Hyunjin
Kiedy usiadłem w szpitalnej poczekalni, poczułem, jak coś we mnie pęka. Czas wydawał się tu płynąć inaczej, każda minuta trwała wieczność. Na początku próbowałem znaleźć jakąś nadzieję, myśl, która sprawiłaby, że to wszystko przestałoby wyglądać tak przerażająco – ale z każdą godziną było coraz gorzej. Nikt nie chciał powiedzieć mi, co dzieje się z Felixem. Pielęgniarki przechodziły obok bez słowa, zajęte swoimi obowiązkami, a ja mogłem tylko siedzieć, jakby mój los był w zawieszeniu. Dzwoniłem do Seungmina, pytałem, czy wiedział coś więcej – choć sam wiedziałem, że on niczego nowego nie mógł mi powiedzieć. Tyle że potrzebowałem rozmawiać, słyszeć cokolwiek, cokolwiek, co pomogłoby mi się poczuć choć trochę lepiej.
W końcu, po niemal nieskończonym czasie oczekiwania, podeszła do mnie jedna z pielęgniarek. Popatrzyła na mnie współczującym wzrokiem i powiedziała cicho, że Felix przeżył wypadek, ale zapadł w śpiączkę. Te słowa zabrzmiały jak wyrok. Śpiączka. Coś takiego zawsze wydawało się historią z telewizji, dramatem, który zdarza się innym ludziom, ale nie nam. Ale teraz stało się to rzeczywistością.
Od tamtej chwili moje życie straciło rytm. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałem normalnie. Czas przestał istnieć. Wstawałem, wracałem do domu tylko po to, by się przebrać, brałem jakieś ubrania, może coś do picia, a potem wracałem tutaj, do szpitala. Przestałem chodzić do szkoły, tak jakby wszystko poza Felixem przestało mieć znaczenie. Zresztą, jak miałem skupić się na czymkolwiek, wiedząc, że on leży tutaj, nieprzytomny?
Może ktoś by powiedział, że przesadzam, że powinienem się zająć sobą, że czas i tak zrobi swoje, ale ja nie potrafiłem. To ja powinienem tam leżeć, nie on. Czułem się odpowiedzialny. Każdego dnia, siedząc obok jego łóżka, próbowałem się z nim jakoś połączyć. Rozmawiałem, szeptałem mu o rzeczach, które robiliśmy razem, o tym, co się działo w szkole, o ludziach, którzy dopytywali się o niego. Czasem mówiłem mu o rzeczach, których nigdy wcześniej nie powiedziałem na głos. Nawet nie byłem pewien, czy mówiłem to do niego, czy do siebie, ale te słowa wychodziły ze mnie same, bez wysiłku.
Oczywiście, nie jadłem, nie spałem. Gdybym miał cokolwiek przełknąć, czułbym się, jakbym go zdradzał. Jak mogłem jeść, kiedy on tutaj leżał, nieświadomy, czy w ogóle przetrwa? Całe noce spędzałem na tym krześle obok jego łóżka, a kiedy zaczynałem odpływać, budziłem się gwałtownie, przerażony, że przegapię jakąś zmianę, jakiś drobny sygnał, że on wraca. Jedyne, co mnie trzymało przy zdrowych zmysłach, to myśl, że Felix mnie potrzebuje – nawet jeśli tego nie wie.
Przy każdej wizycie lekarza budziło się we mnie to samo uczucie – gniew, że oni mogą iść do domu, a on nadal tutaj leży. To niesprawiedliwe, że oni mogą zająć się swoimi życiami, a my, wszyscy, którzy na niego czekają, tkwimy w tej okropnej niewiedzy. Czasem chciałem krzyczeć, błagać ich, żeby zrobili cokolwiek, coś, co by go wybudziło. Raz prawie tego próbowałem, ale zabrakło mi odwagi. Nie byłem w stanie znieść myśli, że mogę ich rozdrażnić i że to mogłoby zaszkodzić Felixowi.
Ludzie zaczęli mnie zauważać, bo każdego dnia pojawiałem się tu o tej samej porze. Czasem z kimś zamieniłem kilka słów, ale większość personelu po prostu mnie ignorowała, jakbym był częścią tego szpitala, meblem, który tam jest, ale nikt nie zwraca na niego większej uwagi. Jednak pewnego dnia, kiedy pielęgniarka zwróciła mi uwagę, że powinienem odpocząć, nie potrafiłem tego znieść. Moje myśli były rozproszone, rozbite. Jak miała czelność mówić mi, że potrzebuję odpoczynku, kiedy to Felix był tym, który leżał w łóżku, a nie ja? Zostałem ostatecznie wyrzucony z sali. Dla ich dobra powiedzieli, choć wiedziałem, że to była moja wina, że nie potrafiłem się uspokoić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy wróciłem następnego dnia, było tak samo – te same dźwięki szpitala, ten sam zapach środków dezynfekujących, wszystko przypominało mi, że jestem tutaj nie tylko po to, żeby czekać, ale żeby być obok Felixa, żeby nie musiał walczyć sam. Siadałem na plastikowym krześle, które zdążyło stać się już znajome, i z powrotem mówiłem do niego, choć może częściej mówiłem do siebie, przypominając sobie nasze wspólne chwile.
Z dnia na dzień Felix wydawał się niezmieniony, jakby śpiączka trzymała go w swoim uścisku, nie pozwalając mu wrócić. Mimo to w głębi duszy miałem nadzieję, że czuje moją obecność. Może wiedział, że jestem przy nim, że nigdy go nie opuszczę. Może nawet słyszał moje słowa, te wszystkie obietnice, które mu szeptałem. Obiecałem mu, że jak tylko wróci, zrobimy wszystko, co tylko będzie chciał. Pójdziemy na koncert, o którym kiedyś wspominał, pojedziemy nad jezioro, gdzie będziemy mogli odpocząć, z dala od wszystkich. Chciałem, żeby wiedział, że będę tu na niego czekać, bez względu na to, jak długo miałoby to potrwać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedyś, po kilku dniach, gdy pochyliłem się nad nim, przysięgając mu, że wszystko będzie dobrze, zauważyłem coś niezwykłego. Jego palce drgnęły. Przez chwilę nie byłem pewien, czy to nie złudzenie, czy może sen, ale wtedy jego dłoń ponownie lekko się poruszyła. Moje serce zaczęło bić mocniej, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Poczułem łzy napływające do oczu, ale nie płakałem. Bałem się, że to tylko moment, że zaraz się skończy, że nie wydarzyło się naprawdę.
Jednak potem dostrzegłem coś jeszcze – delikatne uniesienie jego powiek. Felix powoli, z trudem, jakby przebijał się przez ciemność, próbował otworzyć oczy. Obserwowałem to, wstrzymując oddech. To było to, na co czekałem, ta chwila, kiedy wiedziałem, że wszystko to miało sens, że każda nieprzespana noc, każdy nieprzełknięty kęs były tego warte.
Jego oczy były rozmyte, nieobecne, ale byłem pewien, że mnie widzi, że wraca. Po chwili jego spojrzenie skupiło się na mnie. Przez moment po prostu patrzyliśmy na siebie, w ciszy, która powiedziała więcej niż jakiekolwiek słowa. Czułem, jakby wszystko, co przeżyliśmy, wróciło do nas w tej jednej chwili, każda rozmowa, każdy śmiech, każde milczenie.
-Felix..-powiedziałem szeptem gładząc kciukiem jego dłoń- Jak się czujesz?
Chłopak tylko na mnie patrzył pustym wzrokiem. Nie odzywał się tylko przeszywał wzrokiem. Zacząłem się zastanawiam czy nie zapomniałem o czymś, albo czy nie zrobiłem czegoś złego w ostatnim czasie, jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
Popatrzyłem w na jego twarz i zauważyłem, że po policzku spływa mu pojedyncza łza. Chciałem ją zetrzeć jednak młodszy odwrócił głowę i wzdrygnął się na mój dotyk. To było ja cios w serce. Myślałem, że chłopakowi mój dotyk nigdy nie przeszkadzał, a nawet pragnął go. Jednak coś się przez ten czas zmieniło.
Czy ja coś zrobiłem?..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej bardzo długo nic nie wstawiałam, bo zapomniałam o tej książce tak szczerze. Postaram się dzisiaj wstawić jeszcze jeden rozdział jak się wyrobie z czasem.Mam nadzieję że jednak wam się ten rozdział spodoba.
Przypominam o zaglosowaniu🎀
CZYTASZ
Zdrada. Hyunlix
RomanceFelix to blondyn z piegowatą twarzą, który w tym roku poszedł do liceum razem ze swoim przyjacielem, Seungminem. Kocha tańczyć i kocha muzykę. Jest bardzo nieśmiałą oraz uczuciową osobą, która boi się otwierać przed nowo poznanymi ludźmi. Hyunjin j...