36. Rewanż

27 6 9
                                    

Włosy muskały mu twarz. Zadrżał na zimny powiew wiatru.

Próbował poruszyć kończynami, ale ból nadgarstków i kostek krępował jego ruchy. Z trudem przełknął ślinę, gdyż zaschło mu w gardle. W końcu odważył się otworzyć powieki, które natychmiast zmrużył na zamglone światło dnia. Nikła nadzieja na mijający koszmar prysła.

Wisiał w powietrzu, zaledwie kilka centymetrów nad ziemią. Ręce rozłożone miał na boki, a jego nadgarstki, kostki i klatka ciasno oplecione były pnączami. Gęsty las rósł naokoło. Zamglone słońce przebijało się wysoko nad nim i sugerowało, że już dawno temu nadszedł nowy dzień.

Panująca cisza nie zwiastowała nic dobrego.

Wisiał.

***

Noc powoli nadchodziła, kiedy usłyszał szelest.

Ujrzał młodego chłopaka, który zaatakował go w akademii. Tym razem był bez maski, z szeroką, czarną peleryną ze złotymi zdobieniami przyczepioną do jednego ramienia. Szedł przed siebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gdy stanął przed nim, ich klatki piersiowe prawie się stykały. Z tej bliskości książę Błyskawicy policzyłby jego rzęsy, ale chłopak zaprzestał kontaktu wzrokowego. Wysunął dłoń i ostrożnie dotknął fioletowych szat Mamoru. Między palcami a ubraniami wytworzyła się czarna mgła. Natychmiast zabrał dłoń, a książę skrzywił się na elektryzujący ból, jaki przeszedł po całym jego ciele. Nastolatek wyglądał, jakby odczuł to samo.

– Niesamowite! – wykrzyknął entuzjastycznie jak małe dziecko. Zadowolony z odkrycia, obszedł księcia kilka razy, przyglądając się każdemu skrawkowi w poszukaniu...

No właśnie, czego?

Mamoru z szybko bijącym sercem czekał na rozwój sytuacji. Jego mięśnie spięły się, gotowe do ucieczki. Chłopak nie zaprzestawał go okrążać. W pewnym momencie zaczął szeptać:

– Niewiarygodne... to naprawdę się dzieje... nie do wiary...

Mamoru nic z tego nie rozumiał i nie chciał rozumieć. Zwiększająca się satysfakcja chłopaka przerażała go coraz bardziej. Nie miał z nim szans. Widział przecież, jak rozprawił się z przedstawicielem jego narodu. Władał trzema żywiołami: błyskawicą, cieniem i ziemią. Jak miał poradzić sobie z kimś takim, skoro sam nie władał żadnym?

– Czego ode mnie chcesz?

– Cii... – Nastolatek przyłożył palec wskazujący do ust. – Na wszystko przyjdzie czas. – Musnął palcami plecy Mamoru. Paraliżujący ból znów dał o sobie znać.

Książe zagryzł wargę, uznając to za ostrzeżenie. Na ten moment przyjął milczenie za stosowne. Sekundy zaczęły się wlec.

Chłopak przystanął przed nim i zmrużył oczy. Odwrócił się tyłem, lekko wykręcając dłoń. Zaledwie cztery kroki dalej z podłoża wyrósł półmetrowy blok ziemi. Chłopak usiadł na siedzisku, które sobie stworzył. Założył przy tym nogę na nogę, swobodnie poruszając stopą w powietrzu. Dłonią podparł się o siedzisko.

– Czy wiesz, czemu tu jesteś?

Nie zamierzał odpowiadać.

– O nie – powiedział z zawodem. – Chyba książę Błyskawicy zna zasady etykiety?

Ruszył palcem.

Mamoru syknął, gdy ostry wiatr pozostawił podłużną ranę na jego ramieniu.

– Dalej zamierzasz milczeć?

Nieznajomy zastukał palcem w kolano. Jego wzrok stał się zimny niczym ziemia, na której siedział. Zakręcił nadgarstkiem.

Silny podmuch podniósł pobliskie liście, a ból rozszedł się wzdłuż brzucha Mamoru aż po obojczyk. Z podłużnej rany sączyła się krew. Wiatr przeciął pnącza, które z powrotem zaczęły się zrastać, owijając jego żebra mocniej niż wcześniej.

Dokonać niemożliwegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz