Wieść o odzyskaniu energii w rdzeniu Mamoru rozniosła się z niewyobrażalną prędkością. Nikt nie przejmował się na ten moment, że nie potrafił wyzwolić żadnego żywiołu, jakby opanowanie ich było tylko kwestią czasu.
– Jest wyjątkowy – tak wiele razy słyszał to w ostatnim czasie.
Gratulowano mu, podawano rękę, ludzie w akademii patrzyli na niego jak na rywala i w końcu zaczynali widzieć w nim zagrożenie. Mamoru poprawił wyniki i chociaż pozostawał daleko w tyle za innymi, to spodziewano się po nim niewyobrażalnych rzeczy. W końcu był księciem i dokonał cudu – żył przez szesnaście lat bez aktywnych bram. Sam Mamoru nie wiedział, skąd fizycznie nabierał sił, aby dorównywać innym, ale sprzyjało to kłamstwu, które nieprzerwanie drążył.
Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo – przychodziło to tak naturalnie. Teraz zdawał sobie sprawę, że robił to całe życie. Najpierw oszukiwał, że nie trenuje, później zaczął ukrywać przybory do rysowania oraz szkice, a od dnia, w którym ojciec postawił mu warunek, nikomu nie potrafił powiedzieć prawdy. Kłamstwo nakręcało kolejne kłamstwo, a końca jego nie było widać.
Ale...
Sprawiało mu to satysfakcję. Oszukał tak wiele osób. Sam niedowierzał, patrząc na biurko, na którym leżały porozrzucane listy. Oparł się plecami o oparcie krzesła, a na samą myśl, co w nich było napisane, nie potrafił powstrzymać radości.
Nie było w nich ani jednego złego słowa. Większość zawierała prośbę od osób z Narodu Światła o zgodę na przebadanie. Nie zamierzał pozwolić traktować siebie jako obiektu badań, więc szybko porzucił listy o tej treści w niepamięć.
Na wierzchu pozostawił wiadomości od rodziny.
Pochwała od braci i matki była oczywista. Każdy gratulował na własny sposób. Dostał wsparcie, jakby znajdowali się tuż obok. Pragnął ich zobaczyć. Tak wiele dni minęło, odkąd przebywał w klanie, tęsknił za krajobrazami, burzową pogodą oraz ludźmi kręcącymi się po rezydencji.
List od dziadka był nad wyraz tkliwy. W każdym słowie przekazał ulgę, jaką odczuł na myśl, że Mamoru nie opuści klanu. Pisał, jakby nie obawiał się, że ktoś postronny przeczyta list.
Duma za to rozpierała prawowitego spadkobiercę Błyskawicy, który ani słowem nie wspomniał o warunku ani incydencie z domem rozkoszy. Pierwszy raz pochwalił go szczerze i życzył dalszych sukcesów. Mamoru robiło się niedobrze, kiedy to czytał. Z drugiej jednak strony serce biło mu radośnie. Ojciec nareszcie potraktował go na równi ze starszymi braćmi.
Skrzywił się na trzask otwieranych drzwi.
– Brachu, tu jesteś! – Błękitna szata śmignęła przez pokój. Arata rzucił się na łóżko. – Jestem wykończony. Kto wymyślił, aby przez tyle godzin biegać na torze treningowym?
Mamoru zebrał listy i zamachał nimi przed twarzą współlokatora, który wylegiwał się na posłaniu. JEGO posłaniu. Zwracanie uwagi po raz setny nie miało sensu.
Arata chwycił listy w obie dłonie, a ciemny dym pomału zaczął wylatywać spomiędzy kartek. Przedstawiciel Powietrza przypatrywał się płonącym papierom, zamieniającym się w popiół. Dolna warga mu drżała, gdy ją zagryzł.
– Mów.
Arata zamrugał parę razy.
– Co?
– Widzę, że chcesz coś powiedzieć, więc mów.
– Ale...
– Pośpiesz się. – Ponaglił go ręką. – Chciałbym odpocząć przed jutrzejszym dniem.
CZYTASZ
Dokonać niemożliwego
FantasiJeżeli jeden z żywiołów wygaśnie, to za nim przepadną wszystkie! Ta zasada jest przekazywana przez władców, którzy dbają o równowagę pomiędzy żywiołami. Prawowity spadkobierca ciemności nie zamierza się podporządkować i pragnie zawładnąć narodami. R...