20. Portrety

30 4 33
                                    

Aleksandra nie mogła uwierzyć własnym oczom. Poczuła, że Klemens odsunął się od niej i biegiem dopadł do Elżbiety. Odepchnął od siebie ojca i chwycił ciało kobiety, które ostrożnie ułożył na ziemi. Dotknął poszarpanej rany na szyi, a chwilę później uniósł w ramionach tułów Mieleckiej. Zapłakanymi oczami przypatrywał się jej twarzy, szeptał pod nosem, aż w końcu zakrwawionymi i drżącymi palcami przymknął jej powieki. Zawył gromko i oparł czoło o jej już bezwładną pierś.

Jan w tym czasie podał synowej naładowany jednostrzałowy pistolet. Ominął rozpaczającego Klemensa, po czym wyszedł z sypialni. Aleksandra zerwała się i cofnęła na sam koniec pokoju, słysząc odgłosy szarpaniny, co również uczynił młodszy Bieliński. Gospodarz, nieustannie klnąc pod nosem, wprowadził do środka umazaną w posoce Barbarę. Kobieta bezwiednie za nim podążała, co rusz wybuchając śmiechem. Potknąwszy się o ciało Elżbiety, wypuściła z rąk długi, obecnie karmazynowy nóż.

— Przecież nie mogłam jej pozwolić, żeby wam wszystko wyjawiła! — rzuciła radośnie. Barbara rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok dłużej zatrzymał się na Aleksandrze. — Ach, to ty! Franz dużo o tobie opowiadał!

Niewzruszona tym, że parę chwil wcześniej zabiła przyjaciółkę, ruszyła w stronę Aleksandry. Bielińska skryła się za Klemensem, wsuwając do jego ręki pistolet. To cud, że była w stanie się jeszcze utrzymać na nogach.

— Ty suko — wycharczał Klemens, celując w nią bronią. Barbara zatrzymała się przed nim, a jej czoło zetknęło się z zimną lufą. — Zabiłaś Elżbietę, która dała ci dom.

— A tobie też coś dała? — zapytała słodkim głosikiem. Złapała go za poły koszuli, ale Klemens stanowczo ją od siebie oderwał. — Jak myślisz, kto zabił ci brata?

Klemens cofnął się, a dłoń z trzymanym pistoletem mu zadrżała. Aleksandra widziała jego zmarszczone brwi i niepewność.

— No kto zabił tego przeklętego Stanisława?! — zachichotała, wyrzucając ręce do góry. — Zofia go otruła, tak? — Przechyliła głowę. — A skąd miała truciznę?

Mężczyzna pokręcił głową. Spróbował coś zrobić, ale zamarł. Aleksandra poczuła, że ktoś odepchnął ją w stronę otomany. Nim się zorientowała, rozległ się potężny huk. Zakryła uszy, patrząc na to, jak Jan wyrywa z ręki syna pistolet i strzela prosto w głowę Barbary. Gospodarz pochwycił upadającą w jego stronę kobietę i położył ją na ziemi. Ze środka jej czoła sączyły się strużki krwi.

Klemens zsunął z palca Barbary sygnet. Powoli podszedł do Aleksandry i wyciągnął w jej stronę rękę.

— Wąż — szepnął. — Pamiętam, że zaintrygował mnie ten sygnet.

— Franz ma dokładnie taki sam — odparła cicho. — Mówił, że wąż nakłania do grzechu...

— Dlaczego sprowadziłeś tu Franza?! — wybuchnął Klemens, patrząc na ojca. Jan opierał się plecami o ścianę i mętnym wzrokiem wpatrywał się w leżące na podłodze trupy. — Mogłeś sprowadzić każdego malarza. A wybrałeś jego.

— Barbara mnie do tego nakłoniła — odmruknął.

— Niby jak? — Klemens zmarszczył brwi.

— Ty zawsze musisz wszystko ukrywać? — Aleksandra podniosła się i skrzyżowała ramiona na piersi. Próbowała sprawiać wrażenie silnej, ale miała poczucie, że jeszcze chwila i wybuchnie płaczem.

— Barbara była tu znacznie wcześniej niż Franz — wyjawił Jan. — Kilka miesięcy, a może nawet rok. Była u Elżbiety jeszcze wtedy, kiedy żył Stanisław.

PortretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz