Rozdział 27

563 125 26
                                    

Annabelle

Do tej pory sądziłam, że stres przedślubny mnie nie dopadnie, ale tej nocy nie zmrużyłam powiek nawet na chwilę. Po prostu leżałam i gapiłam się w sufit. Romeo jak zwykle nie był dość rozmowny, dodatkowo leżał wygięty przez całą noc i spał w najlepsze.

Czym tak właściwie się denerwowałam? Ceremonią? Paktem krwi? Czy faktem, że będzie tam cała Casa Nostra? Może tym, że po ślubie Raphael weźmie mnie do swojej sypialni? Nie miałam zielonego pojęcia. A może denerwowałam się dlatego, bo ten ślub z obowiązku, stał się czymś innym? Nie potrafiłam okłamywać samej siebie. Zaczęłam coś czuć do tego mężczyzny, ale nie wiedziałam co. Nie potrafiłam tego jeszcze nazwać i nie wiedziałam czy kiedykolwiek mi się to uda, przez okoliczności w jakich się poznaliśmy.

Czy Raphael się denerwował? A może był jak Romeo i spał jak zabity? Jeśli się denerwował to czym? Czy dostanie odpowiedni szacunek, czy może jak to wszystko będzie wyglądać? I tak się nie dowiem, bo nawet jeśli bym o to zapytała, nie dostanę od niego odpowiedzi.

Nad ranem stwierdziłam, że nie ma sensu dalej leżeć w łóżku. Poszłam wziąć kąpiel, nałożyłam maskę na włosy, na twarz również. Wiedziałam, że zaraz po śniadaniu ma się zjawić fryzjerka wraz z makijażystką, bym później, miała chwilę czasu na wyszykowanie się.

Po małym, ale dość długim spa, ubrałam się i poszłam do kuchni. Miałam cichą nadzieję, że spotkam Raphaela, ale jego nie było. Z nerwów nie potrafiłam nic przełknąć, więc po prostu wypiłam duży kubek podwójnego americano. Siedziałam przy wyspie, a gdy miałam już wstać i wrócić do pokoju, do pomieszczenia wszedł Carlo.

- Jesteś na mnie skazana.

Usiadł naprzeciwko mnie, a ja zmarszczyłam brwi.

- Nie rozumiem?

Wzruszył lekko ramionami.

- Raphael kazał mieć na ciebie oko, do momentu ceremonii. Właściwie oko na te babki, co przyjdą cię naszykować, żebyś na pewno była zadowolona i miała zrobione to co chcesz.

Uśmiechnęłam się delikatnie. To było naprawdę miłe. A towarzystwo Carlo nie było takie złe. Prócz małego incydentu pod kliniką, ale na to nie miałam wpływu. On też nie.

- Myślisz, że się denerwuje?

Zapytałam.

- A ty się denerwujesz?

Wiedział, że mam na myśli Raphaela. Kiwnęłam głową.

- Jak cholera.

- Więc gwarantuje ci, że on jeszcze bardziej, ale tego nie okaże. Przynajmniej będzie się starał, by tego nie zrobić. Nie bądź wściekła, jak przez całą ceremonię i resztę, będzie zimnym skurwielem. Musi być.

- Dlaczego?

Wypaliłam chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Skoro Raphael nie za wiele mi mówi, może Carlo będzie miał dłuższy język.

- Jego ojciec jest największym skurwysynem jakiego znam. Nie chcesz poznać jego metod wychowania i sprawdzenia siły. To wariat i jeśli zorientuje się, że Raphael zaczął przy tobie czuć, złamie go ponownie, ale użyje do tego ciebie.

Czyli to o nim mówił Raphael…

- Ale to Raphael jest Capo.

Zauważyłam, a on przytaknął.

- Ale większość rady nadal jest za jego ojcem i to jego poprą jeśli powie, że jesteś za słaba i potrzebują dowodu na to, że do nas pasujesz.

To chore. Ale skoro mówił to Raphael, a teraz Carlo, to musiała być prawda. Trafiłam z deszczu pod rynnę.

Sette MinutiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz