Rozdział 14

658 124 33
                                    

Annabelle

“Każdy kupujący musi spłodzić córkę, by później to ona została sprzedana jak zabawka.”
Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Stałam sztywno, nawet nie drgnęłam, ale miałam wrażenie, że się rozpadam.

- O czym ty mówisz?

Nie potrafiłam zapanować nad drżącym głosem. Pierwszy raz, nie potrafiłam zapanować nad ogarniającym mnie strachem.

- Każdy kupiec podpisuje umowę, na której jasno jest napisane, że ma spłodzić dziewczynkę, dostają też porcelanową lalkę jako bonus do żywej zabawki. Pierwsza córka, w wieku osiemnastu lat trafia do nich.

W tym momencie połączyłam wszystkie kropki. W tym momencie mój świat się zawalił. Pochłaniała mnie czarna dziura.
Florence… Moja mama również była sprzedana, kupiona… Dlatego była tak wściekła, gdy znalazłam tą cholerną lalkę. Dlatego nie uciekła, bo nie mogła. Dlatego wysłała mnie po tort bo wiedziała co się stanie. Dlatego płakała, gdy mówiłam, że chce wrócić do Rzymu. Musiała być na pierwszej aukcji, razem z Beatrice, dlatego ona pytała, jak moja mama ma na imię…

Położyłam dłoń na klamce, nacisnęłam, ale nie potrafiłam otworzyć drzwi.

- Jeśli nie uda ci się ich pozbyć i któregoś dnia, urodzę ci córkę, a ty ją oddasz albo chociażby dowiem się, że będziesz chciał to zrobić. Zabije cię, nawet jeśli będę miała zginąć.

Powiedziałam pewnie. Nie miałam co do tego wątpliwości. Jeśli faktycznie będę kiedyś matką, będę tą najlepszą. Dam dziecku wszystko to, czego ja nie miałam. Nie pozwolę go skrzywdzić, nie ważne jakiej będzie płci. Już miałam otworzyć drzwi i wyjść, ale Raphael znalazł się za mną i docisnął drzwi do framugi. Pochylił się do mojego ucha. Czułam na szyi jego oddech, przez co lekko zadrżałam.

- Każdy z moich żołnierzy byłby już martwy, gdyby groził mi śmiercią, a ty zrobiłaś to już dwa razy, Belle. Nie dbam o to co o mnie myślisz, ale jeśli sądzisz, że pozwoliłbym skrzywdzić swoją rodzinę, to jesteś w błędzie.

Miałam ochotę się zaśmiać, ale ostatecznie tego nie zrobiłam. Nie wiedziałam już w co wierzyć, a w co nie. Chyba wariowałam. Odwrócił mnie do siebie przodem i docisnął do drewna. Moje serce zaczęło szybciej bić. Chwycił mój podbródek i nakierował moją twarz na swoją.

- Nie podpisałem żadnej umowy. Antonio wie, że prędzej bym go zabił, niż podpisał ten papierek. Widziałaś lalkę? Nie miałem jej. Możesz dać mi tyle córek, ile zechcesz, tyle synów, ile zechcesz, i każde z nich będzie bezpieczne, rozumiesz?

Mówił patrząc w moje oczy. Nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że jeśli tylko otworze usta, to się rozpłaczę. Może byłam głupia, ale wierzyłam mu w każde jego słowo. Zjechał wzrokiem na moją szyję i przejechał po skórze opuszkami palców. Zamknęłam powieki, bo ten dotyk był przyjemny jednak zaraz poczułam chłód, Raphael się odsunął. Otworzyłam oczy. Stał dwa metry przede mną i patrzył się wciąż w ten sam punkt. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moja szyja mogła zrobić się fioletowa od jego uścisku w środku nocy. Dlatego musiałam to natychmiast wyjaśnić.

- Jestem tym typem osoby, która często nie wie w jaki sposób pojawiają się siniaki, więc nie przejmuj się tym. To i tak było lepsze od tego, jak oni mnie potraktowali.

Kiwnął tylko głową i nie odezwał się więcej na ten temat, a poruszył kolejny.

- Kiedy przyjdą ubrania?

Zmarszczyłam lekko brwi, bo nie wiedziałam po co mu ta wiadomość.

- Część prawdopodobnie jutro rano, a reszta pojutrze. Dlaczego pytasz?

Sette MinutiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz