Raphael
Byłem kiepski, naprawdę chujowy w wyrażaniu emocji. Ale wydawało mi się, że Annabelle rozumie, że nie chce jej skrzywdzić, a ten zły dotyk zastąpić swoim, po prostu tym lepszym. Bo skoro już podczas kąpieli się rozpływała i zapomniała przez chwilę o krzywdzie jaką jej wyrządzono, to może faktycznie mógłbym ją poskładać.
Poczekałem aż zaśnie i wyszedłem z jej pokoju. Zostanie z nią całą noc, będzie czymś więcej niż wspólnym snem. Nie chciałem tego robić, przynajmniej nie do dnia ślubu, bo gdybym to zrobił, zapewne na ceremonii zabiłbym każdego kto krzywo na nią spojrzy. A musiałem stwarzać pozory. Pozory silnego i niewzruszonego tą kobietą. Bo jeśli będzie inaczej, ludzie z Casa Nostra, ci którzy wciąż są za moim ojcem, mogą to wykorzystać. A ja nie mogę ruszyć nikogo kto nie zagraża mojemu życiu. Taka popieprzona zasada. Gdybym mógł, już tego samego wieczoru gdy zostałem Capo, odjebałbym połowę rady. Jak nie wszystkich.
Poszedłem do gabinetu. Musiałem ponownie napisać e-maila do wszystkich członków. Musiałem wyjaśnić, że w poprzedniej wiadomości, zrobiłem błąd i ślub jest w piątek, nie sobotę. Nigdy nie popełniam błędów, więc z góry będą wiedzieli, że kłamię, ale miałem to w dupie. Miałem tylko nadzieję, że ta suka Susana nie zacznie kombinować. Przynajmniej nie w dniu ceremonii. Nie chciałem przysparzać Annabelle dodatkowych nerwów.
Nie przejmowałem się, że jest środek nocy. Napisałem też wiadomość do organizatorki, że musi przygotować wszystko już w czwartek, bo przełożyliśmy ślub na piątek. Byłem świadomy, że może jej się to nie spodobać, bo i tak już wcześniej miała mało czasu, ale wiedziałem, że zrobi wszystko. Bo wie kim jestem. Praktycznie wszyscy na Sycylii wiedzieli.
Dopiero nad ranem wyszedłem z biura i poszedłem do sypialni. Kolejna nieprzespana noc, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Przynajmniej nie budzę się zalany potem, od nawiedzających mnie wspomnień. Już ubrany poszedłem do kuchni. Musiałem napić się kawy. Podłożyłem kubek pod ekspres i usłyszałem za sobą zaspany głos.
-Zrobisz mi też?
Zapytała Annabelle. Od razu podłożyłem drugi kubek i odruchowo włączyłem dwie podwójne americano. Nie miałem pojęcia jaką pije, ale liczyłem, że nie będzie marudzić. Odwróciłem się do niej przodem i oparłem się o blat. Była ubrana w moją koszulę i ledwo przytomna, ale jakoś się trzymała.
-Mogłaś jeszcze spać.
Wypaliłem, a ona jęknęła żałośnie.
-To łóżko jest naprawdę niewygodne. Poza tym, Romeo się rozwala, jak jakiś księciunio.
Miałem ochotę się zaśmiać na jej słowa. Sama pozwoliła mu spać ze sobą.
-A ty jak księżniczka na ziarnku grochu.
Prychnęła i splotła ręce pod piersiami.
-Obawiam się, że się nie wyśpisz, bo w swojej sypialni mam materac z tej samej firmy. Tylko łóżko bardziej… stabilne.
Przewróciła oczami, podeszła bliżej i zaczęła wyciągać produkty spożywcze.
-I dobrze, bo nie będę spała na rozryranym, które już skrzypi od ilości kobiet jakie tam miałeś.
Wymamrotała pod nosem. Wyczułem nutkę zazdrości, ba, masę zazdrości. I naprawdę miałem ochotę się z nią drażnić, ale uznałem, że jeszcze nie jest na to pora, bo moje słowa może wziąć zbyt do siebie. Dlatego musiałem jej coś wyjaśnić.
-Nie będę kłamał, że tego nie robiłem, bo miałem kilka kobiet. Ale to były kobiety na jedną noc. Nigdy tutaj. Ten dom, to moja świątynia i wcześniej żadna kobieta nie postawiła tutaj nogi.
CZYTASZ
Sette Minuti
Romance"Sei i miei sette minuti" - Jesteś moimi siedmioma minutami. "Annabelle Leroux nigdy nie miała dobrego życia. Jej matka przeżywała katusze z jej ojcem, a by Belle nie musiała tego słuchać, zakładała jej słuchawki na uszy i puszczała muzykę. Annabell...