Rozdział 11

770 123 52
                                    

Annabelle

Raphael zaciągnął mnie do swojego gabinetu i posadził na fotelu przed biurkiem. Rzucił na blat teczkę z moimi dokumentami i usiadł naprzeciwko mnie.

- Jesteś w tym miejscu, zaledwie pięć, kurwa, minut, a już podważasz moje decyzje.

Wycedził wściekły, ale ja nie miałam zamiaru dać się zastraszyć, mimo że zaraz faktycznie mogę skończyć martwa. Dlatego będąc oazą spokoju, zaczęłam tłumaczyć:

- O ile wiem, wilk włoski jest pod ochroną, jest gatunkiem zagrożonym. Jeśli nie miałeś zamiaru, traktować go tak, jak powinno być traktowane każde domowe zwierze, czyli jak przyjaciela, to nie powinieneś mieć nawet złotej rybki.

Prawdopodobnie igrałam z ogniem, ale zbyt dużo wycierpiałam, by pozwolić cierpieć tak pięknemu zwierzęciu. Nawet jeśli było dzikie. Raphael nie wyglądał na człowieka który ma uczucia, ale to nie znaczy, że jego zwierzę takie jest.

- Gdybym ściągnął obrożę, z pewnością wpierdoliłby niejednego z moich ludzi.

Próbował mnie przekonać, ale na mnie to nie działało.

- Więc problem nie jest w nim, tylko w tych ludziach. Każde zwierzę wyczuje dobrego człowieka.

Zauważyłam, a on zacisnął szczękę. Chyba nie sądził, że podważę po raz kolejny jego decyzję, a tym bardziej podejście jakie ma do swoich pracowników. Ku mojemu zaskoczeniu rozluźnił się po chwili i rozsiadł się wygodnie na fotelu.

- Słyszałaś o Casa Nostra?

- Tak.

Będąc z rodzicami w Rzymie, mama zabrała mnie na dwa dni na Sycylię. Wtedy zastanawiałam się, dlaczego prawie pod każdym sklepem siedzi mężczyzna, często w garniturze. Za jakiś czas sobie o tym przypomniałam i z ciekawości zaczęłam się tym bardziej interesować, aż google zaprowadziło mnie do tego pojęcia. Ponoć to ludzie z Mafii, którzy pilnują właścicieli sklepów. Obserwują ile ludzie kupują i wynoszą w torbach, by później po miesiącu odebrać trzydzieści procent tej kwoty.  Przynajmniej tak mówiło google. Ale wtedy nie potrafiłam uwierzyć w to, że takie rzeczy dzieją się naprawdę.

- Sądziłam, że to bajki.

Chociaż na tym świecie już chyba nic mnie nie zdziwi. Uniósł zaciekawiony brew i zaczął mówić dalej.

- W trzydzieste urodziny, syn Capo przejmuje władzę nad Casa Nostra.

- Więc kiedy impreza?

Domyśliłam się, że to on jest tym synem.

- Mam robić za osobę towarzyszącą, czy o co chodzi? Mam wrażenie, że gdybyś chciał mnie traktować jak zabawkę, już teraz pieprzył byś mnie na tym biurku, więc do rzeczy.

Gadałam to, co mi ślina na język przyniosła. Chyba nikt normalny nie zachowałby się w taki sposób, ale byłam niecierpliwa i chciałam wiedzieć, jaką ja mam w tym wszystkim odegrać rolę. Chciałam wiedzieć, co się ze mną stanie. Czy mogę być spokojna, czy wręcz przeciwnie.

- ”Impreza” była wczoraj, a jeśli chcesz, mogę cię zerżnąć na tym biurku, nie mam nic przeciwko.

Był przystojny, to fakt, ale z racji, że miałam coś do powiedzenia, od razu odmówiłam.

- Na tą chwilę podziękuję, ostatnio miałam naprawdę dużo wrażeń i muszę ochłonąć. Sam rozumiesz.

Wzruszyłam lekko ramionami, a on wrócił do tematu:

- Jestem drugim synem, więc nie będę szanowany tak jakbym chciał. Przynajmniej do momentu, aż nie będę miał żony która da mi następcę. Zazwyczaj w trakcie mianowania na Capo, jego kobieta już stoi obok niego.

Sette MinutiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz