Rozdział 31

743 133 62
                                    

Annabelle

Nie sądziłam, że to wszystko może być bardziej popieprzone niż było wcześniej, ale mogło. Rozumiałam Raphaela, ale on też musiał zrozumieć mnie. Przecież głupi by nie zauważył, że ciągnie nas do siebie, tyle, że Raphael próbował mnie odtrącić. Miał się zmienić, ponoć chciał się zmienić, ale nic nie wskazywało na to, żeby tak było. Już nie chodzi o sam fakt, że nie było go, gdy się obudziłam, a o fakt jak zachowywał się w nocy. To bolało, bo myślałam, że dostanę od niego trochę więcej czułości.

Odsunęłam się od niego i usiadłam na łóżku. Wiedziałam, że zaraz zapewne zacznie mówić o tym, co się stało dzisiejszego ranka. Stał i patrzył się na mnie. Znów bił się z myślami, jakby nie wiedział od czego zacząć. W końcu spojrzał na fortepian, westchnął i wrócił do mnie wzorkiem.

- Giulia była…

Przerwał na chwilę.

- Była najwspanialszą matką na świecie, ale Lorenzo, pozwolił mi ją mieć, tylko przez dziesięć pierwszych lat.

Stał pewnie, wciąż z tą samą maską na twarzy, ale nigdy nie widziałam tyle bólu w jego oczach. Nie chciałam zadawać pytań. Chciałam by otworzył się przede mną sam.

- Miałem brata. Był ode mnie o pięć lat starszy. Gdy miał piętnaste urodziny, mój ojciec stwierdził, że to odpowiedni moment na test siły. Fizycznej i psychicznej.

Zmarszczyłam lekko brwi, bo nic nie rozumiałam.

- Enzo nie zdał. Spalił się żywcem. Moja matka była zrozpaczona, bo straciła syna. Pamiętam, że się kłócili, Giulia mówiła, że nie straci drugiego syna, że na to nie pozwoli, ale Lorenzo był uparty. Trafiłem tam zaraz po tym, jak resztki Enzo, przestały się palić. To…

Pokręcił głową na boki, a ja próbowałam wstrzymać szloch. W moim gardle rosła wielka gula.

- To było najgorsze dziesięć minut w moim życiu, ale wyszedłem stamtąd, chociaż czasami wciąż czuję zapach benzyny... Gdy doszedłem do siebie, pierwsze co chciałem zrobić, to pójść do mamy i powiedzieć, że jestem silny, że dałem radę. Szukałem jej po całym domu, nigdzie jej nie było. W końcu zawołał mnie Lorenzo, mówiąc, że zrobił obiad. Nigdy go nie robił, więc liczyłem, że kłamie i zobaczę mamę, ale tam również jej nie było. Zaczęliśmy jeść obiad. W połowie posiłku, zapytałem, gdzie jest mama, bo chciałbym ją zobaczyć i z nią porozmawiać.

Nie musiał tego mówić, bo wiedziałam, że Lorenzo ją zabił.

- Lorenzo zaczął się śmiać, powiedział, że jest tutaj z nami, ale na talerzu i ma nadzieję, że mi smakuje. Zrobił obiad z Giuli. Nigdy w życiu, nie wymiotowałem tak jak tamtego dnia. Nigdy w życiu, już nie tknąłem jedzenia robionego przez innych.

Miałam ochotę go przytulić, zrobić cokolwiek, ale nie potrafiłam się ruszyć. Nie miałam pojęcia, kto jest większym potworem, Alessandro czy Lorenzo. Oboje byli siebie warci. Jak jego ojciec mógł tak potraktować dziesięcioletniego chłopca?

- Mówił, że to wszystko moja wina, że gdybym jej tak nie kochał, a ona nie kochała mnie, to by nic się nie stało. To ona nauczyła mnie grać na fortepianie. Ojciec zakazał mi tego robić. A gdy próbowałem, chociaż siadałem przy fortepianie, po prostu mnie karał i znów zamykał w tamtym pomieszczeniu. Odebrał mi wszystko co kochałem. Wyłączyłem się na te dobre emocje, uczucia, bo on się ich pozbywa. Nie pozbywa się mnie, a osób z nimi związanymi.

Przejechał dłonią po twarzy, a ja nie potrafiłam już powstrzymać łez.

- Dlatego starałem się trzymać dystans, odsunąć się od ciebie. Nie dopuścić do tego, by i ciebie mi odebrał, ale zawiodłem. Pocałowałem cię na ceremonii… Dał mi cztery dni, na udowodnienie twojej siły, a rada stanęła za nim. Zrobi głosowanie, bo jako były Capo ma do tego prawo, a z racji, że jestem drugim synem, nawet ja nie mogę podważyć wyników.

Sette MinutiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz