Eight

1 0 0
                                    

Od całej katastrofy i czasu gdy leżałam w szpitalu minęły aż trzy miesiące. Peep myślał o mnie i o tym bym wyzdrowiała na każdym kroku, przez co po części się zadręczał tym. Pewnego piątkowego popołudnia gdy Peep leżał spokojnie na sofie w swoim domu przeglądając bez interesownie TV, jego komórka nagle zawibrowała dając znak że ktoś dzwoni. Lekko się zerwał sięgając po telefon, lecz na ekranie widniał nieznajomy numer. Nie wiedząc kto to i skąd ma jego numer odebrał -Halo?- spytał patrząc się przez duże salonowe okno -Hej... To ja. Nie wzięłam swojego telefonu z domu więc pozwoli mi zadzwonić ze szpitalnego - po drugiej stronie słuchawki było słychać mój głos. Gdy Peep usłyszał mój głos natychmiast się wyprostował i zalała go fala ulgi. Ciągle się o mnie martwił, nie wiedząc jak sobie poradzę i kiedy się obudzę -Lydia... Boże jak miło cię słyszeć - jego głos był pełen ulgi i niepokoju -Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - Peep leciutko się uśmiechnął -Czuje się... W zasadzie sam nie wiem - lekko się zaśmiałam, prawie nie słyszalnie -Ale wiem jedną rzecz, wypisują mnie w poniedziałek - serce Peepa trochę się rozjaśniło gdy usłyszał mój śmiech, ale w jego głosie wciąż była nuta troski -To wspaniała wiadomość. Ale jak na prawdę się czujesz? Szczerze? - martwił, jak pobyt w szpitalu wpłynął na mnie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie -Czuje się trochę obolała... Ale jest w porządku - Peep skinął głową, chociaż wiedział że go nie widzę -Ta, przypuszczam, że można się tego spodziewać po tym, co przeszłaś. Ale cieszę się, że się lepiej czujesz - w tym momencie nastąpiła lekka pauza zanim zapytał: Myślałaś o tym, co będziesz robić jak wyjdziesz ze szpitala? zdziwiło mnie trochę to pytanie -Lekarz mówił, że będę musiała dużo odpoczywać oraz kupić leki i maść na siniaki - znów kiwnął głową, przyswajając informację - Oki, odpoczynek jest na pewno ważny, szczególnie dla ciebie. A leki i maść... Dobra mam - na mojej twarzy znów pojawiło się zdziwienie, lekko się uśmiechnęłam -Czy ty to zapisujesz? - zaśmiałam się -Niee, tylko notuje w głowie - również się zaśmiał -A to zostajesz z mamą? - wstał podchodząc do okna -Niestety, moja mama zostaje w szpitalu... Więc będę sama w domu - mógł usłyszeć po moim głosie, że nie byłam zadowolona z tego powodu -Gus? - zaczęłam -No, co tam? 

-Odebrałbyś mnie w poniedziałek ze szpitala? Nie chce wracać sama... - mój ton głosy był wręcz błagalny - No jasne, że tak - wyczuwał wrażliwość w moim głosie, zmartwienie i strach przed powrotem do domu bez żadnego wsparcia -Dzięki Boże... Oj wybacz muszę kończyć... To do poniedziałku - nie chciałam kończyć tej rozmowy, ale miałam wyznaczony czas -Jasne do poniedziałku - odpowiedział z mieszaniną troski i determinacji w głosie -Trzymaj się tam i odpoczywaj.

-Oki... Bajo - rozłączyłam się. Po zakończeniu rozmowy Peep uśmiechnął się do telefonu i wzdychnął zadowolony, a jego myśli były przepełnione emocjami. Poprawił mu się humor, wiedząc że nie długo wychodzę ze szpitala. Nie mógł się doczekać poniedziałku. Był zdeterminowany, aby być przy mnie i dopilnować, abym nie musiała stawiać czoła pustemu domowi.

***


Weekend minął spokojnie, a kiedy w końcu nadszedł poniedziałek, Peep był podekscytowany. Po zakończeniu lekcji, Peep od razu pojechał do szpitala czekając na mnie w poczekalni. Siedząc w szpitalnej poczekalni, Peep czuł mieszankę oczekiwania i niepokoju. Z nie spokojem zerkał na zegar, obserwując, jak czas zdawał się mijać powoli. Po mimo podekscytowania starał się zająć czymś myśli. Wyjął telefon i przeglądał niektóre aplikacje, próbując zabić czas, jednocześnie pozostając czujnym na wszelkie wiadomości i aktualizacje -Dobrze... Do widzenia - Peep usłyszał mój głos, gdy rozmawiałam z lekarzem. Od razu wstał rozglądając się. Po pewnym czasie wyszłam z sali szpitalnej z karteczką w ręce -Gus, hejo - powiedziałam z uśmiechem, rzucając mu się na szyję -Lydia... Hejo - powiedział miękkim głosem, pełnym ulgi i uczucia -Wyglądasz... Znacznie lepiej - objął mnie w uścisku, po czym puścił a ja jego -Gotowa do wyjścia? - spytał, wzrokiem pełnym troski i zmartwienia. Peep tylko spojrzał na moje ukłucia od kroplówek i innych kabli na rękach połączonymi z siniakami -Oczywiście że gotowa - odpowiedziałam z lekkim uśmieszkiem. Zaniepokojenie Peepa trochę wzrosło, gdy patrzył na ślady po leczeniu zmieszane z siniakami, ale skinął głową i zrobił wszystko, by nie dać po sobie poznać zmartwienia -Oki, w takim razie chodźmy - oparł swoją rękę na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się do niego i opuściliśmy szpital. Po drodze jeszcze szybko skoczyliśmy od apteki by kupić to co miałam wypisane na kartce. Wsiedliśmy do auta kierując się do mojego domu. Przy wysiadaniu, Peep pomógł mi wysiąść, po czym weszliśmy do pustego domu -Więc jesteśmy... - dom był całkiem pusty, aż można było słychać głos Peepa odbijający się echem po pomieszczeniach -Potrzebujesz czegoś? Coś do picia czy jedzenia? - spytał kierując wzrok na mnie -O Boże, jedzenie normalne jedzenie, proszę - Peep się lekko zaśmiał na prośbę o 'normalnym jedzeniu'. Wiedział że szpitalne jedzenie jest do dupy -W porządku, to normalne jedzenie - powiedział z uśmiechem -Idź sobie usiądź, a ja postaram się znaleźć coś w kuchni - skierowaliśmy się oboje do salonu połączonego z kuchnią. Ja usiadłam, a Peep coś szukał. 

Every Time I heard Your VoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz