Następnego dnia Peep obudził się pierwszy, ale nie wstał z łóżka. Zaczął przeglądać coś na swoim telefonie, a ja nagle zaczęłam się trochę wiercić i mówić „NIE!" w moim śnie. Kiedy zaczęłam drgać i szemrać przez sen, szepcząc słowo, z wyraźnym niepokojem, uwaga Peepa natychmiast została skupiona na mnie. Jego uwaga przeniosła się z telefonu na moją przewracającą się i przewracającą postać obok niego. Położył telefon na stoliku nocnym, a jego zmartwienie rosło z każdym niespokojnym ruchem, jaki wykonywałam. „Nie! Zostaw go!" Krzyknęłam przez sen, nadal się wiercąc. Jego zmartwienie pogłębiło się, gdy niepokój wywołany snem zamienił się w desperacką prośbę. Moje słowa odbijały się echem w jego umyśle, potęgując rosnące poczucie niepokoju. Delikatnie położył dłoń na mym ramieniu, próbując mnie delikatnie obudzić. -Lydia - powiedział cicho, a jego głos był pełen troski -Obudź się. Masz koszmar.
-NIE! Nie! - powtórzyłam po raz ostatni i nagle moje oczy się otworzyły, a klatka piersiowa uniosła się. Gwałtownie usiadłam na łóżku dysząc, patrząc na wprost. Usiadł obok mnie, a na jego twarzy wymalowała się mieszanina zaskoczenia i troski. Patrzył, jak nagle podrywam się w łóżku, a moja klatka piersiowa unosi się i opada szybko z każdym ciężkim oddechem. -Lydia - powiedział delikatnie, ściskając me ramię. -Hej, hej już spokojnie. Wszystko w porządku? - nie odpowiedziałam, patrząc przerażona przed siebie. Peep wstał gwałtownie i podał mi szklankę wody. Ręka mi się trzęsła, gdy ją brałam. Widząc przerażenie wypisane na mej twarzy i drżenie dłoni, gdy biorę szklankę wody, jego zmartwienie wzrosło jeszcze bardziej. Wiedział, że coś mnie głęboko niepokoi i był zdeterminowany, aby mi pomóc i pocieszyć, jak tylko mógł. Usiadł z powrotem na skraju łóżka przysuwając się do mnie. -Chodź tutaj - powiedział cicho, a jego głos był pełen czułości. Bez słów przybliżyłam się do niego, a on w zamian za to, objął mnie ramionami. Trzymał mnie blisko, delikatnie gładząc moje plecy i uspokajająco przeczesując dłonią me włosy. -Wszystko w porządku - wymamrotał cicho, a jego głos był kojącym szeptem. -Jesteś bezpieczna. Jestem tu z tobą - trzęsłam się w ramionach Gusa przytulając się do niego mocniej, jakbym się bała, że odejdzie. Przytulił mnie bliżej, gdy przylgnęłam do niego, czując drżenie, które przebiegło przez moje ciało. Serce go bolało, gdy widział mnie tak wstrząśniętą i bezbronną, więc ścisnął mnie mocniej, upewniając się, że wiem, że nigdzie się nie wybiera. Nadal delikatnie gładził moje plecy i szeptał kojące słowa, próbując mnie pocieszyć, złagodzić strach, który zdawał się mnie ogarniać. -Wszystko już w porządku - powtórzył łagodnym, ale stanowczym głosem -Jesteś bezpieczna. Nie zostawię cię, obiecuję. Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram - moje oczy lekko się zaszkliły -To było okropne... - szepnęłam, zamykając oczy, nadal się do niego tuląc. Jego serce bolało, gdy szeptałam o okropności swojego koszmaru. Nadal trzymał mnie blisko. -Skończył się już - zapewnił miękkim, ale uspokajającym głosem -To był tylko koszmar. Jesteś bezpieczna, a ja jestem tu z tobą. Nie pozwolę, żeby cokolwiek cię skrzywdziło - siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższy czas. Po pewnym czasie przestałam się trząść uspokajając się. Minuty mijały, a Peep trzymał mnie w ramionach, cicho pocieszając, aż drżenie ustąpiło, a me ciało stopniowo się rozluźniło. Jego oczy pozostały wpatrzone we mnie, uważnie obserwując zmianę w moim zachowaniu. W końcu się odezwał, jego głos był nadal miękki i delikatny. -No już, wszystko w porządku - zapewnił cicho, jego dłoń nadal gładziła me plecy. -Tak... jest lepiej... - szepnęłam ze zgodą odsuwając się lekko od niego. Peep rozluźnił nieco uścisk, gdy się odsunęłam, ale trzymał ręce na mych ramionach, zachowując delikatną i pocieszającą postawę. Spojrzał mi w oczy, szukając jakichkolwiek oznak niepokoju. -Chcesz porozmawiać o koszmarze? - zapytał cicho, a jego głos był pełen delikatnej troski -Czasami pomaga wyrzucić pewne rzeczy z piersi - pojrzałam na chwilę w podłogę -Znowu śnił mi się koszmar o moim ojcu... Nie mogę tego znieść... Mój koszmar się powtarza lub pogłębia... - spojrzałam na Peepa. Jego wyraz twarzy złagodniał, gdy wspomniałam o powracającym koszmarze z udziałem twojego ojca. Widział strach i traumę wyryte na mojej twarzy, a jego serce bolało z tego powodu. Delikatnie ścisnął me ramiona, a jego ton był pełen współczucia i zrozumienia. -Przykro mi, że masz takie sny - powiedział cicho -Ciągłe przechodzenie przez to musi być niezwykle trudne i przerażające - westchnąłem zgadzając się. Po chwili po prostu spojrzałam na pokój, po czym na niego. Obserwował, jak mój wzrok powoli przesuwał się po pomieszczeniu, przyglądając się otoczeniu. Pozostał milczący, dając mi przestrzeń do zebrania myśli i kontynuowania rozmowy, jeśli chce. -Gus... wiem, że jest wcześnie, ale... zaśpiewasz mi jedną ze swoich piosenek? Proszę... - błagałam go wzrokiem. Jego wyraz twarzy złagodniał jeszcze bardziej, w jego oczach pojawiła się mieszanina zaskoczenia i czułości. Nie spodziewał się tej nagłej prośby, ale błagalny wyraz mych oczu poruszył go głęboko. -Oczywiście - odpowiedział cicho, a jego głos był pełen szczerości. Poruszył się trochę, zmieniając pozycję tak, aby był skierowany twarzą w twarz bardziej bezpośrednio do mnie. -Który utwór konkretnie? - przez chwilę pomyślałam -"Absolute in Doubt" proszę - poprosiłam go. Skinął głową, przypominając sobie w myślach tekst i melodię. Mały uśmiech pojawił się w kąciku jego ust, gdy zaczął śpiewać. Jego głos był miękki i delikatny, a jednocześnie pełen surowych emocji. Znajome teksty unosiły się w powietrzu, a ich znaczenie nabrało w tym momencie nowej warstwy głębi i intymności. Gdy słowa wypłynęły z jego ust, Peep wytrzymał moje spojrzenie, a jego oczy wyrażały mieszaninę pocieszenia i zrozumienia. Słuchałam słów, które śpiewał, cicho ale czule. Uwielbiałam go słuchać. W końcu, kiedy Gus skończył, westchnęłam -Dziękuję - uśmiechnął się ciepło, gdy skończył śpiewać, zauważając prawdziwe uznanie w moim głosie. -Nie ma za co - odpowiedział cicho, wciąż nie spuszczając ze mnie oczu. Wyciągnął rękę i opuszkami palców delikatnie muskał mój policzek. -Wiesz, śpiewanie tych piosenek jest łatwiejsze, gdy wiem, że słuchasz -Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa. Po chwili wpadłam na pomysł, rozszerzając przy tym oczy -Czy Twoja mama ma w domu kartkę papieru, ołówek i gumkę do mazania? - zapytałam. Jego brwi uniosły się lekko z ciekawości na moje nieoczekiwane pytanie. -Papier, ołówek i gumka? - powtórzył z nutą intrygi w głosie -Tak, myślę, że tak - odpowiedział -Dlaczego ich potrzebujesz? - wyprostowałam się trochę -Dawno nie rysowałam, a bardzo lubię rysować. Może dzięki rysowaniu na chwilę zapomnę o ojcu... - wyraz twarzy Peepa złagodniał jeszcze bardziej, gdy wyjaśniłam, że chce rysować. Rozumiał terapeutyczną moc kreatywności i potrzebę znalezienia ujścia, aby odwrócić uwagę od bolesnych myśli. -Jestem pewien, że moja mama ma wszystko, czego potrzebujesz - powiedział łagodnie -Pozwól, że ją zapytam - szybko wstał z łóżka i opuścił pokój, znikając w korytarzu. Ja nie czekając na nic, sama wstałam i poszłam za nim, żeby nie było że jestem nie odważna. -O dzień dobry, młodzi - kobieta siedziała luźno na sofie przeglądając TV. Jej uśmiech był ciepły i serdeczny, jak zawsze, gdy byliśmy w pobliżu. -No heja mamo - odpowiedział Gus, a ja zaraz po nim, odwzajemniając uprzejme powitanie. -Czy wszystko jest w porządku? - zapytała. -Wszystko w porządku, mamo - odpowiedział jej syn swobodnym, ale ciepłym głosem -Lydia chciała tylko zapytać, czy masz trochę papieru, ołówka i gumki do mazania - jego matka zastanawiała się przez chwilę, jej wzrok przeskakiwał między mną a swoim synem. -Tak, mam to wszystko -potwierdziła po krótkiej pauzie -Dlaczego ich potrzebujesz? - szybko westchnęłam z lekkim uśmiechem -Chciałem coś narysować... Lubię rysować i miałam zły sen. Pomyślała że może rysowanie pomoże mi o tym zapomnieć - powiedziałam. Rodzicielka pokiwała głową ze zrozumieniem, gdy wyjaśniałam powód, dla którego chce rysować. Jej oczy błyszczały mieszaniną empatii i życzliwości. -Oczywiście - powiedziała łagodnie -Już ci przyniosę wszystko, czego potrzebujesz, Lydio - podeszła do szafy, która na górze miała szybę a za nimi książki, a w dolnej partii szafki. Schyliłam się otwierając je i zaczęła w nich szperać, wyciągając szkicownik, zestaw ołówków, temperówkę i gumkę. Podała mi je z delikatnym uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech. -Dziękuję bardzo - powiedziałam biorąc to, co mi podano i skierowałam się do kuchni siadając przy stole. Otworzyłem szkicownik, zaczęłam myśleć o obrazie. Mama Gusa uśmiechnęła się ciepło na moje podziękowania, nie spuszczając wzroku z każdego mego ruchu. Patrzyła wraz z Peepem, jak siadam przy stole w kuchni, otwieram szkicownik i zaczynam myśleć o obrazie, który chce stworzyć. Peep pozostał w pobliżu, w niewielkiej odległości uważnie obserwując. Na jego twarzy malowała się mieszanina ciekawości i troski, jego umysł niewątpliwie wciąż był skupiony na moim wcześniejszym koszmarze. Odwróciłam głowę w ich stronę opierając rękę na oparciu krzesła. -Miło, że jesteście ciekawi, ale nie narysuje niczego, jeśli będziecie się patrzeć - powiedziałam spokojnie, by nikogo nie urazić. Peep zachichotał cicho, słysząc mój komentarz, zdając sobie sprawę, że spojrzenia jego i jego matki rzeczywiście utrudniały mi skoncentrowanie się na rysowaniu. -Masz rację - przyznał, a w jego głosie powróciła nuta beztroski -Damy ci trochę przestrzeni - oboje się odwrócili w stronę TV udając że ich coś tam interesuje. Peep usiadł zaraz obok swojej matki. Kiedy Gus i jego matka przestali na mnie patrzeć, wróciłam do obrazu. Nie musiałam długo czekać, zanim zaczęłam rysować na papierze. Minuty mijały, a ja jeszcze bardziej zagłębiałam się w rysowanie. Spojrzenia Gusa i jego mamy od czasu do czasu przesuwały się w stronę stołu w kuchni, gdzie byłam pochłonięta swoim rysunkiem. Starali się nie okazywać zbyt oczywistej ciekawości, wiedząc, że potrzebuje przestrzeni, aby się skupić. Peep spoglądał na mnie z sofy, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, gdy zauważył, jak głęboko jestem pochłonięta procesem twórczym. Wreszcie minęła godzina. W tym czasie zdążyłam się wiele razy przeciągać i prostować. Kiedy skończyłam, podpisałam datę -Skończyłam - rzuciłam wstając z krzesła wraz z obrazkiem odwróconym do mnie. Kiedy wstałam z krzesła i oznajmiłam, że skończyłam, uwaga Gusa i jego matki ponownie skupiła się na mnie. Widzieli na mej twarzy poczucie spełnienia zmieszane z nutą kontemplacji. -Czy możemy zobaczyć? - Peep zapytał ciepło, a w jego oczach czaiła się ciekawość. Ciekawski Peep. Bez słów podeszłam do nich ze szkicownikiem. -Jak coś, to ja się jeszcze ucze - ostrzegłam , a następnie zwróciłam szkicownik w ich stronę. Na papierze był rysunek przedstawiający Gusa i mnie, kiedy byliśmy mali, z uśmiechami na twarzach. Kiedy Peep i jego matka patrzyli na rysunek, ich oczy rozszerzyły się w mieszaninie zaskoczenia i podziwu. Szkic uchwycił moment z przeszłości, przedstawiający mnie i Gusa jako dzieci, uśmiechających się niewinnie. Matka Gusa westchnęła cicho i położyła rękę na ustach -To jest piękne - szepnęła cicho, jej oczy chłonęły każdy szczegół dzieła sztuki. Rysunek również uderzył Peepa. Uważnie studiował obraz, jego wzrok zatrzymał się na młodzieńczych wersjach siebie i mnie. -Tak Pani myśli? - zwróciłam uwagę na niej. Rodzicielka uśmiechnęła się ciepło, nie odrywając wzroku od rysunku -Absolutnie - odpowiedziała szczerze -To wspaniały szkic. Wyraz waszych twarzy... naprawdę oddaje niewinność dzieciństwa. Masz talent Lydio - Peep skinął głową, zgadzając się, nie spuszczając wzroku z rysunku -Tak, to jest niesamowite - zgodził się cicho -Naprawdę ożywiłeś te wspomnienia - uśmiechnęłam się na te słowa. -W takim razie to dla was - powiedziałam kładąc to na stoliku kawowym, który stał przed nimi. -Możecie sobie umieścić to w ramce lub czymkolwiek innym - stanęłam niewinnie prosto. Jego mama wstała podchodząc, obdarzając mnie ciepłym przytulasem, to samo potem zrobił Peep. Oczy matki zabłysły wdzięcznością, gdy podawałam im szkic kładąc go na stoliku do kawy -Och, dziękujemy, słońce - powiedziała szczerze -Znajdziemy dla niego specjalne miejsce w domu. Peep obserwował wymianę zdań między mną a jego matką, a jego serce wezbrało mieszaniną podziwu i miłości do mnie. Wiedział z pierwszej ręki, jaki posiadam talent, a widok, jak matka docenia moją pracę, napełnił go poczuciem dumy. Uśmiechając się, wymieniłam tylko spojrzenie z Gusem. -Jeszcze raz dziękujemy, a teraz zróbcie sobie śniadanko, przecież będzie południe - powiedziała kobieta. Zaśmiał się cicho, słysząc przypomnienie matki -Masz rację, mamo - odpowiedział -Chyba powinniśmy zjeść śniadanie - spojrzał na mnie, a w jego oczach widać było rozbawienie. -Jesteś głodna? - zapytał, znając już odpowiedź. -Tylko trochę, mi wystarczą płatki i mleko - powiedziałam, siadając na sofie. Nie byłam super głodna, ja rano po przebudzeniu nie czuje głodu i też zazwyczaj go nie jadam, ale tu musiałam niestety to zmienić. -Tylko płatki i mleko? - Peep droczył się delikatnie, a jego oczy błyszczały serdecznym humorem -Wiesz, że możesz zjeść więcej, prawda? - ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego matka wtrąciła się z porozumiewawczym uśmiechem. -Nie martw się. Płatki i mleko to dla niej - puściła mi oczko, ja na to się uśmiechnęłam. Słysząc to, Peep zachichotał ponownie, lekko potrząsając głową -Okej, mamo - powiedział lekkim i żartobliwym tonem -W takim razie zjemy płatki z mlekiem - Peep ruszył się z miejsca, kierując się do kuchni, a ja podeszłam do stołu -Jeśli chcesz, weź sobie coś innego, mi starczą płatki - uśmiechnęłam się. -Nie, nie - odpowiedział z uśmiechem, krzyżując ramiona na piersi -Powiedziałaś płatki i mleko, więc to właśnie zjemy oboje - jego mama zachichotała cicho w tle, obserwując wymianę zdań między nami. Wyglądało na to, że lubiła przekomarzania się i czułe dokuczanie.
-No jak wolisz - powiedziałam obojętnie i usiadłam do stołu. Obserwowałam, jak robi nam jedzenie. Już gotowe zjedliśmy i daliśmy puste naczynia do zmywarki. Posiedzieliśmy chwilę z jego mamą, a wieczorem poszliśmy do naszej sypialni kładąc się na łóżku i przytulając. Godziny mijały, a my leżeliśmy w różnych dziwnych pozach oglądając coś w naszych telefonach, nudno było w chuj. W końcu ja, geniusz, wpadłam na pomysł żeby nas trochę rozruszać. Wyłączyłam telefon i wspięłam się na Peepa uśmiechając się -Co tam Pani chciała? - zapytał równie z uśmiechem -A tak tylko rozruszać trochę atmosferę - powiedziałam, po czym pocałowałam go. On od razu odwzajemnił pocałunek, owijając swoje ręce wokół mojej talii. -Rozruszać atmosferę, mówisz - powiedział po między pocałunkami i przewrócił mnie na plecy. Teraz on wisiał nade mną. Swoje pocałunki przeniósł na mą szyję, ja tylko dyszałam lekko pod jego dotykiem ust. Jedna z jego rąk powędrowała pod bluzę, do mojej klatki piersiowej, ściskając mnie za pierś. Ja wydałam z siebie cichy jęk. W końcu zdjął z siebie podkoszulek, odsłaniając resztę swoich tatuaży, po czym wrócił do moich ust. Przyłożyłam swoje dłonie do jego torsu, a ten na nas ściągnął koc. Sama z siebie zdjęłam bluzę, pod którą nic nie miałam, on tylko zerknął i zajął je masować, dalej mnie całując. W pewnym momencie zaczął zjeżdżać w dół, pierw całując i muskając mnie po szyi, następnie po piersiach, brzuchu i w końcu nie daleko wrażliwego miejsca -Mogę? - wyszeptał patrząc na mnie z dołu. Pokiwałam głową na znak zgody, a ten zsunął ze mnie spodnie wraz z bielizną. Moje dłonie wplątały się w jego włosy, a z moich ust wychodziły ciche jęki. Dłuższą chwilę lizał mnie i całował na dole, po czym pociągnęłam jego twarz w górę, na co on od razu się podniósł -Chcę cię - wyszeptałam przy jego ustach. Spojrzał na moje usta dając mi jednego całusa, po czym podniósł się szybko zaglądając do swojej torby. Nie wiem kiedy on kupił prezerwatywy, ale wyciągnął je wracając do mnie. Pod kocem pomogłam mu zsunąć dolną partię ubrań, w tedy on założył jedną prezerwatywę -Jesteś pewna? - wyszeptał, kiwnęłam głową, a ten wszedł ostrożnie we mnie. Z moich ust wydobył się jęk. Gdy zaczął się poruszać coraz szybciej, widział że chcę wydać głośniejsze jęki, dlatego zakrył me usta swoją dłonią. Powietrze stało się dusznie. Po kilku udanych ruchach, doszliśmy.
![](https://img.wattpad.com/cover/379764024-288-k37197.jpg)
CZYTASZ
Every Time I heard Your Voice
FanficCzy można się NIE zakochać w przyjacielu, którego zna się od młodzieńczych lat? Czy mogłabym nie być nieprzytomna, kiedy on się we mnie zakochuje? 17'letnia Lydia Hansley spotyka po dawnych latach swojwgo przyjaciela, 20'stoletniego Gutava Åhr'a w w...