Fiveteen

1 0 0
                                    

Cisza w pokoju zdawała się wzmacniać moje szeptane słowa. „Jestem tym wszystkim zmęczona" -- wyznałam sobie, a mój głos ledwo brzmiał jak szept. Wyczerpanie i zmęczenie przeniknęły do ​​moich kości, a ciężar okoliczności przygniatał mnie. Pokój ze swoimi czterema ścianami zapewniającymi pozory bezpieczeństwa, nagle wydał się ciasny i pozbawiony komfortu, o jakim marzyłam. Siedziałam tam dłuższą chwilę i w końcu postanowiłam się ubrać. Wstałam i podeszłam do swojej torby, a gdy się do niej schylałem, nagle poczułam straszny ból w żebrach, przez co upadłam i głośno krzyknąłem „ała". Nieoczekiwana intensywność bólu zmusiła mnie do wydobycia się ze swoich ust ostrego krzyku. Złapałam się za bok, a ból odbijał się echem w moim tułowiu, okrutne przypomnienie fizycznych żniw, jakie musiało wytrzymać moje ciało. Przez ból położyłam się na wykładzinie, dalej trzymając się w miejscu bolącego miejsca. Wzrok utkwiony był w suficie, jak gdyby zwykła biała przestrzeń zawierała odpowiedzi na moją cichą prośbę. Moje myśli skupiły się na Gusie, jego esencja stała się ostatnią deską ratunku w moich burzliwych emocjach. Moje najgłębsze ja cicho błagało Gusa, aby  przyszedł teraz, aby pozostał stale obecny pośród mojej osoby. Ból powoli ustawał, ale nie cały. Zebrała siły by się podnieść i przenieś się na łóżko, co mi się ledwo udało. Leżałam tak zwinięta na łóżku, wzrok miałam utkwiony w podłodze, ale czasami moje oczy same z siebie się zamykały. Po dłuższym czasie Gus wszedł do pokoju. Jego oczy rozszerzyły się, gdy przyjrzał się mojej zwiniętej postaci na łóżku, a na jego czole pojawił się zmartwiony grymas. -Lydia - powiedział cicho, a w jego głosie była mieszanina troski i czułości -Co się stało? Wszystko w porządku? - na jego głos otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, nawet nie podnosząc się -Nie chcę cię martwić, ale... nie wiem, czy wszystko w porządku... - ledwo wypowiedziałam. Peepa zaniepokojenie pogłębiło się, gdy usiadł na łóżku kładąc dłoń na mojej nodze, a jego oczy skanowały moją zwiniętą postać. Zauważył moje wahanie i sposób, w jaki unikałam bezpośredniego kontaktu wzrokowego. -Co masz na myśli?... - zapytał głosem pełnym zmartwienia i nutą strachu -Co się dzieje? Proszę, Lydia, możesz mi powiedzieć wszystko. Jestem tu dla ciebie - wzdychnęłam ciężko -Chciałam się ubrać, lecz kiedy pochyliłam się nad torbą, upadłam na podłogę, bo zaczęłam odczuwać straszny ból w tym miejscu - pokazałam miejsce bólu. Oczy podążały za moim gestem, zauważając miejsce, w którym wskazałeś źródło bólu. Troska wyryła zmarszczki na jego twarzy, gdy przyjmował przekazywane przez moje informacje. -Czy mogę zobaczyć? - zapytał delikatnie, jego głos był miękki. Chciał ocenić sytuację, zrozumieć zakres mego bólu i sprawdzić, czy jest coś fizycznie widocznego, co mogłoby wyjaśnić mój dyskomfort. Ledwo wstałam i chwyciłam dół bluzy -Tutaj nic nie ma, po prostu boli... - kiedy podwinęłam bluzę, na moim nagim ciele w miejscu bólu pojawił się lekko niebiesko fioletowy ślad, przez co moje zdanie się ucięło. Peepa Serce zamarło, gdy powoli podciągnęłaś bluzę, odsłaniając niebiesko fioletowy znak na skórze. Na widok siniaka natychmiast w jego głowie zabłysły sygnały alarmowe. Delikatnie wyciągnął rękę, palcami delikatnie śledząc kontur przebarwienia. -Czy boli, kiedy tego dotykam? - zapytał, a jego głos był pełen mieszaniny zmartwienia i złości. Wzdrygnęłam się, gdy Peep zaczął dotykać miejsca, w którym bolało -Auć... - powiedziałam cicho. Moja wzdrygająca odpowiedź potwierdziła podejrzenia Peepa, powodując, że jego wyraz twarzy jeszcze bardziej pociemniał. Jego dłoń zatrzymała się na chwilę, słysząc moją reakcję, po czym niechętnie się cofnęła. -Lydia... - powiedział łagodnie, ale stanowczo -Powiedz mi prawdę. Czy ból zaczął się dzisiaj, czy występuje od... - przerwał, jego wzrok utkwiony był w siniaku. Westchnęłam -Od czasu pobytu w szpitalu czułam się dobrze. Wczoraj bolało mnie tylko trochę, serio trochę... A dzisiaj? Nie tylko upadłam z powodu bólu, ale pojawił się na moim ciele dziwny siniak w miejscu, w którym nie było... - oczy zmrużyły się, gdy słuchał moich wyjaśnień, łącząc kropki w swoim umyśle. Świadomość, że siniak pojawił się po nasileniu bólu, tylko zwiększyła jego niepokój. -Dlaczego nic nie powiedziałaś wcześniej? - zapytał z mieszanką zmartwienia i frustracji w głosie - lekko się oburzyłam, ale nie pokazywałam tego -Mówię Ci, że ból zaczął się dopiero wczoraj, myślałam, że to przejściowe... Może przejdzie... - ostatnie zdanie powiedziałam nie przekonana. Wyraz jego twarzy złagodniał nieco, gdy wyjaśniłam swoje wahanie, czy wcześniej wspomnieć o bólu. Ale pod powierzchnią jego zmartwienie wciąż kipiało. Znał mnie na tyle dobrze, że wyczuł, że nie do końca byłam przekonany własnymi słowami. -Ale to nie zniknęło - zauważył delikatnie -Teraz jest gorzej, a ten siniak... - jego głos się urwał, a sugestia pojawienia się siniaka wisiała ciężko w powietrzu. Szybko zakryłam to bluzą -W porządku... Nie martw się o mnie - spojrzałam w oczy Peepowi. Widział, jak szybko ściągnęłam bluzę, ukrywając siniak przed wzrokiem. Był to gest zaprzeczenia, próba ukrycia realności sytuacji. Wiedział jednak, że lepiej nie pozostawiać tego bez komentarza -Lydia... - powiedział stanowczo, jego wzrok był utkwiony w moim -Nie mogę się nie martwić. Cierpisz, a teraz masz siniaka. Za bardzo mi na tobie zależy, żeby się nie martwić -delikatnie ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam mu w oczy -Kocham cię, Gus, ale poważnie, wszystko jest w porządku - jego serce bolało, gdy objęłam jego twarz, delikatny dotyk mych rąk stanowił wyraźny kontrast z bólem i zmartwieniem, które przez niego przepływały. Moje zapewnienie, że wszystko jest w porządku, tylko zwiększyło jego frustrację. -Ale to nie jest w porządku - zaprotestował, wpatrując się w me oczy -Cierpisz, Lydia. Upadłaś z tego bólu. I ten siniak... Nie mogę tego tak po prostu zignorować - westchnęłam. Wiedziałam, że Peep ma rację, ale nie chciałam go martwić -Zróbmy tak... Poczekamy kilka dni, a jeśli sytuacja się pogorszy, coś z tym zrobimy wtedy, dobrze? - początkowy opór Gusa nieco osłabł, gdy zaproponowałam kompromis. Widział determinację w moich oczach i wiedział, że próbuje go chronić -Kilka dni - powtórzył jak echo, a w jego głosie pobrzmiewała rezygnacja -Ale jeśli sytuacja się choćby odrobinę pogorszy, pójdziemy do lekarza. Koniec z czekaniem - kącik moich ust uniósł się lekko i kciukiem pogłaskałam policzek Gusa -Zgoda - powiedziałam i pocałowałam go czule. Jego zmartwienie i frustracja nadal się utrzymywały, ale mój pełen miłości pocałunek zdołał je trochę złagodzić. Wziął głęboki oddech, doceniając chwilę czułości. -Kocham cię, Lydia - szepnął, a jego głos był mieszanką miłości i determinacji -Proszę, nie ukrywaj przede mną swojego bólu. Chcę być przy tobie bez względu na wszystko - o tym mówiłam. -Ja też cię kocham, Gus, i cóż, nie będę tego ukrywać - przysunęłam swoje czoło do jego, opierając je i zamykając na chwilę oczy. Peep również zamknął oczy, rozkoszując się intymną chwilą między nami. Delikatny ciężar mojego dotyku zdawał się przynosić poczucie komfortu i pewności. Jego dłoń delikatnie znalazła drogę do mojego boku, zatrzymując się tuż nad miejscem, w którym znajdował się siniak, uważając, aby nie wywierać żadnego nacisku. Był to cichy gest opiekuńczości i wsparcia, przypomnienie, że zawsze był przy mnie. Nagle ktoś zapukał do drzwi i je otworzył -Puk, puk, przepraszam kochani, ale zrobiłam śniadanko - powiedziała matka Gusa. Ciche pukanie, po którym nastąpiło delikatne otwarcie drzwi, wyrwało nas oboje z intymnej chwili. Rodzicielka swojego syna zajrzała do pokoju, a jej ciepły głos oznajmił, że jest śniadanie. Peep, wciąż trzymając mnie, skierował swoją uwagę na matkę -Dziękuję, mamo - odpowiedział z lekkim uśmiechem, wciąż trzymając rękę na mym boku. Jego mama tylko się cieple uśmiechnęła, po czym wyszła z pomieszczenia. Chwila komfortu i połączenia między wami została chwilowo zakłócona przez jej wtrącenie, ale atmosfera nadal miała nutę czułości. -Chodź - powiedział łagodnie Gus, a jego głos przyciągnął mnie z powrotem do teraźniejszości -Chodźmy zjeść śniadanie - niechętnie cofnął rękę, nie chcąc sprawiać mi bólu, i wstał z łóżka. Ja też wstałam, chwyciłam Peepa za rękę i oboje poszliśmy w stronę kuchni. Przy stole siedziała jego mama, a na stole leżały naleśniki z bitą śmietaną. W powietrzu unosił się zachęcający aromat świeżo upieczonych naleśników z bitą śmietaną. Rodzicielka siedziała przy stole, a jej ciepły uśmiech powitał nas oboje. -Siadajcie - nalegała, wskazując wolne miejsca wokół stołu -Mam nadzieję, że jesteście głodni - usiedliśmy z Gusem do stołu -Dziękuję, proszę Pani - uśmiechnęłam się do niej, po czym chwyciłam widelec i ostrożnie zaczęłam jeść. Rodzicielka rozpromieniła się, słysząc moją uprzejmą odpowiedź, a jej instynkt macierzyński przejął kontrolę -Nie ma za co, kochanie - odpowiedziała szczerze, a w jej głosie pobrzmiewała nuta ciepła. Gdy zaczęłam jeść, puszyste naleśniki i kremowa bita śmietana zdawały się rozpływać w ustach, wnosząc w tę chwilę prostą, ale zachwycającą przyjemność. Peep przyłączył się, a jego apetyt rozbudził smakowity widok i zapach jedzenia. 

Every Time I heard Your VoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz