One

4 0 0
                                    

Czy ja jestem zdolna? Czy kiedykolwiek byłam? Czy będę?

Tego się sama nie dowiem, więc... Kto mi to powie?

No nikt.

Nowa szkoła, nowy rozdział - mawiają.
Poznasz tam nowych przyjaciół i może nawet jakiegoś kawaleria - A może nie chce? Może się boję? Może chce to co było kiedyś? Może wcale nie chce przyszłości? Zapytał mnie ktoś o to? Nie. -Mam nadzieje że ci się tam spodoba - powiedziała ciemna blondynka, w nie długich włosach. -A bo ja wiem... Żadna szkoła nie jest fajna - odpowiedziałam pijąc wodę, wpatrując się w okno. -Oj tam...- rodzicielka spojrzała na mnie. -Nie będę ci przecież mówić, jak to było w moich czasach kiedy byłam w twoim wieku, bo to nie o tu to chodzi Lydka. Chcę żebyś była szczęśliwa, chociaż trochę...

-Oj mamuś... - spojrzałam na nią po czym podeszłam i ją przytuliłam. -Kocham cię bardzo, wiesz o tym.

-Ja ciebie też kochanie - uścisnęłyśmy siebie nawzajem, po czym mama wyszła z pokoju. Ja tylko wzdychnęłam rozglądając się po pokoju i stwierdziłam że jeszcze parę minut rysowania nie zaszkodzi. Znów usiadłam do biurka, chwytając za ołówek i skupiając się na nie dokończonym obrazku, zaczęłam rysować. Najczęściej rysowałam postacie, a przeważnie kobiety. Lubiłam rysować ich ciała i wyobrazić sobie swoje fikcyjne postacie. I to nie były same chude, szczupłe talię, lecz inne też. Najmniej lubiłam rysować twarze, przez co zazwyczaj opuszczałam ten element rysunku. Twarz jest najważniejsza - mawiają. Owszem ale jak ktoś jej nie potrafi rysować, to lepiej w nią nie rbnąć, a zwłaszcza że wiesz że może ona wyjść bardzo źle.

Jutro pierwszy dzień w nowej szkole, trochę się stresuje, w sumie tak jak każdy praktycznie ale u mnie stresy bywają dosyć... Bolesne psychicznie. Stres, to mój strach i wróg, którego nie mogę się pozbyć. Porysowałam jeszcze trochę, po czym zamknęłam szkicownik i przeniosłam się na łóżko, gdzie przebrałam się w piżamę i nastawiłam budzik na rano. 6.20 świetnie...

Nazajutrz

Stałam na tym głupim i obleśnym przystanku autobusowym czekając na szkolnego busa. Z jednej strony fajnie że mają swojego busa i nie muszę chodzić na nogach lub jeździć tymi jakże super społecznymi autobusami, w których najprawdopodobniej spotkałabym jakiegoś menela lub starego dziada, który myśli że żyje w swoich młodzieńczych latach i zdoła mnie poderwać swoimi zarywkami.

No chyba kurwa nie.

Po 5 minutach w końcu przyjechał.

Była dość zimna jesień w tym roku, więc zdążyły mi już odmarznąć moje palce u stóp oraz u rąk. Nie jestem raczej zwolenniczką rękawiczek czy innych takich rzeczy. Wzdychnęłam do siebie. Weszłam po schodkach do busa i zajęłam wolne miejsce, na szczęście nie było dużo ludzi. Założyłam słuchawki i z nutką swoich ulubionych kawałków jechałam do szkoły. Być może i jestem dziwna ale... Czy tylko mnie nie pokoi słowo "szkoła"? W jednym stopniu to mnie przeraża, stresuje i nie pokoi. Gdy myślę że mam błądzić na korytarzach, spojrzeć na ten budynek lub usiąść w ławce, to mnie przeraża. Albo ci ludzie, którzy cię zmierzają wzrokiem, a ty zastanawiasz się czy to przez swój wygląd czy też prze coś innego. Błagam powiedzcie że nie tylko ja...

Po mimo że to "nowy rozdział" to już mam dość. Pff no raczej, że za pozytywną osobą to ja nie jestem, po mimo że mój wygląd twierdzi inaczej, przynajmniej tak twierdzi moja mama. Gdyby nie moja mama, to nie wiem jakbym sobie poradziła w życiu, zawsze mnie wspiera i to nie ważne czego bym nie zrobiła, bądź zrobiła.

Every Time I heard Your VoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz