10

318 85 7
                                    

Tristan

– Chodźcie. Nic tu po nas – rozkazałem władczo pozostałym, nie zwracając już uwagi na zszokowaną dziewczynę.

W tym momencie z ziemi poderwał się staruszek. Dopadł do mnie i zaczął błagać, wskazując na Sheri:

– To jeszcze dziecko. Zagubione i chore. Nie bierzcie jej słów za pewnik, nie wie, co mówi. Jest zagubiona, przestraszona. Nie chcę, by przejmowała zobowiązania, które nie należą do niej. To nie jej sprawa, a nasza i...

– Słowo się rzekło – przerwałem mu słowotok, bo jego pieprzenie mnie nie interesowało. – Ta mała jest moja. Nic tego nie zmieni.

– Błagam... Niech pan weźmie co zechce z naszej księgarni, ale Sheri jest już wyjątkowo poszkodowana przez życie, by spotkało ją coś złego – jęczał staruch.

Och, mógłbym go zdzielić, jak wcześniej zrobił to jedne z moich ludzi, ale dziewczyna pokazała już, że jej zależy na tych dziadkach, nie chciałem więc bardziej ich krzywdzić. W końcu zależało mi na niej, nie na nich.

– A kto powiedział, że spotka ją coś złego? – mruknąłem, patrząc nie na księgarza, a stojącą nieopodal Sheri. – Może to właśnie uśmiech losu dla tej małej? Hm?

Staruch zaniemówił. Już miałem więc ruszyć w dalszą drogę do drzwi, gdy nagle potknąłem się o coś leżącego na ziemi. Zmełłem w ustach przekleństwo i już zamierzałem wykopać przedmiot spod moich nóg, gdy zobaczyłem, że to książka, a przecież książki, bym nie zniszczył, dlatego pochyliłem się i podniosłem porzucony na podłodze egzemplarz. I wtedy spostrzegłem, że trzymałem w rękach egzemplarz Mafijnego Księcia, książki, którą interesowała Sheri.

No proszę. To chyba znak. Uśmiechnąłem się do siebie, po czym oświadczyłem do sprzedawcy, wykorzystując moment, że moich podwładnych nie było już w sklepie:

– Albo wiesz... Coś jednak sobie stąd wezmę!

– To moja książka! – pisnęła dziewczyna, która najwyraźniej dopiero w tej chwili ocknęła się z szoku.

– Wiem. Dlatego uznam to za pożyczenie. Będziemy mieć okazję, by spotkać się znowu. – Puściłem do niej oko, po czym rozpiąłem kombinezon na piersi i schowałem egzemplarz pod jego materiałem. Nie mogłem dopuścić, by reszta zobaczyła, że go zawłaszczyłem. Nie daliby mi żyć. Ojciec również. Przecież książki to zło...

Wyszedłem przed księgarnię. Moi ludzie czekali na mnie przy swoich motorach.

– Poinformujcie księgowych, że dług księgarni Abbottów jest uregulowany – stwierdziłem stanowczo.

– Mają wpisać tę maszkarę w ich miejsce? – zapytał Oli.

Poczułem złość, która kazała mi pchnąć go z taką mocą, że aż wpadł na pobliską maszynę i przewrócił się wraz z nią. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale to coś kazało mi bronić Sheri.

– Ta „maszkara" – zasyczałem wściekle – należy do mnie. Dlatego nie życzę sobie, by ktokolwiek w ten sposób się o niej wyrażał. To moja zabawka i moja własność! Nikt nie ma prawa jej tknąć ani obrażać! Zrozumieliście?

– Ta... Tak, szefie – jęknął Oli, a reszta mu zawtórowała.

– Świetnie. I na żadną listę mi jej nie wpisywać – dodałem wciąż zły. – Tak jak już powiedziałem: to nie jest dłużniczka ojca. A moja. Sam się z nią rozliczę.

– Ale księgowi będą pytać gdzie kasa. Te dziadki wiszą nam sporo – zaryzykował dalsze wkurwianie mnie Thor. – Jak im wyjaśnimy, że dziś wróciliśmy z niczym?

Miałem ochotę przywalić i jemu, ale w ostatecznym rozrachunku miał rację. Zaufani ludzie ojca szybko zorientują się, że pieniądze z księgarni przepadły, a wtedy doniosą o tym burmistrzowi, który z kolei wyciągnie jak nie ode mnie, to od któregoś z tu obecnych informację co się dziś wydarzyło, a wtedy biada nie tylko mi, ale przede wszystkim Sheri. Nie mogłem tego tak zostawić. To byłoby za duże ryzyko dla niej.

– Pieniądze się znajdą – mruknąłem zamyślony.

– Skąd, skoro ta dziewczyna nie wygląda na bogaczkę? – zaoponował Arsen. – Coś mówiła o swojej kawiarni. Nie sądzę, by to był dochodowy biznes, zwłaszcza w tej okolicy. To dzielnica biedoty i...

– Pieniądze się znajdą – powtórzyłem z naciskiem. – Ja się nimi zajmę.

Moi towarzysze popatrzyli na mnie zaskoczeni, ale nie zamierzałem im się tłumaczyć. Jeszcze dziś zawiozę księgowym ojca zaległą kasę. Niech się nią udławią, a Sheri będzie bezpieczna i... w pełni moja!

Zadowolony ze swojego chytrego planu wskoczyłem na motor.

Król MiastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz