1

1.9K 154 9
                                    

Wiele można zdziałać nienawiścią, ale jeszcze więcej miłością.

William Shakespeare

Sheri

– Siedem... Siedem pięćset... Osiem. Osiem pięćset... Dziewięć... – liczyłam na głos leżące przede mną na ladzie pieniądze, by po chwili oświadczyć: – Jest dokładnie dziesięć tysięcy osiemset dwadzieścia trzy i czterdzieści pięć centów.

Siedząca przy barowym krześle naprzeciwko mnie Mia, entuzjastycznie klasnęła w pulchne dłonie.

– Brawo, Sheri. To najlepszy wynik w całej historii Kawowej rozkoszy!

– Dałyśmy radę – odpowiedziałam z uśmiechem.

Przyjaciółka pokręciła głową.

– Ty dałaś. To twoja zasługa – stwierdziła.

– Twoja także. Bez ciebie, bym nie podołała – żachnęłam się, bo słowa przyjaciółki wydawały mi się niesprawiedliwe. Nie tylko ja pracowałam ciężko na zarobione pieniądze. Mia była najlepszą cukierniczką w mieście. Cieszyłam się, że jest w moim zespole. Ona najwyraźniej jednak nie zamierzała ustępować mi pola, bo stwierdziła zapalczywie:

– Ale to nie ja, a ty zrobiłaś odpowiednią reklamę i rozkręciłaś biznes, który upadał. Jest dobrze, a będzie tylko lepiej. Dzięki tobie kawiarnia przetrwa. Babcia byłaby z ciebie dumna, Sheri!

Babcia... To słowo sprawiło, że poczułam gulę w gardle.

– Naprawdę tak sądzisz? – zapytałam zdławionym od wzruszenia głosem.

To już pół roku odkąd jej zabrakło, a ja wciąż nie pozbierałam się po tej stracie.

– Oczywiście, kochanie – odpowiedziała Mia, zaciskając dłoń na mojej dłoni. – Nie sprzeniewierzyłaś tego, co ci zostawiła, a rozwijasz to. Kawowa rozkosz była dla niej bardzo ważna. Kochała to miejsce! – Zrobiła ruch wolną ręką i wskazała na parędziesiąt zdjęć zdobiących jedną ze ścian pomieszczenia. Na wszystkich była Greta. Moja babcia w różnym wieku pozowała ze swoimi klientami i przyjaciółmi we wnętrzu lub na tle kawiarni, a ja wiernie jej towarzyszyłam – najpierw jako mała dziewczynka, potem nastolatka i w końcu jako dorosła kobieta, którą się stałam, a którą ona postanowiła opuścić podążając śladem moich rodziców.

Z trudem pohamowałam łzy.

– Brakuje mi jej – wyznałam szeptem, bo gdybym powiedziała to głośniej, mogłabym się rozpłakać, a tego nie chciałam.

– Wiem, skarbie. – Mia wzmocniła uścisk. – Ale ona jest tu z nami, pilnuje cię. To miejsce to Greta. Dopóki ono istnieje, jej cząstka wciąż jest na ziemi.

– Dlatego tak mi zależy na tej kawiarni – przytaknęłam.

– Wiem i świetnie ci idzie dbanie o nią – skomentowała. – Spłaciłaś hipotekę i inne długi babci, a teraz zaczynasz zarabiać. Jest dobrze, a będzie tylko lepiej. I kto wie? Może za jakiś czas będziesz mieć nie jeden, a więcej lokali? Pomyśl. Własna sieć kawiarni. Kawowa rozkosz od Sheri Brooks podbije Amerykę.

Parsknęłam śmiechem. To było piękne marzenie, ale jego irracjonalność mnie rozbawiła.

– Na razie całkowicie wystarczy mi to, co mam obecnie – powiedziałam. – Utrzymanie firmy w tym mieście to nie lada wyzwanie. Istna walka. Już i tak prawie nie śpię, bo sprawy kawiarni spędzają mi sen z powiek. Więcej problemów, bym nie udźwignęła. Zbyt wiele mnie to kosztuje.

Król MiastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz