Właśnie skończyłem lekcje. Była piętnasta, a dokładnie dziesięć po. Nie chciałem wracać do domu, szczerze nienawidziłem tego miejsca. Rodzice nigdzie nie pracowali, a przez swoje lenistwo stracili także zasiłek dla bezrobotnych. Można powiedzieć, że moi "najbliżsi" byli po prostu zwykłymi biedakami, którzy jakimś cudem nie zostali jeszcze eksmitowani z tej starej kamienicy na obrzeżach Londynu. Tylko czekałem na dzień, aż do domu zapuka policja i powie, że musi nas stąd zabrać, gdyż od dobrych kilku miesięcy nie płacimy rachunków i czynszu. Szczerze? Bałem się tego dnia. Co wtedy ze mną będzie? Skończę w ośrodku opiekuńczym? Takie miejsca są podobno przerażające i nikt nie jest w nich szczęśliwy. A co będzie z moimi opiekunami? Znajdą im dach nad głową, czy może zostawią na ulicy, jak zwykłe psy? Te pytania dręczyły mnie niemal codziennie. Dlatego w końcu postanowiłem coś z tym zrobić. Skoro oni nie pracują, to ja trochę zarobię, a dzięki temu może uda nam się pozostać w mieszkaniu. Co prawda byłem w ostatniej klasie i teraz najważniejsza powinna być dla mnie nauka, ale co ja mogłem zrobić? Końcowe egzaminy można powtórzyć, a z takim życiorysem drugiego domu nie znajdziemy.
- Mike, nad czym ty tak do cholery myślisz? - Nade mną jak znikąd pojawił się mój najlepszy przyjaciel - Christopher.
- Um, tak sobie myślę... Nie zechciałbyś mi pomóc?
- A o co chodzi? - No tak, jak powiem mu, że chcę iść do pracy, to pewnie skrzyczy mnie gorzej niż własna matka. Ale co ja poradzę, że jakoś nie marzy mi się mieszkanie pod mostem?
- Muszę znaleźć pracę... I to najlepiej dobrze płatną. - Westchnąłem, dokładnie widząc jego wkurzoną minę.
- Zwariowałeś? Jesteśmy w ostatniej klasie, a ty chcesz się brać za pracę? Nie tędy droga! Skup się lepiej na nauce. Poza tym, nigdzie nie znajdziesz dobrze płatnej roboty. Ba, nikt w naszym wieku takiej nie znajdzie, bo wszyscy mają nas jeszcze za dzieci! Doskonale wiedzą, że chodzimy do szkoły i dlatego nie jesteśmy interesującym ich sortem, bo nawet nie możemy być dyspozycyjni dwadzieścia cztery na dobę! Mike, czy ty czasem używasz mózgu? To się kompletnie ze sobą nie kalkuluje, chłopie! Jeśli planowałeś rozpocząć pracę w tak młodym wieku, to trzeba było wybrać krótszy kurs nauczania! - wykrzyknął Chris, wbijając we mnie mordercze spojrzenie.
- Proszę cię! Przecież doskonale wiesz, jaka jest u mnie sytuacja w domu. Potrzebuję kasy, nawet jakieś głupie drobne mi wystarczą. Błagam, pomóż... Nie chcę, żeby moi rodzice mieli kłopoty. Są okropni, ale to nadal ludzie, którzy przez tyle lat dawali mi dach nad głową i jedzenie. Nie mogę odwdzięczyć im się poprzez brak wsparcia. - Spojrzałem na niego prosząco.
Chłopak dłuższą chwilę milczał, przyglądając się mi z wielką dezaprobatą. W końcu niechętnie skinął głową, chowając twarz w dłoniach.
- Zobaczysz, władujesz się jeszcze w ogromne tarapaty! - Nie słuchając, o czym mówi, po prostu rzuciłem mu się na szyję i przytuliłem mocno. Johnson to jedyna osoba, na której mogłem w tej chwili polegać. Wszyscy trzymali się ode mnie raczej z daleka, doskonale wiedząc, że jestem nic nie wartym biedakiem bez przyszłości. Coraz częściej się dziwiłem, dlaczego jeden z popularniejszych chłopaków w szkole się ze mną zadaje, ale nie ingerowałem w to głębiej. Jeszcze bym go stracił, a tego za żadne skarby sobie nie wyobrażam.
- No już, nie dziękuj mi tylko zbieraj tą swoją leniwą dupę i idziemy kupić lokalne gazety z ogłoszeniami. - Uśmiechnąłem się jeszcze raz, dziękując mu w duchu.
~*~
- Szukam do pracy dziewczyn w wieku od siedemnastu do dwudziestu lat... - Blondyn uniósł wzrok, lustrując mnie od dołu do góry. - Ogoli się nogi, założy perukę, pożyczy sukienkę od mojej mamy i powinno być okej. - Wywróciłem oczami, a on tylko zaśmiał się głośno.
Była dwudziesta, a ja nadal siedziałem u Christophera, przeglądając dokładnie wszystkie kolumny w prasie. Było tego naprawdę dużo, a mimo to nadal nie znalazłem niczego dla siebie. Dlaczego prześladuje mnie aż taki pech? Los powinien się cieszyć, że już w tak młodym wieku myślę nad zarabianiem na siebie!
- O, a może to? - Zerknąłem z niedowierzaniem na przyjaciela, czekając na kolejny głupawy komentarz. - Jestem zabieganym biznesmenem i potrzebuję opiekunki dla swojego dwuletniego synka. Pensja i godziny pracy do ustalenia. Ty, to jest całkiem dobre! No wiesz, na pewno nie ma z tego jakichś kokosów i będzie ciężko, bo to w końcu dziecko, ale... No jak ty sobie nie poradzisz, to kto? - Towarzysz poklepał mnie pocieszająco po ramieniu, wciskając mi odpowiednie czasopismo.
Przez około pięć minut gapiłem się w to ogłoszenie, nie za bardzo wiedząc, co powinienem teraz zrobić. Jeden głos podpowiadał mi, że to może być coś super, coś, co podniesie trochę mój domowy budżet, a drugi mówił, że nie połączę tak wielkiego obowiązku (jakim jest dziecko) ze szkołą. Byłem rozdarty na dwa obozy i wcale nie wiedziałem, do którego się przyłączyć.
- No, Mike, nie zgrywaj mi tutaj debila i dzwoń! Nikt nie każe ci od razu brać tej pracy. Możesz się tylko spotkać z tym kolesiem i zobaczyć, co ma do zaoferowania. Jeśli coś będzie nie tak, to zakręcisz mu tyłeczkiem przed twarzą i powiesz sayonara! - Powiedział Chris, siadając blisko mnie i podając mi komórkę.
Kompletnie zignorowałem wzmiankę o moim tyłku, gdyż niespecjalnie było mi do śmiechu.
- Uch... Masz rację, dobra. - Szybko wystukałem odpowiedni numer, uprzednio upewniając się, czy nie jest już aby za późno na takie rozmowy. Widząc, że dopiero piętnaście po ósmej, wziąłem głęboki wdech i chwyciłem chłopaka za rękę. Ścisnąłem ją mocno, gdy w słuchawce odezwał się męski, stonowany głos.
- Um, dobry wieczór. Dzwonię w sprawie ogłoszenia. Nadal aktualne? - Słysząc odpowiedź twierdzącą wstałem z miejsca i zacząłem krążyć po pokoju, ustalając wszystkie szczegóły. - Dobrze, dziękuję. Do zobaczenia. - Rozłączyłem się, rzucając urządzenie na łóżko. - Jutro mam się z nim spotkać o piętnastej w jednej z tych drogich kawiarenek, gdzie zawsze chcieliśmy coś zamówić, ale nasz portfel krzyczał "nie". - Zaśmiałem się pod nosem.
- Super! Pytał jeszcze o coś konkretnego?
- W sumie to o nic szczególnego. Tylko... - Spuściłem głowę.
- Co "tylko"? Mike, stary, nie kręć tylko wal prosto z mostu!
- Po prostu powiedział, że szuka osób, dojrzałych. Dodał, że nie wyobraża sobie zatrudnić kogokolwiek, kto jeszcze uczy się w szkole średniej, a ja... Sam wiesz. Urodziny mam w grudniu, to całkiem niedługo, ale szkoły tak szybko nie skończę.
- Zaraz... I co mu powiedziałeś? Chyba nie chcesz mi tu...
- Tak, okłamałem go. Co innego miałem zrobić? To jedyne poważne ogłoszenie, jakie znaleźliśmy, bo wybacz, ale nie stanę się żadną panienką spod latarni. Nie wiem, jak się z tego wykaraskam, to totalna głupota, ale może jak zobaczy, że sobie radzę to mi daruje? Albo nawet uda mi się przed nim ukrywać moją edukację?
- Mike, czasami mam wrażenie, że to ty jesteś tutaj blondynką.
~~~
Dzień dobry! Od dłuższego czasu korciło mnie, aby założyć tutaj jakieś opowiadanie, a zawsze, gdy byłam już blisko to brakowało albo pomysłu, albo chęci do pisania. Jako, że są wakacje, postanowiłam w końcu zabrać się za pisanie. Pomysł wpadł mi do głowy całkowicie przypadkowo, ale myślę, że jeśli się postaram, to wyjdzie z tego coś naprawdę fajnego. c: Z góry przepraszam za wszystkie błędy, interpunkcję (która niestety u mnie kuleje) i powtórzenia. Ciągle się uczę, tak jak większość tutaj. ^^" Rozdział jako tako krótki, bo bardziej podchodzący pod prolog. Zapraszam do komentowania, głosowania i czytania!
Do następnego (tym razem dużo dłuższego) rozdziału! ^^
* [09.09.17 - poprawki] *
CZYTASZ
Babysitter || zawieszone
Romansa!!! babysitter jest moją starą pracą, której nie będzie kontynuowana tutaj nigdy, ale jest pisana w odnowionej wersji - https://www.wattpad.com/story/221014494-babysitter-%E2%9D%84%EF%B8%8F 💜 !!! Mike jest nastolatkiem mieszkającym w starej kamieni...