- Hej, Harry. Dlaczego nie odzywałeś się przez tydzień? Myślałem, że coś się stało. Wszystko okej??
- Byłem zajęty.
- Ah, okej. Co robiłeś przez ten tydzień, że nie mogłeś odebrać telefonu?
- Chodziłem na terapię.
- Harry to świetnie! Zaczynasz leczenie.
- Tak, chcę z tego wyjść i opuścić to wariatkowo.
- Harry trafiłeś tam z własnego wyboru, gdybyś...
- GDYBYM CO? ZDRADZIŁEŚ MNIE LOUIS, ROZUMIESZ?
- Przecież przepraszałem tyle razy...
- Kurwa, Louis myślisz, że kolejne
'przepraszam' powstrzyma każde zło tego świata? Myślisz, że łatwo jest mi żyć z myślą, że przez cztery lata czułem się tak perfekcyjnie, a ty potrafiłeś to zniszczyć jednym wyjściem z tą dziwką? Nawet nie chce wiedzieć czy spaliście ze sobą. Dla mnie to była zdrada. Pocałowałeś ją Louis. Nie wmówisz mi, że dla dobra zespołu. Kolacje mogłem zrozumieć ale tego nie.- Harry. Ja nadal Cię kocham, dla mnie zawsze było perfekcyjnie i to było głupie ale ja chciałem pomóc i El była miła, a ty potem trafiłeś do tego szpitala i zniszczyłeś...
Ugryzł się w język.
- No co Louis zniszczyłem? Twoją karierę? Aaa nie poczekaj zniszczyłem perspektywę, pieprzenia się ze mną po kątach, a publicznie pokazywanie się z idealną dziewczyną. Wiesz dlaczego tu trafiłem? Nie wpadłem pod samochód kiedy wybiegłem z domu w wielkiej rozpaczy jak to mówi Modest. Ja się okaleczałem Louis. Nie jestem w szpitalu wypoczynkowym jak to mówią wszyscy i nie jestem na jebanych wakacjach. Ja jestem zniszczony, jestem w szpitalu psychiatrycznym. I ty dobrze o tym wiesz. Czasami myślę jeszcze o tym jak by to było gdybym zniknął. Oh... Co za ulga. Prawda?
- O czym ty mówisz, Ha...
Przerwał mu dźwięk zakończonego połączenia.