Rozdział 1

270 13 2
                                        

Może na początek się przedstawię  jestem Margaret Shall, mam szesnaście lat, pochodzę z miasta Oksford w Wielkiej Brytanii. Obecnie znajduję  się w szpitalu psychiatrycznym w Londynie. Miejsce to nie jest takie straszne jak mówią. Pielęgniarki,  psycholodzy i reszta personelu, są nawet mili. Zazwyczaj nie zamykają nas w pokojach  chyba, że komuś odwali. Plan dnia mamy w marę luźny, myślałam, że będzie gorzej. Sobota i niedziela to są dni wolne od terapii indywidualnych,  są w te dni tylko terapie grupowe. Są to także dni odwiedzin, ale nie wszyscy mają na to pozwolenie, jest to "nagroda" za dobre sprawowanie.  Zazwyczaj wszyscy spędzają weekend w sali dziennej. Jest bardzo duża, znajduje się w niej kilka stolików, gry planszowe, kanapy,  fotele i średniej wielkości telewizor. Myślałam na początku, że będzie gorzej, ale da się funkcjonować. Rzadko chodzę na terapie grupowe, chociaż i tak jestem do tego zmuszana. Nie lubię mówić o swoich problemach terapeutom, a co dopiero innym, obcym ludziom. 

W odwiedziny przychodzi tylko mój brat - Chris. Ojciec po śmierci matki się mnie wyparł i wysłał mnie tutaj. 

             Od rana znów nękały mnie głosy. Właśnie szłam na śniadanie gdy głosy w mojej głowie zaczęły krzyczeć coś niezrozumiałego. Złapałam się za głowę potrząsając nią. Gdy to nic nie pomogło zaczęłam wrzeszczeć żeby przestali. Nagle zza rogu wyłoniły się dwie  postacie. Z tego co zauważyłam byli to lekarz i wysoki pielęgniarz. Pielęgniarz mnie przytrzymał a lekarz wbił mi igłę w ramię. Po chwili ciało mi zwiotczało, następnie widziałam już tylko ciemność.

Dziewczyna z psychiatryka//5sos [W Trakcie Poprawek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz