9: Night is calm.

3.6K 283 10
                                    

Próbowałam zasnąć od dwóch godzin, ale niestety nie mogłam. Po powrocie ze szkoły od razu rzuciłam się na łóżko ignorując wszelkie zajęcia. Tak bardzo chcę żeby wszystko powróciło do normalności. Może nie stałoby się tak gdybym tamtej pamiętnej nocy zdesperowana nie szukała niepotrzebnie adrenaliny. Wszystko zniszczyłam tym bezmyślnym krokiem. Usłyszałam szelest liści za oknem, więc zapaliłam lampkę nocną żeby móc co kolwiek zobaczyć. Ujrzałam jedynie ciemną, znajomą mi sylwetkę. Musi to być któryś z tych debili, tylko po co sterczą pod moim domem? Otworzyłam okno, co poszło mi nie lekko, bo cała się trzęsłam. Nie ze strachu, teraz niczego się nie boję. Po prostu dawno nie wyspałam się żeby móc w miarę dobrze funkcjonować.
-Kto tam jest?- szepnęłam wychylając się. Rozejrzałam się po okolicy. Nic wartego zachodu się nie działo. Słychać jedynie było mój przyspieszony oddech.
-Mówiłem, że będę czuwać. Możesz iść spać, księżniczko.- ktoś wyłonił się zza krzaków ilustrując dokładnie moją twarz. To był Luke, jak chyba każdy by się domyślił. Nie spodziewałam się go tu, bo myślałam, że moj życie jest mu kompletnie obojętne. Chyba mylę się w wielu sprawach i nie jestem tego świadoma, przez co tracę tak wiele.
-Ale nie mogę zasnąć.- westchnęłam. Czułam się w jego obecności, mimo wszystko- bezpiecznie. Wiem, że nic mi się nie stanie dopóki któryś z nich będzie w pobliżu. Chłopak uniósł kąciki ust nie spuszczając ze mnie wzroku. Przez to zaczęłam czuć się również niekomfortowo.
-Dlaczego?- spytał się. Czy naprawdę trudno zrozumieć powód mojej bezsenności? W sumie to nie dziwie się im, że nie przeżywają wydarzeń z tego tygodnia tak samo mocno jak ja. Nigdy nie miałam okazji do obserwowania jak jakiś zbir odcina mojej przyjaciółce język i palce.
Zaczęłam się trząść przypominając sobie to co się działo. Może tego po mnie nie widać, ale to mnie boli. Najwidoczniej jestem dobrą aktorką.
-Bo Maggie.. Ja nawet nie wiem co z nią się dzieje.- uroniłam jedną łzę, ale szybko się jej pozbyłam. Zdecydowanie za dużo płaczę, a nie powinnam.
-Wiesz, ona chciała być piosenkarką. Ma naprawdę świetny głos. Była nawet gotowa żeby iść do jakiegoś talent show. Przyjęliby ją. Gwarantuje ci to.- opuściłam bezradnie głowe, co chwile zerkając w stronę chłopaka którego chyba zszokowało to co powiedziałam. Niestety, ale jest to prawda. W sumie świat jeszcze się nie zawalił. Dziewczyna może mieć tą sztuczną dłoń, czy jak to się fachowo nazywa.
W sumie to nie jest to samo co prawdziwa ręka, ale przynajmniej coś da się z tym fantem zrobić.
Uniosłam głowę żeby zobaczyć co robi Hemmings, ale go już nie było. Przymknęłam oczy i, gdy miałam już zamykać okno, ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo odskoczyłam przerażona, ale na moje szczęście był to Luke.
-Jak się tu dostałeś?- spojrzałam się na niego zdenerwowana. Może ma jakieś moce, choćby jak spiderman. Wszystko w tym świecie jest możliwe, jak w książce.
-Okno nie jest tak wysoko jak ci się zdaje, oczywiście wspomogły mi jeszcze te winorośle.- wychylił się za okno po czym go zatrzasnął. Moich rodziców- co dziwne, nadal nie było. Nie wiem czy powinnam się już zacząć martwić czy może powinno mi być to obojętne.
-Rose, nie powstrzymuj łez.- chłopak zbliżył się do mnie łapiąc mój nadgarstek. Wcale nie odtrącałam jego ręki, tak jakby ta bliskość była mi znajoma.
-Nie mogę płakać, rozumiesz? Obiecałam rodzicom. Łzy są złe.- oznajmiłam patrząc się na jego oczy. Miałam ochotę dotknąć jego kolczyka w wardze, bo nigdy nie widziałam osoby z percingiem na twarzy. Pomijając rzecz jasna zdjęcia w internecie.
-Nie, łzy pomagają ci stać się silniejszą osobą. Widzisz gdzieś swoich rodziców, bo ja nie.- zrobił krok w moją stronę, będąc już pół metra ode mnie.
Złapałam głęboki oddech żeby powstrzymać to co od dawna chciałam zrobić. Nie uspokoiłam się, chciałam jeszcze bardziej płakać. Nawet, gdy myślałam o czymś dobrym. Podeszłam do chłopaka bliżej i wtuliłam się w jego koszulę. Zaczęłam płakać. Moje ciało co chwile drgało, cała się trzęsłam. Hemmings objął mnie ramieniem przyciągając mnie jeszcze bardziej. Jestem pewna, że obsmarkałam mu ubrania, ale on nie zareagował. Chciałam też się śmiać z mojej bezdradności. Przecież nie mogę nic zrobić, nie mam żadnych wskazówek odnośnie tych psycholi. Odkleiłam się od niego. Nie spojrzałam mu tym razem w oczy, bo wiem, że wyglądam żałośnie z zaczerwienionymi policzkami i worami pod oczami.
-Luke możemy pójść do szpitala? Proszę.- szepnęłam bezradnie. Nic nie mogę zrobić, a jeżeli chłopak się nie zgodzi, to sama nie pójdę. Nie po tym co widziałam, teraz wiem do czego są zdolni. Jestem pewna, że tamtego pamiętnego dnia to oni rozbili szybę.
-Nie jestem pewnien czy powinniśmy..- zaczął mówić, ale szybko położyłam palec na jego ustach. Wolę jak nic nie mówi.
-Błagam.- oparłam się o jego klatkę piersiową. Starałam się jakoś uśmiechnąć, ale niestety mi to nie wychodziło.
-Okej.- jestem pewna, że przekręcił oczami wypowiadając te słowa, chociaż tego nie widziałam.
W sumie to znam go nawet dobrze. Te kilka lat spędzonych na śledzeniu jego osoby przez chory fangirl się opłaciły. Teraz jednak nie wiem czy co kolwiek do kogokolwiek czuję. Moje uczucia poumierały. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam go z domu. Po wyjściu na zewnątrz nie zwracałam już na niego uwagi, najważniejsze było dla mnie tylko dotarcie na miejsce. Słyszałam jedynie mój przyspieszony oddech. Tak jakby cały świat się zatrzymał.
-Jesteś idiotą.- usłyszałam znajomy mi głos za plecami. Błagam, tylko nie oni. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam całą ich bandę. Uderzyłam się specjalnie w głowę i mruknęłam coś pod nosem co nie uszło uwadze żadnemu z nich.
-Nie miałem wyjścia.- zaczął się bronić chłopak, jakby za swoje czyny miał ponieść karę. Obserwowałan wkurzonego Michael'a, który po jego wyrazie twarzy- chciał uderzyć swojego przyjaciela.
-Po pierwsze nie jest idiotą, po drugie nie miał wyjścia, po trzecie co cię obchodzi to co robię, a po czwarte założyłeś koszulkę na lewą stronę, więc radziłabym zainwestować w okulary, a nie w żadne tabletki na powiększanie mięśni.- klasnęłam w dłonie na koniec żeby dodać uroku moim słowom. Zachciało mi się śmiać, gdy zobaczyłan skwaszoną minę zielonowłosego.
Zauważyłam, że oczy Ashton'a zaczęły błyszczeć, czyli tak jak ja- powstrzymywał niebezpieczny napad śmiechu.
-Możemy już iść, Luke?- podeszłam do chłopaka nadal nie patrząc mu się w oczy. Kiwnął głową w odpowiedzi, więc bez ceregieli ruszyłam w stronę szpitala.
-Pożałujesz swojej decyzji blondasku.- Clifford krzyknął za nami.
-Nie będziesz mu groził.- warknęłam wkurzona jego zachowaniem. Wiem, że nie powinnam się odzywać i po prostu iść dalej, ale już nie potrafiłam słuchać jego głosu.
-Bo co mi zrobisz?- na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek. Miałam ochotę wydrapać mu oczy.
-Przyjacielom nie powinno się grozić. Wiesz co Michael? Twoją jedyną bronią są słowa i siła, przez co mimo wszystko przegrasz. Tacy ludzie jak ty lądują tam, za murami. Osoby bez przyjaciół i rodziny. Osoby bez serca. Może i jesteś kimś naprawdę ważnym przez to, że możesz nocą wychodzić poza swój dom, ale za dnia jesteś kimś kogo wszyscy się boją, oprócz bandy tępych, śliniących się na twój widok lasek. Pewnie uważasz, że to dobra rzecz. Ale nie, twoich przyjaciół się nie boją, bo na pozór oni potrafią zachowywać się normalnie. Zostaniesz jednym z nich.- stanęłam na wprost chłopaka wcale nie bojąc się jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
Clifford podbiegł do mnie i złapał mnie za szyję.

Jest już 30 lipiec, więc wstawiam rozdział.
Mhmm. Muszę wam napisać, że płakałam ze szczęścia czytając wasze komentarze przy ostatnim rozdziale. Kocham was, skarby :*

KOLEJNY ROZDZIAŁ 2 SIERPNIA.

W sumie to jest już napisany, ale sobie poczekajcie, pff.

Night: Thug [L.H]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz