6: Night is beautiful.

3.7K 317 6
                                    

Wysiadłam z autobusu i ruszyłam biegiem w stronę domu przyjaciółki. Miałam już zadyszkę, ale będąc coraz bliżej płomieni nabierałam ochoty na bieg.
-Rosalie!- usłyszałam męski głos. Stanęłam na chwilę żeby odsapnąć.
-Czego chcesz Lucas?- spojrzałam się na chłopaka, który mnie dogonił.
-Pójdę z tobą.- nie zwrócił na mnie uwagi i zaczął biec dalej. Przekręciłam oczami i podążałam za nim. Byłam wystraszona i pewna, że jest to dom mojej przyjaciółki. Spojrzałam się na dom, który był cały w płomieniach. Państwo Johnson stali przed mieszkaniem i wpatrywali się w okno od pokoju swojej córki. Jej z nimi nie było.
-Gdzie jest Maggie?!- podbiegłam do nich cała się trzęsąc ze strachu. Na szczęście był ze mną Luke, który zabezpieczał mnie przed upadkiem trzymając za nadgarstek.
-O..Ona została tam. I m..my czekamy na przyjazd straży.- wydukała Anabelle. Spojrzałam się na jej męża, który stał obojętnie. Nawet nie ruszył swoich czterech liter i nie poszedł szukać córki. W sumie to z opowieści przyjaciółki on był tym złym któremu cały świat zaszedł za skórę. Wzięłam głęboki oddech. Raz kozie śmierć. Odsunęłam się od Hemmingsa i będąc już pewna, że nikt mnie nie powstrzyma weszłam do budynku nie zważając na krzyk Luke'a. Chłopak wbiegł chyba za mną, ale ja już byłam górze, więc słyszałam tylko jego stłumiony głos. Zakryłam koszulką swoje usta i szłam dalej nie przejmując się tym, że nie mogłam złapać oddechu. Byłam już w pokoju Maggie. Dziewczyna leżała nieprzytomna w jego kącie. Pisnęłam przerażona odganiając od siebie masę dymu. Zamknęłam na chwilę oczy i niepewnym krokiem ruszyłam w jej stronę.
-Rosa!- blondyn krzyknął, gdy osunęłam się na podłogę.
-Ratuj Maggie.- szepnęłam, ale chłopak dobrze mnie usłyszał. Wziął ją w ramiona, jak pannę młodą. Co tu się stało? I dlaczego spotkało to akurat moją przyjaciółkę po incydencie w kawiarni? Wiedziała kim był oprawca, widocznie zależało mu na jej śmierci. Albo chroni swoją tożsamość. Wszystko zaczęło mi się układać. Dziewczyna im zagrażała, bo mogła pójść na policje i zgłosić, że wie kto rozbił szybę w kawiarni. Nie przewidzieli tego, że go zauważy i rozpozna, dlatego chcieli się jej pozbyć. Łapałam ledwo oddech, gdy chłopak pomógł mi wstać i wolnym krokiem wyjść z płonącego pokoju. Zaniósł dziewczynę na dwór, a ja jeszcze zostałam na górze. Czułam charakterystyczną woń. Benzyna.
-Chodź.- Hemmings wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w jego umięśniony tors.
Pomógł mi stanąć na zewnątrz żebym mogła złapać oddech. Dopiero teraz przyjechała straż. Sądzę, że byłoby już za późno na uratowanie jej. Ojciec mojej przyjaciółki był widocznie nie zadowolony. Nie cieszył się, że jego córka żyje? Czy może jest niezadowolony, bo stracił dom? Państwo Johnson są jedną z najbogatszych rodzin w tym mieście, więc na pewno sobie jakoś poradzą. Zignorowałam jego osobę i spojrzałam się na Mag którą zabierała karetka.
-Znaleźliśmy ten telefon.- jeden ze strażaków zwrócił się do Anabelle. Podeszłam do niego i wzięłam własność mojej przyjaciółki uśmiechając się głupio.
-Spokojnie, oddam jej. Nie jestem złodziejką.- przekręciłam oczami widząc niezadowolenie wymalowane na jego twarzy. Wróciłam do blondyna. Zerknęłam na jego zamyśloną twarz. Tak, on zdecydowanie zawsze mi się podobał. W gimnazjum już go poznałam, to znaczy z opowieści dziewczyn, bo nigdy nie miałam okazji na rozmowę z nim. Przyznam szczerze, wstydziłam się jego osoby. Zawsze myślałam, że taki ktoś jak on nawet nie spojrzy na szarą myszkę jak ja. Kręciły mnie jego dołeczki, kolczyk w wardze, błękitne oczy w których swoją drogą można się zatopić, jego blond grzywka zawsze postawiona do góry.
-Dziękuję.- powiedziałam przerywając swoje bezsensowne rozmyślanie. Chłopak spojrzał się na mnie i lekko się uśmiechnął. Pierwszy raz widziałam jego uśmiech.
Odwróciłam wzrok, bo zdecydowanie za długo się na niego patrzyłam.
Odblokowałam telefon mojej przyjaciółki i z ciekawości weszłam w wiadomości. Oczywiście nie interesują mnie jej rozmowy z chłopakami lub koleżankami. Nie jestem wielką zazdrośnicą i jest mi to niepotrzebne. Kliknęłam na wiadomości od numeru nieznanego i zastygłam. Miałam rację.
-Co się stało?- Luke dotknął mojego ramienia. Byłam przerażona tym co się dzieje. To wszystko powinno zdarzyć się mi. Poradziłabym sobie ze wszystkim. Maggie jest za delikatna na to. Podałam komórkę chłopakowi.
-Już nic nie powiesz policji, kochanie. Nie rozumiem.- Hemmings ze zdziwieniem spojrzał się na mnie. Zaufać mu?
-Byłyśmy wczoraj w kawiarni i ktoś rozbił szybę, a Mag go rozpoznała. Zdaje mi się, że to on podpalił jej pokój.- mruknęłam pod nosem. Luke kiwnął głową i ruszył z telefonem w stronę miasta.
-Gdzie idziesz?!- krzyknęłam za nim. Chłopak machnął ręką i zaczął biec. Nie miałam szans żeby go dogonić.

Weszłam do szpitala od razu kierując się na sale w której przebywa dziewczyna. Lekarze ilustrowali mnie wzrokiem i można powiedzieć, że patrzyli na mnie z pogardą. Z tego co wiem to oni też kiedyś byli nastolatkami.
Przy drzwiach siedziała jej zapłakana mama i obojętny ojciec.
-Można do niej wejść?- podeszłam do nich bliżej. Pan Johnson zilustrował mnie wzrokiem i kiwnął delikatnie głową.
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do pomieszczenia oddychając głęboko. Cały czas przed oczami miałam wizję pożaru. Usiadłam obok jej łóżka i złapałam ją za rękę. Maggie odwróciła się w moją stronę. Była cała we łzach.
-Jak się czujesz?
Kiwnęła głową.
-Wiesz kim on był?
Kiwnęła głową.
Nie odezwała się ani jednym słowem. Wystarczyłoby mi zwykłe ,,tak'', lub ,,nie". Może była zbyt przerażona i to jest jej skutek uboczny. Mam nadzieję, że w końcu zacznie normalnie się komunikować. Pogłaskałam ją po głowie i patrzyłam na jej ciało. Nie miała nic poparzonego. Chyba, że obie ręce, bo miała owinięty na nich bandaż. Oprawca nie pominął żadnego szczegółu. Wiedział, że mogłaby w razie przeżycia napisać kim on jest. Ale odzyska mowę. Przegrał tą wojnę.
Położyłam głowę na jej brzuchu i słuchałam przyspieszonego bicia serca. Do czego Luke'owi jest potrzebna komórka?
A no przecież. Musi powiedzieć o wszystkim swoim przyjaciołom. To, że dowiedział się o tym wydarzeniu nie znaczy, że dowie się o listach oprawców skierowanych do mnie. Nie ochronią mnie przed nimi, bo widziałam przerażenie w oczach, gdy opowiedziałam mu co się wydarzyło w kawiarni.
-Co się stało?- usłyszałam głos Alice. Weszła do sali. Miała podkrążone oczy i cała się trzęsła.
-Był pożar. Ona ucierpiała- starałam się ją uspokoić, ale słabo mi to wychodziło- bo ktoś chce ją zabić.- dodałam w myślach. Nie powinna o tym wiedzieć.
Gwałtownie się zerwałam zauważając, że słońce już zachodzi. Dzisiaj pełnia.
Okaże się czy mam rację co do tej zagadki.
××××
Hej, hej. Jako, że nie było 8 votes przy ostatnim rozdziale to i tak wstawiam kolejny.
Tym razem:
10 votes= kolejny rozdział.
To mnie motywuje ❤

Night: Thug [L.H]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz