-Cassidy.- szepnęłam lustrując dziewczynę wzrokiem. Chciałam rzucić się dziewczynie w ramiona, jednak przypomniała mi się jedna, istotna rzecz. Ona nie lubi kiedy niespodziewanie się na nia rzucam.
Siedziałyśmy na moście patrząc jak słońce zachodzi za chmury. Co chwile było słychać pioruny których tak bardzo nienawidziłam, a jednocześnie kochałam. Wstałyśmy z zimnego betonu i ruszyłyśmy w stronę swoich domów. Złączyłyśmy nasze dłonie i szłyśmy nie zwracając uwagi na otoczenie.
Liczyłam się tylko ja. Tylko ja i moja przyjaciółka, pierwsza najprawdziwsza przyjaciółka.
Kiedy stałyśmy już przy jej domu, gwałtownie rzuciłam się na nią chcąc uzyskać tylko jednego, małego przytulasa. Skończyło się na tym, że przewróciłyśmy się na trawnik, a dziewczynka złamała nogę.
-Nienawidzę, gdy to robisz.- uśmiechnęła się do mnie wspominając cały wypadek.-Rosalie.- zaśmiała się i wolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Prawie wcale się nie zmieniła. Nadal jest tą słodką szatynką o niebieskich oczach i szczerym uśmiechu. Nadal jest tą samą Cassidy Thompson.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam.- przytuliła się do mnie delikatnie. Odwzajemniłam ten czuły uścisk, ale gdy usłyszałam cichy szloch, szybko odsunęłam ją od siebie. Miała rozmazany makijaź i nieszczery uśmiech, który uświadamiał mi jak bardzo mnie potrzebowała.
-Nienawidzę ich, tak bardzo ich nienawidzę.- usiadła na łóżku. Nawet nie zauważyłam, kiedy ojciec wyszedł z pokoju. Przed śmiercią mamy był raczej przyzwyczajony do oznajmiania całemu światu gdzie idzie, z kim i kiedy wróci. Może i czasem mnie to wkurzało. Może bardziej, niż czasem, ale teraz za tym tęsknie.
-Nie rozumiem.- powróciłam myślami do rzeczywistości i niespokojnym wzrokiem patrzyłam się na szatynkę, która siedziała cała skulona. Bała się, że ktoś ją skrzywdzi. Widziałam to w jej oczach.
-Oni mnie porwali.- westchnęła. -To przez nich nie miałyśmy kontaktu, to przez nich ciebie straciłam, a ty mnie.- kolejne westchnięcie. -Michael, on mnie bił.- wskazała palcem na kilka siniaków na ramionach. Były naprawdę pokaźnej wielkości. -Calum, on był miły, tak on był miły.
Spojrzałam się na nią zaskoczona, gdy wstała z łóżka i ruszyła w stronę okna. -Strzeż się Luke'a.- szepnęła.-Strzeż się Luke'a.- powtórzyła jeszcze raz.
-Co?- w końcu udało mi się odezwać. Byłam wkurzona. Byłam wkurzona na siebie, że zaufałam chłopakom, że byłam tak naiwna i w pewnym sensie powierzyłam im swoje życie. Nagle dowiaduję się, że to oni są tymi 'złymi' i, że to oni porwali Cassie. Moją, małą, kochaną Cassie.
-Nie, nic. W sumie to nie powinnam o tym mówić.- uśmiechnęła się słabo przejeżdżając palcem po moim nadgarstku.
-Powiedz.
-Próbował mnie zgwałcić.- oznajmiła i rzuciła się na moje łóżko. Próbował ją zgwałcić. Myślę, że nigdy do końca nie uwierze w te słowa. Że zawsze będę starała się jakoś obronić chłopaka. Niestety czasem prawda boli, bo nic na to nie wskazuje, że dziewczyna kłamię.
-Zabije go.- usłyszałam głos Harry'ego. Widocznie nas podsłuchiwał czego nie powinien robić. Nikt nie powinien wtrącać się w moje życie.
-Uspokój się i wyjdź stąd.- mruknęłam w jego stronę wskazując mu drzwi.
-Nie. Nie wyjdę.- oznajmił opierając się o parapet. Przymrużyłam oczy lustrując go wzrokiem. Jeszcze nigdy mi nie odmówił. Znałam go krótko, ale zawsze się mnie słuchał i wykonywał moje rozkazy.
-Cassidy.- dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę wyprowadzając mnie tym z równowagi. Wszystko mnie irytowało. Nawet to, że nie potrafiłam uwierzyć w to wszystko co się wokół mnie dzieje.Włożyłam nóż do spodni i szłam dalej przed siebie nie zwracając uwagi na to, że zbiry wokół mnie czekają jedynie na moje małe potknięcie. Światło księżyca zdradzało im kim jestem, nawet jeśli mnie nie znali. Założyłam więc kaptur na głowę i podążałam w kierunku mojego starego domu.
Weszłam do środka od razu rozglądając się po salonie. Był w nienaruszonym stanie.
Wszystko wydawało mi się tak jak dawniej. Uciekałam z domu, nie rozmawiałam z rodzicami, a sąsiadka zawsze poprawiała mi humor z samego rana.
Tylko trochę się zmieniłam. Nie tylko mój wygląd zewnętrzny, wewnętrzny też. Na gorsze. Już nie wzrusza mnie byle błahostka, a czyjaś śmierć jest mi obojętna. Miałam zamiar iść na górę, do swojego pokoju, ale usłyszałam czyjeś kroki. Wyjęłam nóż z kieszeni i ruszyłam w stronę odgłosu. Kiedy podnosiłam rękę, żeby wbić włamywaczowi nóż w plecy, mężczyzna odwrócił się w moją stronę i złapał mnie za nadgarstek.
-Cześć Rose.- chłopak uśmiechnął się głupio w moją stronę. Zabrał nóż z mojej dłoni i położył go na szafce za mną.
-Luke.
Chciałam przekręcić oczami, ale przypomniałam sobie o słowach Cassie.
'Próbował mnie zgwałcić'. Odskoczyłam od niego zderzając się niestety ze ścianą. Za dobrze to ja nie znałam własnego mieszkania.
-Wszystko w porządku?- uniósł jedną brew udając, że go to wogóle obchodzi, chociaż na pewno zastanawiał się jak dobrać się do mnie.
-Ni...Tak! Zostaw mnie.- pisnęłam przerażona widząc jak chłopak się do mnie zbliża. Miała do dyspozycji jedynie nóż, który niestety był poza zasięgiem mojej dłoni. Nie brałam innej broni. Myślałam, że nie będzie mi potrzebna.
-Boże, Rosalie. Co się dzieje?- parsknął odchodząc kilka kroków ode mnie. Odetchnęłam z ulgą.
-Próbowałeś zgwałcić Cassidy, jak myślisz...- przekręciłam oczami i odsunęłam się od ściany sięgając z powrotem po nóż. Hemmings nie sprzeciwiał się, gdy go złapałam i schowałam do kieszeni. Stał z otwartą buzią na środku kuchni i patrzył się na mnie jak na idiotkę.
-Nikogo nie próbowałem zgwałcić! Rosalie, nie ufaj im.- westchnął i podążał cały czas za mną. Weszłam na górę kierując się do swojego pokoju.
-Pamiętam jak mama zawsze czytała mi bajki wieczorem.- oznajmiłam starając się zmienić temat. -Bez tego nie potrafiłam zasnąć.- poczułam jak kilka łez spływa po moich policzkach. -Nadal nie potrafię zasnąć, bez niej. Bez osoby, która zawsze mnie wspierała.- wybuchnęłam płaczem siadając na już miękkim łóżku. Poczułam jak miejsce obok mnie lekko się ugina. Luke objął mnie ramieniem, głaszcząc ręką moje włosy.
-Będzie dobrze, zobaczysz.- zobaczyłam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze. -Będzie dobrze.- powtórzył unosząc mój podbródek ręką. Nachylił się, nasze nosy praktycznie się stykały.
Wszystko wokół nas się zatrzymało. Czas już nie płynął tak szybko.
Liczyliśmy się tylko my.
I nasze złączone usta.To teraz porozmawiajmy o Cassidy, haha.
Ktoś ją wogóle pamięta, mhmm?
Teraz się okaże kto czytał uważnie rozdziały, hahaha.
Uh.
Luke ty słodziaku.
X
CZYTASZ
Night: Thug [L.H]
FanfictionOpowiadanie jest w trakcie poprawiania, więc jeśli coś się dzieje z rodziałami to mi to zgłoście ❤. Noc skrywa wiele tajemnic. Najwyżej: #4 w tajemnica/ thriller. Okładka: dianaa_98