3: Night is mysterious.

5.3K 377 13
                                    

Wolnym krokiem szłam w stronę mostu. Zbliżała się godzina policyjna. W końcu zdecydowałam się na poznanie mojego wybawiciela, nawet gdybym miała przez to ryzykować życiem. Moje serce przyśpieszyło, gdy zobaczyłam, że strażnicy już wypuścili zbirów. Oddychałam głęboko. Nie chciałam pokazać, że się boję, a bałam się okropnie. Może naprawdę tym razem zgodnie z jego obietnicą mi nie pomoże. Odepchnęłam od siebie wszystkie myśli. Pięć minut po ich wypuszczeniu. Jego nadal tu nie było. Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad powrotem do domu. Ale, gdy ja się czegoś uprę to muszę tego dokonać. Uśmiechnęłam się czując na sobie czyjś oddech. Odwróciłam się tym razem niczego się nie bojąc. To nie był on. To był jakiś mężczyzna. Nie wyglądał na zbira jednak po jego oddechu i zapachu można było zorientować się, że nim jest. Przyłożył mi nóż do brzucha i zatkał ręką usta. Skąd oni biorą te wszystkie ostre narzędzia? Chyba nie dowiem się tego dopóki nie przekroczę murów miasta, a na pewno tego nie zrobię z własnej woli. Facet przyciągnął mnie do siebie oblizując swoje spierzchnięte usta. Czułam obrzydzenie na samą myśl co chce ze mną zrobić. Nie odczuwałam strachu, nie tym razem. Spodziewałam się dosłownie wszystkiego po ich zachowaniu. Mruknęłam teatralnie, gdy zaczął powoli zdejmować mi moją koszulkę.
-Podoba ci się?- spytał będąc w połowie jej zdejmowania. Kiwnęłam głową. Zabrał rękę z moich ust. Byłam zdziwiona. Jacy mężczyźni potrafią być naiwni.
-To się zabawimy kochana.- przejechał językiem po moim policzku. Z trudem było mi powstrzymać odruch wymiotny.
-Po moim trupie.- kopnęłam leżący nóż obok moich nóg tak, że znalazł się kilka metrów od nas. Jednocześnie spojrzeliśmy się na niego. Zaczęłam biec w jego stronę. Byłam zwinniejsza od niego, więc szybciej dobrałam się do broni.
-I co mi zrobisz? Zabijesz? Może najpierw mnie będziesz torturować.- pomimo tego, że miałam nóż w ręku, facet nadal się do mnie zbliżał. Przełknęłam głośno ślinę co chyba nie uszło jego uwadze, bo zaśmiał się żałośnie.
-Nie podchodź.- wyciągnęłam broń przed siebie, gdy był ode mnie dosłownie kilka kroków. Spojrzałam się na dom będący za nim. W jednym z okien zapaliło się światło. Zbir odwrócił swoją głowę, więc wykorzystałam okazję i zaczęłam uciekać. Odwróciłam się na chwile czego od razu pożałowałam. Ten mężczyzna nie gonił mnie sam. Dołączyli do niego, jego sprzymierzeńcy. Otrząsnęłam się za strachu i wróciłam do tego co zawsze udaje mi się najlepiej.
Biegłam przed siebie skręcając w jakąś ciemną uliczkę. Miałam do wyboru drogę przez las lub zostanie w tym miejscu. Jednak tu mogliby mnie znaleźć, więc ruszyłam w dalszą drogę. Potykałam się o własne nogi, wpadając co chwile na jakieś drzewo. Szybko nabierałam oddech, starając się uregulować przyspieszone bicie mojego serca. Po raz kolejny usłyszałam ich przeraźliwy krzyk. Byli już tak blisko mnie. Przewróciłam się w bliskie krzaki będąc pewna, że jest to już mój koniec. Łapczywie nabierałam powietrze po raz ostatni w moim życiu. W końcu ujrzałam ich napięte sylwetki.
-Kochanie wiemy, że jesteś blisko.- krzyknął jeden z nich, a mnie od razu dopadły okropne ciarki na całym ciele. Nie były one spowodowane podekscytowaniem. Nie bałam się ich. Zrobią mi co tylko ze mną zechcą. Pogodziłam się już z tym. Po prostu najgorsze jest to, że nie zdążyłam zmienić swojego życia żeby walczyć o niego. I to było najbardziej przerażające. Przymknęłam oczy będąc gotowa na poddanie się. Może przynajmniej trochę mi oszczędzą. Zerknęłam w stronę faceta, który cały czas się do mnie zbliżał.
-Zgubiliście kogoś?- usłyszałam. Dopiero po chwili zorientowałam się właśnie się dzieje. Zakapturzony chłopak opierał się o drzewo świdrując ich swoim lodowatym spojrzeniem.
Zresztą.
Co na mogłam zobaczyć przy świetle księżyca. W głębi duszy ucieszyłam się wiedząc, że jest to mój nocny stróż. Jednak pojawił się żeby mnie uratować.
-My chyba widzieliśmy jakiegoś dzika.- jeden z nich kłamał mu w żywe oczy. Mój obrońca podszedł do niego i bez żadnych ceregieli odciął mu głowę. Pisnęłam przerażona widząc jak wyciera swój zakrwawiony nóż o jego spodnie. Zatkałam usta ręką karcąc się w myślach. Nie przemyślałam tego, bo teraz wszyscy patrzyli się w stronę krzaków w których się schowała.
-Możecie już iść.- syknął mój wybawiciel którego zaczęłam się już bać. Nie wyglądał groźnie, a jednak wszyscy się go bali.
Zbirowie posłusznie kiwnęli głowami i odeszli w stronę murów. Odetchnęłam z ulgą. Chciałam wstać ale nadal byłam sparaliżowana tym co zobaczyłam tego wieczoru. Po raz kolejny otarłam się o śmierć. Mężczyzna podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę. Złapałam ją i dzięki jego pomocy udało mi się wstać. Coś jednak nie grało.
-To nie ty.- jęknęłam zrezygnowana. Ryzykowałam życie po to żeby nic się nie dowiedzieć na temat mojego wcześniejszego intrygującego wybawiciela.
-Co?- spytał zdezorientowany. Uśmiechnęłam się delikatnie żeby odpędzić od siebie chociaż na chwilę wszystkie myśli.
-To nie ty uratowałeś mnie na ulicy, to nie ciebie spotkałam na moście.- wytłumaczyłam mu. Miał założony kaptur na głowie, więc i jego twarzy nie widziałam. Czy są tacy brzydcy, że muszą się ukrywać?
-A, to przecież oczywiste, że to na niego lecą jak muchy na rzep.- uderzył się w głowę. Parsknęłam nierozumiejąc jego porównania. Gdybyśmy nie znaleźli się w takiej sytuacji na pewno mogłabym z nim normalnie porozmawiać. Ale, że moje serce nadal nie zdążyło się uspokoić to niestety nie byłam zdolna do dalszej rozmowy. Machnęłam w jego stronę ręką. Zastanawiałam się czy on przynajmniej zdejmie kaptur, ale na to też się nie zapowiadało.
-Przed chwilą otarłaś się o śmierć i masz jeszcze odwagę wracać sama do domu?- krzyknął w moją stronę, gdy udało mi się już trochę od niego oddalić.
Przekręciłam oczami i zignorowałam jego dalszy krzyk. Wystarczyło zrobić kilkanaście większych kroków i już myłam na bezpiecznej ulicy. Szłam dalej rozglądając się cały czas na boki. Niby byłam już w miejscu gdzie wszyscy mnie znają, jednak i tu nie byłam bezpieczna.
-Jesteś naprawdę odważna, albo po prostu pragniesz śmierci.- powiedział w moją stronę ten sam mężczyzna. Czułam się pewniej wiedząc, że przez cały czas mnie obserwuje, więc bezproblemowo dotarłam do swojego azylu.
-Wreszcie wróciłaś!- podbiegła do mnie rodzicielka przytulając mnie do siebie. Zerknęłam na nią zdezorientowana. Nigdy w życiu aż tak się o mnie nie martwiła żeby na powitanie mnie tulić.
-Tak i jak widzisz żyje.- jęknęłam i udałam się do pokoju. Nawet nie wiem kiedy zdążyłam zasnąć.

Przez całą lekcje byłam bardziej skupiona na swojej podrapanej ręce niż na gestykulowaniu nauczycielki. Po usłyszeniu dzwonka na przerwę gwałtownie zerwałam się z ławki i szybkim krokiem udałam się na stołówkę gdzie zapewne moje przyjaciółki już na mnie czekały. Niestety ale jesteśmy w przeciwnych klasach, w dodatku w akurat tych, które się nienawidzą.
-Hej Rosalie!- krzyknęła do mnie uradowana Alice. Podeszłam do niej i postawiłam swoją tackę z jedzeniem. Maggie lekko mi pomachało co mnie ucieszyło. Myślałam, że zamknie się w sobie po tamtym incydencie.
-Hej. Jak się czujesz Mag?- zerknęłam zmartwiona na dziewczynę. Albo czuje się świetnie, albo po prostu zna się tak dobrze na makijażu, że nie widać jej zmartwienia lub worów pod oczami.
-Pomijając fakt, że nic nie pamiętam z ostatniej imprezy to jest cudownie!- zachichotała. Tego się nie spodziewałam. Znaczy się wiedziałam, że była tak upita, że trudno będzie jej na drugie dzień funkcjonować. Może to dla niej lepiej. Definitywnie lepiej.
Wszystkie laski na stołówce ucichły zauważając, że właśnie do niej wchodzą ich crushowie. Specjalnie walnęłam się głośno o stół żeby zwrócić na siebie uwagę chociaż połowy dziewczyn. I tak było. Przykro mi, że nie jestem kolejną dziewczyną, która boi się do nich podejść, jednak na ich widok leci mi ślinka. To nie w moim stylu.
-Cześć Rosalie.- jeden z nich powiedział chyba w moją stronę. Odwróciłam głowę w ich stronę. Kojarzyłam ten głos. Do cholery to musi być mój wczorajszy wybawiciel.
Wszystkie dziewczyny patrzyły się na mnie zaskoczone a ja dalej ilustrowałam chłopaków wzrokiem. Nawet, gdy usiedli przy swoim stałym stoliku. Jeden z nich- Michael zaczął się śmiać zauważając, że cały czas nie skrępowana się na nich patrzę. Ashton wraz z Calum'em śmiali się razem z nim. Zacisnęłam pięści. Wyprowadzili mnie z równowagi. Wstałam z taboretu i pewnym krokiem szłam w ich stronę. Tym razem to oni zszokowani ilustrowali moje ciało wzrokiem.
-Nie mam pojęcia, który z was wczoraj uratował mi tyłek, ale dziękuję- oznajmiłam- dodam też, że jest to niewychowane śmianie się z ludzi za ich plecami.- tu wskazałam palcem na czerwonowłosego. Uśmiechnęłam się do niego chamsko. Chyba go nawet zatkało.
-Zastanawialiśmy się tylko czy będziesz na tyle odważna by do nas podejść.- zachichotał Calum. Teraz już byłam pewna, który z nich był moim wybawicielem.
-Dzięki Hood.- mimo, że tego nie widziałam i tak byłam pewna, że zarumieniłam się jak burak.
Klasnął kilkukrotnie w dłonie.
-Skapnęła się.- mruknął zniesmaczony Cal. Skarciłam go wzrokiem, bo nie do końca wiedziałam czy to może jest sarkazm.
-Sam do tego idioto dopuściłeś.- warknął jakiś chłopak za mną. Zacisnęłam dłonie. Odwróciłam się na pięcie, mało co się nie przewracając. Luke Hemmings stał zdecydowanie zbyt blisko mnie.
-Super, świetnie. Akurat jego osoba mnie w tym całym gównie nie obchodzi. Chce jedynie dowiedzieć się kim był tamten mężczyzna. A to jest raczej nie możliwe, że to jeden z was, bo wasz poziom IQ jest niższy od osób przesiadujących teraz poza murami.- powiedziałam pewnym siebie tonem patrząc cały czas na blondyna. Zdziwiło mnie jedynie to, że potrafił mnie wysłuchać.
-Spokojnie. Złość piękności szkodzi.- dodał szybko Ashton, gdy byłam już spory kawałek drogi od nich.
-Jej już nic nie zaszkodzi!- krzyknął Michael za co dostał w głowę od reszty. Wszyscy obecni na stołówce zaczęli się śmiać, a ja jak gdyby nigdy nic pokazałam mu środkowego palca. Kim oni w ogóle są?
Jest to dla mnie nie do wyobrażenia, że tacy groźni ludzie jak zbirowie boją się tych półgłówków.
Jednak scena, gdy Calum odciął głowę jednemu z nich na zawsze zostanie w mojej pamięci. Kim oni są?

Night: Thug [L.H]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz