16: Noc propozycji.

2.9K 308 25
                                    

Jesteś= BŁAGAM zostaw VOTE!

-Weź głęboki oddech i naciśnij.- tłumaczył mi wszystko Harry. Jego zachrypnięty głos już zaczął mnie irytować. Stań prosto, weź głęboki oddech, skup się na celu i nie myśl o niczym. Ciekawe jak mam o niczym nie myśleć skoro on stoi za mną i bez przerwy się odzywa. Usłyszałam jak butelka się przewraca i tłucze na drobne kawałki. Wreszcie się udało. Oddałam chłopakowi broń i wyszłam z pomieszczenia rozglądając się po korytarzu za wyjściem. Jestem już w tym miejscu od dnia, a nawet nie wiem gdzie to jest. Nie miałabym nic przeciwko temu, że bylibyśmy za murami. W ciągu jednej doby zdążyłam się zmienić. Nie mam pojęcia z jakiego powodu. Zaczęłam myśleć inaczej, mieć inne zdanie o wszystkim co mnie otacza. Zdążyłam już zaufać Harry'emu i przyjacielowi mojego ojca- Kenny'emu, który jest również ojcem chłopaka.
Stworzyliśmy całkiem zgraną paczkę. Nie wiem czy będę jeszcze uczęszczać do szkoły. Tego nie uzgodniłam z ojcem, ale ta buda jest ostanim miejscem do którego chciałabym wrócić.
Albo to co się stało Maggie jest mi już obojętne. Co się stało, to się nie odstanie. Straciła palce i język, ale nadal żyje. Wydaje mi się, że to chyba jest najważniejsze?
-Możemy wyjść na powietrze?- spytałam się Harry'ego, który do mnie dołączył. Kiwnął głową w odpowiedzi i ruszyliśmy do drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz. W końcu poczułam świeże powietrze. To nie to samo co w tym budynku. Tam przeważa zapach procentów i tytoniu.
-Wspominałeś, że znasz Luke'a, Michael'a, Ashton'a i Calum'a?- spytałam się chłopaka przerywając trwającą pomiędzy nami ciszę. Szliśmy właśnie w stronę jakiegoś lasu. Jedno jest pewne- nie poznaję tego miejsca i to, że nie jesteśmy poza murami miasta.
-Tak, byli moimi przyjaciółmi, jeśli można to tak określić.- przymrużył oczy, przypominał sobie dokładnie co go z nimi łączyło. -Wiele razy uratowali mi tyłek. Potem wplątali mnie w to całe bagno i dopiero wtedy przejrzałem na oczy.- uśmiechnął się słabo poprawiając włosy opadające mu bez przerwy na twarz.
-W bagno? To znaczy?- ilustrowałam jego sylwetkę. Nie wyglądał na takiego, który lubi ćwiczyć. Może i był pulchny, ale to nie znaczy, że jest gorszy. Da się z nim porozmawiać, chociaz też jest trochę irytujący.
-Nie za wiele mogę powiedzieć, ale spójrz... Nigdy nie wydawało ci się podejrzane to, że zbiry się ich boją?- uniósł jedną brew podnosząc z ziemi patyk żeby odgarnąć pajęczyne.
-Trochę. Ale mnie chronili, chociaż nigdy im nie powiedziałam o tych liścikach.- oznajmiłam podążając za nim. Miał dłuższe nogi, więc musiałam trochę przyspieszyć, bo zgubiłabym się gdyby chłopak znikł mi z oczu.
-Liścikach?- stanął w miejscu przez co na niego wpadłam.
-Tak. Liścikach typu...- szukałam jakiegoś konkretnego przykładu.
-Masz godzinę inaczej twoja przyjaciółka nie będzie miała palców i języka.- chłopak spojrzał się na mnie jak na idiotkę, ale po chwili sam zaczął się śmiać jak idiota. Jego towarzystwo jest ciekawsze niż starszych ode mnie, napalonych mężczyzn. Może nie czuję się z nim do końca bezpieczna, ale mam w końcu komu ufać. Ostatnio moje życie głównie polegało na tym, że kogoś traciłam stając się coraz słabszą osobą. Zabiłam człowieka- to przez tych debili. Zaplanowali wszystko i dopiero teraz zaczęło mi się to układać w sensowną całość.
-Dostawałem takie same.- powiedział po czym stanął w miejscu. -Myślę, że powinniśmy wracać.
Przekręciłam oczami i odwróciłam się na pięcie. Czyli oni nie są osobami za, które się podają? Nie byłam pierwszym, ale również i nie ostatnim ich celem. Przynajmniej ta wiadomość jakoś mnie pocieszyła. Okazało się, że nie ja jedyna w tym świecie jestem taką idiotką.
-Ale to oni je piszą.- mruknął. Nie wierzyłam własnym uszom. Dałam się nabrać, idiotka. Mogłam się zorientować. Sama. Ale nie, musiałam im zaufać.
-A ci ludzie?- kolejne pytanie wyszło z moich ust. -Ci którzy to wszytko robili. Ci którzy odcięli język mojej przyjaciółce.- parsknęłam, chociaż do domyślałam się odpowiedzi.
-Wynajęli ich.
Tak myślałam. Liczyłam na to, że są normalni, że mają bujną wyobraźnię i znaleźli sposób na ogarnięcie zbirów.
Nie rozwiązałam jeszcze jednej zagadki. Dlaczego Calum wychodził z domu mojej sąsiadki? W sumie... Uznajmy ją za ex sąsiadkę.
Kolejny plus przeprowadzki w to miejsce. W sumie to jest to dziwne. Skoro oni piszą te liściki to dlaczego chcieli żebym dowiedziała się, że Calum'a i panią White coś łączy?
-Dobrze, że wybrałaś ojca.- oznajmił uśmiechając się delikatnie. Wzruszyłam ramionami starając się ominąć już ten temat. Muszę się dowiedzieć co się stało z Luke'iem. Nie mam wyrzutów sumienia, zasługiwał na to. Chciałabym zobaczyć ich minę, gdy dowiedzieli się o moich zeznaniach. Musieli być w szoku.
-Tak, to był dobry wybór.
W końcu chłopaki kazali mi wybierać pomiędzy ojcem, a mamą. Wolałam, żeby umarł ojciec Zastrzelili mamę. Wiedzieli, że tata mi tego nie daruje, ale nie przewidzieli tego, że to on wygra tą grę. Jest mądrzejszy od nich.

Siedzieliśmy na stołówce czekając na kolację. Przyznam, byłam głodna, ale to tylko dlatego, że przez cały dzień nie jadłam. Wymiotowałam kilka razy, najwidoczniej się czymś zatrułam.
-Umiesz już strzelać?- przerwał ciszę ojciec, chociaż nie do końca była cisza. Wszyscy na stołówce rozmawiali między sobą. Kiwnęłam głową w odpowiedzi patrząc na jedzenie, które przyniósł Harry.
-Może i nie wygląda najlepiej, ale... Kogo ja oszukuję, postaraj się to przełknąć.- zachichotał cicho. Wzięłam na widelec papkę, wyglądało mi to bardziej na zmielone mięso, a smakowało jak spleśnione zmielone mięso. Nie mogłam jednak wybrzydzać, więc zjadłam wszystko bez marudzenia.
-Przyjdź do mnie jak zjesz.- uśmiechnął się do mnie ojciec odchodząc od stolika ze swoim kolegą. Kiwnęłam głową w odpowiedzi i skierowałam wzrok na chłopaka.
-Który był dla ciebie najmilszy? Ashton?- odezwał się Harry.
-Luke, chociaż Irwin był w porządku.- opuściłam bezradnie ręce. Znowu powracamy do rozmowy o nich.
-A Calum był tym najgorszym?
-Nie, to Michael nim był.- mruknęłam.
-Zmienili się.- znowu usłyszałam jego chichot. Podobny miał Ashton. Słodki, ale również męski.
-Skończ ten temat.- syknęłam odchodząc od stołu. Skierowałam się do gabinetu ojca czując na sobie wzrok wszystkich tu obecnych.

-Coś się stało?- weszłam do pomieszczenia patrząc się na ojca. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Zwykle mogłam rozczytać uczucia którymi darzy mnie rozmówca patrząc w jego oczy, ale z tatą tak się nie dało.
-Mam dla ciebie propozycje, nie do odrzucenia.- postukał paznokciami o biurko.
-Słucham.- uniosłam zaskoczona brwi, chociaż odpowiedź była tylko jedna.
-Zemścimy się na tych chłopakach, co ty na to?

Hej, hej.
Wena wróciła, przynajmniej tak mi się zdaje.
Mam do was ważne pytanie.
Co wy na to żeby wprowadzić tutaj perspektywę Luke'a?
Ja sama nie przepadam za kilkoma perspektywami w opowiadaniu, ale decyzja należy tylko do was.
Chociaż nie jestem do końca pewna czy pojawiłaby się w najbliższych rozdziałach.
Dziękuję za 15 votes przy ostatnim rozdziale. X

Night: Thug [L.H]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz