04

174 30 6
                                    

Nathaniel zapukał, a gdy usłyszał pozwolenie, pchnął ciężkie drewniane drzwi do komnaty Imperatora. Mężczyznę zawsze skręcało w żołądku, gdy widział choćby jego sylwetkę, a co dopiero gdy spoglądał prosto w jego chłodne oczy. Tym razem uczucie obrzydzenia spotęgowane było wspomnieniem porannego polowania i widokiem władcy siedzącego w swoim ogromnym fotelu i czyszczącego broń. Blondyn odłożył ją na biurko, wstał i podszedł do swojego ulubionego podwładnego. Ujął jego twarz w dłonie, jak troskliwy ojciec. Nathaniel jednak zamiast ojcowskiego ciepła poczuł chłód pierścieni.

-Co cię trapi, Nathanielu? -Mężczyzna całą drogę powrotną z polowania zastanawiał się, jak spełnić prośbę Wodza. Kluczem do sukcesu byłoby tu odpowiednie podejście do Imperatora, wtedy wszystko okazałoby się dziecinnie proste. Wystarczył jednak jeden fałszywy krok, a mógłby stać się kolejnym celem na polowaniu. Nathaniel dwoił się i troił, aż jego wzrok spoczął na jednym z koni, na którym jechała chyba największa szumowina wśród gubernatorów. Sprowadzał do Imperium uczonych, inżynierów, wybitnych artystów, wszystko oczywiście wbrew ich woli. Porwania, handel ludźmi, żadna z tych rzeczy nie była obca imperialnej śmietance. Gubernator jednak oprócz działań społecznych na rzecz Imperium znany był również z budowania własnego haremu z porwanych kobiet. Zawsze było to głównym tematem rozmów jego i Imperatora. Nathaniel uśmiechnął się do władcy.

-Panie, wiem, że sam osobiście wyłapałem dla ciebie całe plemię, ale szczerze mówiąc, jest tam taka jedna kobieta, która mnie zainteresowała, jeśli wiesz, Panie, o co mi chodzi –spojrzał porozumiewawczo w oczy władcy, które rozbłysły, otulając się drobnymi zmarszczkami przy zewnętrznych kącikach.

-A to ciekawe! A na co ci ona? Chyba się nie zakochałeś?

-Absolutnie! –pokręcił głową. Nawet gdyby tak było, nie mógłby tego zdradzić Imperatorowi. Miał zapewnić tej dziewczynie bezpieczeństwo, a nie zrobić z niej swój słaby punkt w oczach władcy, który na pewno wykorzystałby ten fakt w najmniej odpowiednim momencie. –Taka dzikuska to nie lada okaz, aż szkoda byłoby ją zabijać. Zawsze byłoby milej, gdyby ona przynosiła mi szklankę wody do gabinetu, niż jakiś przypadkowy sługa. Rozumiesz mnie, Panie?

-Więc chcesz ją jako niewolnicę? Mogłem się domyślić, że sam lepiej sobie wybierzesz służącą. Moich nigdy nie chciałeś...No dobrze, chodźmy zatem do lochów. Pokażesz mi tą kobietę i zdecyduję.

Owieczki zatrzęsły się na dźwięk otwieranych drzwi. Skupiły się w jednym kącie, próbując opanować strach, który wzmógł się, gdy rozpoznali w mężczyznach Imperatora i głównego dowódcę. Nathaniel wziął głęboki oddech. Musiał zachowywać się teraz wbrew sobie, potraktować kobietę tak, jak nigdy normalnie by tego nie zrobił. Podszedł do wystraszonych owieczek i chwycił Inną dość mocno za przedramię. Kobieta wypuściła dziecko, które przytulała, by je uspokoić. Szarpała się chwilkę, ale Nathaniel ujął mocno oba jej nadgarstki i przyciągnął do siebie z uśmiechem, który pozornie nie wróżył niczego dobrego. Obrócił ją plecami do siebie, wykręcając jej ręce tak, by nie mogła już zrobić żadnego ruchu, którego mógłby nie opanować. Imperator podszedł i odgarnął posklejane, rozczochrane długie włosy w kolorze jasnego blond, by móc dokładnie jej się przyjrzeć. Twarz miała godną niejednego szlacheckiego tytułu. Niby delikatna, a jednocześnie o bardzo kobiecych rysach twarzy, dużych, kocich oczach, ładnych, pełnych ustach, zarysowanych kościach policzkowych, dzięki którym policzki zapadały się nieznacznie. Ciało miała szczupłe, jednak natura obdarowała ją idealnymi według Nathaniela kobiecymi kształtami. Nie ukrywał, że wydała mu się już na początku najpiękniejszą kobietą, jaką do tej pory widział. Imponowało mu również to, że mimo upokorzenia, jakiego właśnie doświadczała, stała z dumnie podniesioną głową.

TopielcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz