Drzwi otworzyły się gwałtownie, ukazując potężną sylwetkę Czarnego Imperatora. Cornoctisa Vivimorte.
Świat momentalnie zmalał. Dostojnicy, arystokracja, krewni, wszyscy zostali sprowadzeni do postaci wijących się larw zdychających pod lśniącymi butami z czarnej skóry. Ich sylwetki wydały się powyginane, zdeformowane, zawstydzone napiętym jak struna kręgosłupem ziemskiego boga, pana horyzontów każdej strony świata. Rozmowy i śmiechy skonały, w panicznej ucieczce uderzając głowami o zimne ściany pałacu, zostawiając po sobie jedynie głuchą ciszę. Powieki ochraniały przygasłe oczy od złowrogiego błysku zielonych tęczówek, nabierających poświaty podobnej do zanieczyszczonej toksynami rzeki. Salę wypełniło stukanie obcasów o podłogę, każde z osobna przypominające huk eksplozji jednego, małego świata. Granatowa peleryna muskała cicho płyty tak, jak noc przykrywa i pożera wszystko, co napotka na swej drodze. Silne dłonie zacisnęły się na oparciu krzesła na końcu stołu i odsunęły je w milczeniu. Nie można powiedzieć, że Cornoctis zajął miejsce, bo jakże można zająć coś, co nie może być zajęte przez nikogo innego. To miejsce było częścią jego, a Cornoctis był istotą tego miejsca. Bez niego nic nie miało racji bytu, nic nie miało prawa, by egzystować. To głuche dudnienie jego skamieniałego serca nadawało rytm życia zebranych wokół ludzi. Niejednostajny, arytmiczny, nieprzewidywalny.
Dał znak do rozpoczęcia uczty. Gubernatorzy rzucili się do tac, nie potrafiąc odróżnić pozwolenia od rozkazu. Nakładali więcej, niż byli w stanie zjeść, bardziej przypominając opasłe świnie w garniturach niż ludzi. Cornoctis obserwował swoją trzodę z lodowatym uśmieszkiem, chwytając uzbrojoną w pierścienie i sygnety dłonią niewielką, przypieczoną na złoto bułeczkę. Kątem oka spoglądał na Amirę, wyprostowaną, próbującą nie patrzeć na ogrom potraw. Wśród wszystkich Topielców to ona dostarczała mu największej rozrywki. Ten jej upór rasowego osła, walka aż do samego końca. Uwielbiał rzucać jej kłody pod nogi i patrzeć, jak radzi sobie raz za razem. Czasem dawał jej nawet wygrać, tworzył w jej umyśle złudne przeświadczenie o możliwości pokonania go, by po jakimś czasie na nowo je odebrać i pokazać rzeczywistość. Ale grała dobrze. Nie wyglądało na to, że Nathaniel czegokolwiek się domyśla. Przyjął ją pod swoje skrzydła i z nienawistnego spojrzenia Collinsa można było wnioskować, że bronił swojej małej Lwicy. Imperator uśmiechnął się do siebie. Miał go za kogoś bardziej rozgarniętego. Zresztą...Nathaniel to była istna maszyna, wystarczyło dobrze go zaprogramować i robił to, czego się od niego wymagało. Amira nie miała szans w tej grze. I miał zamiar właśnie jej to pokazać.
Mężczyzna skinął na służącą, na co ta podniosła nakrycie największej tacy. Nozdrza siedzących najbliżej uderzyła specyficzna woń, a oczom ukazały się upieczone kawałki mięsa. Amira na początku nie rozumiała uśmieszku Imperatora, który z pewnością był skierowany w jej stronę. Magnus otworzył szerzej oczy. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, lekko dotknął nogą pod stołem Nathaniela, szukając w jego spojrzeniu jakiegokolwiek zaprzeczenia. Jednak ten ani drgnął. Siedział prosto, patrząc się tam, gdzie Imperator –na korale i pióra z naszyjnika Wodza na trzech szpikulcach, robiących za dekorację. Jego oczy były puste, a twarz bez wyrazu. Domyślał się, co go za chwilę czeka. Amira, dostrzegłszy elementy ubioru Wodza, poczuła, jak robi jej się słabo.
Imperator sięgnął po kawałek mięsa i położył je na bogato zdobionym talerzu. Zaczął je delikatnie naciskać, sprawdzając jakość przyrządzenia.
-Częstuj się, Nathanielu. To wyborne, delikatne mięso –uśmiechnął się delikatnie. Nathaniel poczuł potężne ukłucie w żołądku, jednak jego wyraz twarzy był niezmienny.
-Dziękuję, panie, ale jeśli pozwolisz, zadowolę się bażantem. Wiesz, jak go uwielbiam.
-Nathanielu, nalegam. Nie pożałujesz.

CZYTASZ
Topielcy
General FictionWodne odmęty w ciszy pochłaniają ciała. Każda kropla wlewająca się do płuc jest jak ziarenko piasku w klepsydrze. Z tą różnicą, że nikt nie obróci naczynia. Utoniesz, czy zaczniesz topić innych? Decyduj, gra się rozpoczęła. Ród Crescent od lat służy...