Szli przez długie pałacowe korytarze, obserwowani przez służbę i obrazy na ścianach. Zdawało się, że szepty niezadowolenia wydobywały się w większej ilości z ust tych drugich, jakby smugi farby ożywały, zniesmaczone obecnością dzikuski. Służba także nie powstrzymywała się od chichotów, komentarzy i ciekawskich spojrzeń. Nathaniel szedł krok przed kobietą, próbując dodać jej otuchy swoją wyprostowaną sylwetką i bijącą pewnością siebie. Kiedy jego cień padał na jakąkolwiek postać krzątającą się w fartuchu, ta momentalnie kłaniała się, a wokół zapadała głucha cisza, przerywana jedynie ich krokami. Ta cała Daniele miała zmienić wizerunek Amiry tak, by nie przypominała już ani trochę dzikuski, by nie wywoływać skandalu na dłuższą metę. Pałacowa służba między sobą mogła gadać co chciała, ale miała kategoryczny zakaz informowania kogokolwiek z zewnątrz o tożsamości nowej niewolnicy. Skoro o otoczenie już zadbano, teraz należało zająć się samą bohaterką wszystkich ostatnich rozmów. Nathaniel otworzył drewniane, bogato zdobione drzwi i wpuścił Amirę przodem. Jej oczom ukazała się podzielona na kilka mniejszych komnata o ścianach w ciepłym, łososiowym kolorze. W głównej części na samym środku stały trzy lustra i mały podest, obok ręcznie rzeźbiony parawan i stojak z ubraniami. W kącie pokaźnych rozmiarów toaletka z mnóstwem kosmetyków do makijażu. Drugie pomieszczenie wypełnione było aż po sufit ubraniami, tkaninami i projektami. Wnętrze trzeciego pozostawało dla kobiety tajemnicą, było zamknięte. Amira obróciła się delikatnie, gdy usłyszała trzask zamykanych przez jej pana drzwi. Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie, widząc jej zaniepokojenie, po czym chwycił ją w pasie, prowadząc w głąb komnaty. Ciepła dłoń wcale nie wywołała podobnie ciepłego uczucia. Mięśnie kobiety napięły się, miały ochotę zmusić jej kończyny do ucieczki. Wzięła głęboki oddech. Musiała to przetrzymać, mieli z Ianem plan. Dodatkowo cały ten pomysł z metamorfozą...Czuła się jak w jakimś tanim programie telewizyjnym dla nieszczęśliwych, zaniedbanych kobiet. Cornoctis już wcisnął ją w jakieś idiotyczne, skąpe ubranko dzikuski, bała się, co będzie następne.
-Nathaniel! – W drzwiach części z ubraniami pojawiła się trochę wyższa niż Amira kobieta o długich i gęstych, farbowanych na koral włosach, trochę niesfornych, z grzywką. Miała pociągłą twarz ozdobioną dużymi, kocimi oczami w piwnym kolorze, dodatkowo mocno podkreślonymi czarnym cieniem i gęstym wachlarzem rzęs. Lekka, ciemna prześwitująca koszulka odkrywała wytatuowane pnącza biegnące po jej jasnej skórze, kończące się kwitnącą różą na szyi. Daniele wyglądała na pełną energii i pomysłów osobę. Wbiegła do komnaty i rzuciła się Nathanielowi na szyję, wywołując śmiech mężczyzny.
-Daniele, dlaczego zawsze zachowujesz się, jakbyśmy wieki się nie widzieli?
-Odkąd przeniesiono moją komnatę w tę część pałacu, właśnie tak się czuję! Nie wiesz może, co tam teraz będzie?
-Nie mam pojęcia. –Niestety, miał pewne przeczucia. Wolał jednak nie wypowiadać ich na głos, z całego serca pragnął, by się nie spełniły. - Ale to fakt, odkąd cię przenieśli, zrobiło się tak jakoś dziwnie cicho i spokojnie. Nikt mi nie wbiega do komnaty z samego rana, drąc się, że ma dla mnie wspaniały mundur, który muszę teraz, zaraz przymierzyć.
Kobieta ujęła twarz mężczyzny w dłonie, rozpromieniona najwyraźniej miłym wspomnieniem.
-Kochanieńki, dla widoku ciebie z rana w uszytych przeze mnie ubraniach mogłabym zarwać każdą noc. Jesteś moją najlepszą reklamą w tym Imperium! Ale z tego, co widzę, sprowadziłeś mi też całkiem niezły materiał na kobiecą modelkę. – Podeszła do Amiry, jednym spojrzeniem omiatając całe jej ciało w taki sposób, by nie poczuła się jak przedmiot, jak wtedy, podczas wybierania. Blondynka nie potrafiła tego wyjaśnić, ale ta cała Daniele wzbudzała jakąś dziwną sympatię i zaufanie. – No dobrze, już chyba mam plan. Nathaniel, idź do łazienki – wskazała na trzecie, już nie tak tajemnicze drzwi.
CZYTASZ
Topielcy
General FictionWodne odmęty w ciszy pochłaniają ciała. Każda kropla wlewająca się do płuc jest jak ziarenko piasku w klepsydrze. Z tą różnicą, że nikt nie obróci naczynia. Utoniesz, czy zaczniesz topić innych? Decyduj, gra się rozpoczęła. Ród Crescent od lat służy...