(...)To był dzień, w którym pierwszy raz zabił. I to nie byle kogo. Własnego brata.
Daniele nie powiedziała nic więcej, a i Amira nie czuła, że to dobry moment na drążenie tematu. Atmosfera jednak nie pozostała gęsta i ciężka jak złowroga mgła na długo, kobiety szybko skupiły uwagę na czymś innym. Jak na Topielca przystało, Amira przyzwyczaiła się do różnych przebieranek, jednak nie przepadała za tym. Odetchnęła z ulgą, kiedy Daniele w końcu zaprowadziła ją przed lustro i pozwoliła otworzyć oczy. Była zszokowana. Podeszła bliżej lustra, dotykając go w miejscu, w którym odbijał jej własną twarz. Mimo zachwytu nie mogła zapomnieć, kogo gra. Dotknęła swoich nieco krótszych już jasnych włosów sięgających do połowy przedramienia, falujących elegancko, jak przystało na mieszkankę pałacu. Twarz miała delikatnie pomalowaną, lekko podkreślone ciemniejszym cieniem oczy, wytuszowane rzęsy, przyciemnione brwi. Daniele wzmocniła jej wydatne kości policzkowe nakładając w odpowiedni sposób róż i bronzer. Kolor ust pozostawiła naturalny. Dumna lwica była jednak zniewolona, więc stylistka postawiła na równie dumną, a jednocześnie nierzucającą się mocno w oczy elegancję. Ubrała ją w zwiewną, zapinaną na guziki kremową atłasową koszulkę z bufiastymi rękawami i marszczoną stójką spiętą broszką z herbem rodu Nathaniela – tygrysem. Miękki materiał kończył się w samym pasie, gdzie wpadał pod długą do ziemi czarną plisowaną spódnicę. Amira ujęła lekko niemal lejącą się przez palce tkaninę. Na stopach miała zwykłe, proste, kremowe baleriny. Spojrzała na pełną triumfu twarz Daniele.
-Nathaniel padnie, zobaczysz. Wyglądasz idealnie.
Blondynka spojrzała raz jeszcze na siebie w lustrze. Przyzwyczaiła się już do kobiecych ubrań, nawet jakiś czas temu je polubiła. Ale obecnie była w pracy, musiała być zawsze czujna i gotowa, nie wiedziała, co zafunduje jej Cornoctis. Oby ta sukienka nie przeszkadzała jej w ewentualnej ucieczce
-Bardzo ci dziękuję, ten strój jest świetny. – Podziękowała jej mimo swoich obaw. Przecież ta kobieta spędziła z nią kilka godzin nurkując po szafach i klnąc, nie mogąc wybrać czegoś, co uwypuklałoby piękno Amiry, pasowało do niewolnicy rodu Nathaniela, ukrywało jej pochodzenie, a jednocześnie nie dorównywało damom. To było jedno z najcięższych zadań, jakie dostała. Daniele skinęła w odpowiedzi głową, po czym przybliżyła się do Amiry, dokonując ostatnich poprawek.
-Dziś wieczorem będziesz towarzyszyć Nathanielowi przy kolacji z gubernatorami i Imperatorem. Twoja rola to ładnie wyglądać i podnosić mu punkty. Im ładniejsze niewolnice, tym większy prestiż, rozumiesz. Nie możesz teraz wyglądać jak dzikuska, biegać z dzidą i tym podobne. Twoja aparycja ma być jak gigantyczny baner mówiący, że ród Crescent ma dobry gust i wysoką pozycję społeczną. Nie możesz wyjść niezadbana, nieuczesana, z niedobranym strojem. Jeszcze przez kilka dni chętnie będę służyła radą, jednak niedługo zaczną się przygotowania do balu i podejrzewam, że nawet spać będę tutaj. Dasz sobie radę, wierzę w ciebie. – pogładziła ją po włosach i odsunęła się, robiąc miejsce. Otworzyła drzwi i przekazała kobietę czekającemu tam już Ianowi.
Amira czuła na sobie drwiące spojrzenie czarnowłosego. Szedł z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy, jednak dookoła było zbyt wiele służby, by mógł cokolwiek powiedzieć. W końcu stanęli przed gabinetem Nathaniela. Ian otworzył drzwi i wszedł przez nie, poczekał, aż kobieta zrobi to samo i pozwolił im się zamknąć. Blondyn podniósł wzrok znad papierów dotyczących kosztów wysłania niewielkiego oddziału w północne krańce Imperium.
-Nath, zamknij buzię. – Rzucił Ian, kładąc dłoń na plecach dziewczyny i skłaniając ją, by podeszła bliżej
-O cholera, serio miałem otwartą? A niech mnie... Daniele jest niesamowita. Kawał dobrej roboty.
CZYTASZ
Topielcy
General FictionWodne odmęty w ciszy pochłaniają ciała. Każda kropla wlewająca się do płuc jest jak ziarenko piasku w klepsydrze. Z tą różnicą, że nikt nie obróci naczynia. Utoniesz, czy zaczniesz topić innych? Decyduj, gra się rozpoczęła. Ród Crescent od lat służy...