Daniele szybko uporała się z Nathanielem, który zadowolony z nowej fryzury przeglądał się w lustrze. Wiedząc, że obie kobiety spoglądają z rozbawieniem na jego wyczyny, zapewnił im wspaniały spektakl pełen głupich min, póz i wyrazów samozachwytu. Daniele właśnie miała zabrać się za obcinanie włosów Amiry. Była oczarowana ich kondycją i kolorem.
-W życiu bym się nie spodziewała, że coś tak posklejanego i brudnego może okazać się istnym złotem! Aż ręce mi się trzęsą na myśl o tym, co mogę z tych włosów wyczarować! Amira, kochanie, powiedz mi...gdybyś miała się opisać w dwóch słowach...?
-Dumna lwica – bez zastanowienia odpowiedział Nathaniel, spoglądając z uśmiechem na kobietę.
-Tak, dokładnie to samo czuję. Bije od ciebie wewnętrzna siła i pewność siebie. Teraz kiedy cię widzę, lepiej dobiorę ci ubrania, bo chowanie cię pod takim t-shirtem i dżinsami woła o pomstę do nieba. – Gadała, jak najęta, mocno gestykulując i ekscytując się czekającym ją zadaniem. Po chwili jednak ucichła, wpatrzona w Nathaniela, jakby właśnie o czymś sobie przypomniała. Spuściła wzrok, szukając gdzieś słów. Nie wiedziała, jak zacząć, żeby nie wywołać nieprzyjemnej reakcji. Nie lubiła drażliwych tematów, ale nie potrafiła mu o tym nie powiedzieć. Powinien wiedzieć, a nikt nie miał na tyle odwagi, by choć pisnąć o tym słówko. Zabrała się za cięcie włosów, żeby się uspokoić. Nie wychodziło jej to najlepiej. – Nathaniel...
Mężczyzna wyczuł zmianę w tonie jej głosu. Zaczął się nawet domyślać, o co mogło jej chodzić. Wszyscy obchodzili się z nim jak z jajkiem, jeżeli o to chodziło. Wszyscy, którzy wiedzieli. Ona niczym się od nich nie różniła.
-Nie chcę tego słuchać, nie mam jej nic do powiedzenia. Wybaczcie, ale wzywają mnie obowiązki. Daniele, zajmij się dobrze Amirą. Trzymajcie się.
-Ale Nathaniel!
Nie zatrzymał się. Wyszedł, zostawiając za sobą głuchą ciszę i odbijający się echem odgłos zamykanych drzwi. Daniele westchnęła.
-Czemu ten bufon zawsze ucieka, kiedy jest mu niewygodnie... - burknęła pod nosem sama do siebie. –Przepraszam za niego.
To była dobra okazja. Taką reakcję mogło wywołać tylko coś, co bardzo pomoże jej wygrać tę partię. Daniele nie wyglądała na osobę, z której będzie trzeba wyciągać informacje.
-Czemu się tak zdenerwował?
-Bo jest idiotą i tyle. –Ucięła kolejny kosmyk z wyraźną złością. Odsunęła nożyczki i zamknęła oczy, próbując się uspokoić. Trzęsły jej się ręce. Amira doskonale ją rozumiała. Kiedy była bliżej ludzi, też była tym typem charakteru, który szybko absorbuje emocje z otoczenia i zamienia na swoje własne. Nadal taka była, chociaż trudno było to dostrzec. Cały proces był stanowczo mniej intensywny i dobrze ukrywany za grubym murem budowanym przez lata. Daniele odetchnęła głęboko i wróciła do cięcia. Na jej twarzy znów zagościł uśmiech, najprawdopodobniej mający rozładować napięcie i załagodzić całą sytuację. – Jego matka była dzisiaj rano u bram pałacu. Przychodzi tu co jakiś czas od kilku lat, prosząc o jedną głupią rozmowę. Ale Nathaniel nie chce jej widzieć.
-Musiała go bardzo skrzywdzić...? – W jej głowie właśnie powstawało milion scenariuszy. W końcu różne przypadki chodziły po ludziach, których spotykała.
-Wiesz...nie do końca. Ale to smutny temat. Nie drążmy go dalej, dobrze? Lepiej mi powiedz, co się między wami dzieje – pokazała swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim, znaczącym uśmiechu. Amira speszyła się. Jak to, „co się dzieje"? Chyba ktoś tu ma jakieś zwidy. Albo ona coś przeoczyła, i to tak porządnie.
-Nie rozumiem. Co miałoby się dziać?
-Jak to, co. Musiałabyś być ślepa, żeby tego nie zauważyć!
![](https://img.wattpad.com/cover/45796146-288-k4913.jpg)
CZYTASZ
Topielcy
General FictionWodne odmęty w ciszy pochłaniają ciała. Każda kropla wlewająca się do płuc jest jak ziarenko piasku w klepsydrze. Z tą różnicą, że nikt nie obróci naczynia. Utoniesz, czy zaczniesz topić innych? Decyduj, gra się rozpoczęła. Ród Crescent od lat służy...