X

120 16 5
                                    

-Zostawmy ich samych.- nawet nie zauważyła jak, Will zbliżył się do mnie.
Ostatni raz spojrzałam na dwójkę obok, po czym wstałam i razem z brązowookim zeszłam na parter.
Chłopak jakby o czymś sobie przypomniał, zatrzymał się w pół kroku i obrócił przodem do mnie.
-Właściwie dalej jesteśmy na randce.- uśmiechnął się ciepło- Masz może ochotę na pizze?- Pomimo tego co się przed chwilą stało, on chce jechać na pizze? Gdyby coś takiego zaproponował ktokolwiek inny, nawrzeszczałabym na niego, ale w jego ustach brzmiało to jak.....recepta na smutek. Tak jakby okrągłe ciasto z warzywami i mięsem miało sprawić, że poczuje się lepiej.
-A co z Em?- nie chce jej zostawiać, kiedy jest w takim stanie. Dodatkowo jutro wyjeżdża i szybko się nie zobaczymy.
-Lepiej będzie gdy zostanie sama z Camem, on jest dla niej najlepszą terapią. Przy nim czasami zapomina o przeszłości.- nadal nie mogę uwierzyć, że nie zauważyłam niczego dziwnego w jej zachowaniu. Nie wiem jak ona mogła normalnie ze mną rozmawiać i śmiać się z beznadziejnych żartów kiedy przeżywała taki koszmar. Mam pełno pytań, na które odpowiedzi nie otrzymałam, ale przedemną całe życie. Jeszcze nieraz będę miała okazję na rozmowy z Em. Jest mi okropnie smutno bo wyobrażam sobie co musiała przeżywać rudowłosa, napewno wiele razy płakała z tego powodu i zapłacze jeszcze nieraz. Powinnam wrócić na górę i z nią zostać. Niestety wychodzi na to, że jestem straszną egoistkom. Nie chcę oglądać jej w takim stanie i myśleć przez co przechodziła bo będę czuć się jeszcze gorzej. Wolę zrobić cokolwiek innego, co odwróci moją uwagę od rudej.
-Więc pizza?- zapytałam z nieśmiałym uśmiechem.
×

-Nie wiem czy ten spacer był takim dobrym pomysłem.- odezwał się brunet, który szedł tuż obok, trzymając moją małą dłoń w swojej o wiele większej.
-Dlaczego? Księżyc, gwiazd.....ty i ja....sami- stanęłam przed nim, co sprawiło, że musiał się zatrzymać.- Nie sądzisz, że to romantyczne?- Uśmiechnęłam się flirciarsko i zatrzepotałam rzęsami.
-Może byłoby, ale tą chwilę psuje świadomość, że twoja ciocia czeka w domu aż wrócisz a jesteśmy spóźnieni o pół godziny.- przez jego twarz przebiegł cień strachu.
Nie wytrzymałam i parsknełam głośnym śmiechem. Może i znamy się od niecałych dwóch dni, ale bardzo dobrze czuje się w jego towarzystwie. Świetnie mi się z nim rozmawia jak z kimś, kogo znam od lat.
-Boisz się mojej cioci?- zapytałam gdy już się opanowałam.
-Nie obraź się, ale ona potrafi być naprawdę straszna gdy się jej podpadnie.- zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.
Mówi o niej jakby ją znał, ale........No tak! Teraz wszystko jasne. Pozwoliła mi wyjść z Willem bez żadnych pytań bo go zna.
-Skąd znasz moją ciocie?
-Jest.....przyjaciółką mojej mamy.- ta krótka przerwa mnie trochę zaniepokoiła, ale postanowiłam się tym teraz nie przejmować, później popytam ciocie. I tak muszę przyznać mu rację, ten kto podpadnie mojej cioci, lepiej niech jej unika.
Tępęm przypominającym żółwie ruszyliśmy dalej przez rozświetlony wysokimi latarniami park. W oddali widać światła wysokich wieżowców i pomimo później pory nadal słychać odgłosy pędzących po drogach samochodów. Miasto nocą- coś wspaniałego. Kiedy nie mogę spać, siadam na parapecie w moim pokoju i przyglądam się tętniącemu życiem, znajdującym się kilka kilometrów od domu, centrum miasta. Ja nie mogłam spać bez powodu a moja przyjaciółka prawdopodobnie z powodu koszmarów lub strachu przed tym bydlakiem.
-Jak to jest mieć Emmę za siostrę?- skoro znów zaczęłam myśleć o rudowłosej, to niech to będzie coś przyjemniejszego niż wizję jej cierpienia.
Chłopak zaśmiał się i pokręcił lekko głową. Może i jest tego nieświadomy, ale właśnie tym jednym uśmiechem poprawił mi humor.
-Wyobraź sobie, że prawie codziennie widujesz się z osobą, która ma coś nie tak z głową i to nie przez to co się jej przytrafiło, ale z czystej głupoty.- pociągnoł mnie na najbliższą ławkę, przez co straciłam równowagę. Przerażona oplotłam rękami jego szyję a chłopak odruchowo chwycił mnie za biodra. Mój ciężar sprawił, że Will zachwiał się i usiadł na ławce. W ostatniej chwili uniosłam nogi do góry, unikając zderzenia z drewnianym siedzeniem.
Przerażona spojrzałam na bruneta. Brąz jego oczu od razu zadziałał na mnie uspokajająco, ale serce nadal biło szybciej niż zwykle. Chłopak przesunął swoje dłonie na środek mych pleców. Towarzyszący temu strumień przyjemnych dreszczy przeszedł przez całe moje ciało, co mnie zdziwiło. Miałam kilku chłopaków i na dotyk żadnego z nich nawet w połowie tak nie reagowałam. Powinnam z niego zejść i przeprosić za swoją niezdarność, ale jego spojrzenie mnie zahipnotyzowało.
-W - wiem co czujesz.- uniusł brew w pytający geście, niewiedząc o co mi chodzi. Dotarło do mnie, że przez pozycję w jakiej się znaleźliśmy, mógł odebrać moje słowa inaczej niż miałam zamiar. Poczułam, że moja twarz pokrywa się rómieńcami. Pochyliła lekko głowę by ukryć moją czerwoną twarz we włosach. Ja nigdy się nierómienie.- Moim bratem jest Dan. On dopiero ma nierówno pod sufitem.- wyjaśniłam wcześniejsze niedomówienie. Will zaśmiał się z moich słów.
Zwykły przechodzień mógł pomyśleć, że jesteśmy parą. Chłopak obejmujący dziewczynę, siedzącą na nim okrakiem z rękami oplatającymi jego szyję. Patrzący na siebie z lekko przyśpieszonymi oddechami, śmiejący się ze swoich żartów.
Will chwycił mój podbródek między kciuk a palec wskazujący i zmusił na spojrzenie na niego.
-Tak, Dan czasami zachowuje się jak pacięt psychiatryka.- zaśmiałam się cicho. To cała prawda o moim braciszku- waryjat i świr, ale mój kochany, potrafiący poprawić mi humor i gotów pomóc w każdej chwili.
Czekoladowooki zbliżył swoją twarz do mojej. Jak zaczarowana gapiłam się na niego.- Masz piękny uśmiech.- nawet nie miałam pojęcia, że się uśmiecham.
Nasze nosy się zetknęły i znów poczułam te przyjemne dreszcze. Kiedy to się stało, moja zdolność racjonalnego myślenia wróciła, jakby bańka mydlana odgradzająca mnie od wszystkich myśli, pękła po tym dotyku.
Odsunęłam się od chłopaka na długość ramion by mieć lepszy widok na jego twarz.
-Nie całuje się na pierwszej randce.- posłałam mu przepraszający uśmiech.
Powoli i niechętnie podniosłam się z bruneta i stanęłam przed nim. Może i chciałam tego pocałunku, ale mam swoje zasady, których przestrzegam.- Powinniśmy już wracać.- ruszyła chodnikiem w stronę parkingu przed bramą do parku, jednak kiedy nie usłyszałam by chłopak do mnie dołączył, obróciłam się. Dalej siedział na ławce i cały czas uważnie mnie obserwował, miałam wrażenie, że zaraz wypali we mnie dziurę. Na mojej twarzy znów pojawiły się rumieńce. Z odległości kilku metrów na pewno tak bardzo tego nie widać, więc udawałam niewzruszoną jego spojrzeniem. Wzięłam głęboki oddech i odezwałam się:
-Idziesz?
Jeszcze chwilę przyglądał mi się w milczeniu po czym wstał i dołączył do mnie.

×

Cześć kochani! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam widząc odzew pod ostatnimi rozdziałami.........Oj błagam was! Naprawdę myśleliście, że to koniec? Bez żadnego buzi buzi?
Obiecałam całuski, a ja słowa dotrzymuje. ;)

×

Will zatrzymał samochud przed moim domem. Odpiełam pas bezpieczeństwa i obruciłam się twarzą do bruneta.
-Wiem, że nie do końca tak wyobrażałaś sobie ten wieczór, ale......
-Świetnie się bawiłam, dziękuję.- przerwałam mu. Może początek niebył zbyt udany, ale i tak bardzo się cieszę, że stało się tak a nie inaczej. Jeśli odrazu pojechalibyśmy do pizzeri, niedowiedziałabym się prawdy.
Chłopak posłał mi piękny uśmiech.
-Do zobaczenia.- odezwał się gdy już otworzyłam drzwi.
-Mam nadzieję.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z auta.
Ledwo postawiłam dwa kroki a za sobą usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi samochodu. Odwróciłam się i zobaczyłam Willa idącego w moją stronę.
-Coś się stało?- zapytałam bo nie wiedział co spowodowało, że za mną wyszedł.
Zatrzymał się przedemną i niewinnie uśmiechnął.
-Chciałem tylko o coś zapytać.
-W takim razie słucham.
-Nasza randka się skończyła, prawda?- takiego pytania się nie spodziewałam.
-Taaak.- odpowiedziałam grzecznie na pytanie. To trochę dziwne, że pyta się o coś takiego.
Chłopak położył swoje ręce na moich biodrach, przyciągnął do siebie i połączył nasze usta w delikatny pocałunku. Przez chwilę stałam jak sparaliżowana, ale po kilku sekundach odwzajemniłam pocałunek.
W brzuchu stado motyli zaczęło szaleć jakby ktoś właśnie je przestraszył. Muszę przyznać, że to jak do tej pory najlepszy pocałunek w moim życiu. Poczułam jak brunet się uśmiecha, nadal nie odrywając się odemnie a ja zrobiłam to samo.
-Czterdzieści pięć minut spóźnienia.- na dźwięk głosu mojej cioci oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni.- Mam nadzieję, że macie dobrą wymówkę.

×

Dobra, teraz to już naprawdę koniec na dziś.....no chyba, że pojawi się jeszcze jakiś rozdział, nie wiem, nie wiem.
Przepraszam was za tą krótką przerwę. Byłam na meetYT w Krakowie i musiałam trochę odpocząć psychicznie od tych wszystkim szalonych fanek......do których ja też się zaliczam.
Całuski ;* Blandi100

PS. Ciekawe jak potoczy się rozmowa z ciocią, Katie......mogę zdradzić, że będzie głośno. ;D

Nie znam CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz