III

393 31 10
                                    

Hej, hej! Umieściłam zdięcie Willa, tak jak ja go sobie wyobrażam.

......

Dziękuję za wszystkie głosy pod ostatnimi rozdziałami, jesteście kochani, że doceniacie moją pracę.

Całuski ;* Blandi100

_________________

Dom Bena jest średnich rozmiarów. Nowoczesny i ładny, w środku urządzony w kobiecym stylu, ponieważ mieszka z dziewczyną.

×

Mój brat miał mnie zapoznać z tym nowym w drużynie, ale gdy tylko weszliśmy został dosłownie zaciągnięty do swoich kolegów. Tak w ogóle to nie wiem jak oni na studiach medycznych mają czas na coś takiego, jak treningi koszykówki. Dan studiuje już jakieś 4-5 lat, w tym roku skończył 24 lata. Pamiętam, że w liceum był taki jak każdy chłopak w tym wieku, ale wraz z większymi obowiązkami, które przyniosły studia, wydoroślał, choć nadal potrafi rozbawić chyba każdego swoimi głupimi żartami.

×

Impreza trwa już jakieś półtorej godziny, muzyka gra bardzo głośno, a większa część ludzi jest już nieźle rozpita. Kilku chłopaków, w tym dwóch zboczeńców, próbowało mnie zaprosić do tańca, ale jakoś nie mam na to ochoty. Myślałam, że jeśli będę na tej imprezie, to humor mi się poprawi, ale jest jeszcze gorzej. Cały czas próbuje znaleźć odpowiedź na to proste pytanie ,, Dlaczego mi nie powiedziała?". Siedzę na tym durnym fotelu 30 minut, widzę jak wszyscy dobrze się bawią, a ja zazdroszczę im tych uśmiechów, które nie opuszczają ich twarzy. Nie wytrzymałam i podniosłam się z fotela, po czym wyszłam na taras. Uderzył we mnie chłodny podmuch wiatru, noc była spokojna, a na niebie widniał księżyc w pełni. Pytanie znikło od razu, gdy uświadomiłam sobie jakie są konsekwencje wyjazdu Em.

Moja najlepsza przyjaciółka....sióstra, wyjedzie do Londynu.....nie będzie mnie pocieszać, wspierać, oglądać durnych filmów i robić wielu innych idiotycznych rzeczy.

Nikogo tu nie było, więc usiadłam na ławce i pozwoliłam, by moje łzy swobodnie spływały po policzkach. Płakałam bo Emma nie powiedziała mi o wyjeździe, płakałam bo stracę przyjaciółkę, płakałam bo wiem, że nigdy nie znajdę drugiej takiej osoby.

-Ty też nie w sosie na imprezę?- usłyszałam piękny, męski głos z drugiego końca tarasu.

Przestraszona zerwałam się z miejsca i spojrzałam w tamtą stronę.

Siedzi na deskach, lecz jest zbyt ciemno bym mogła zobaczyć cokolwiek.

-T-troche- wydukałam.

-Trochę?-zapytał z niedowierzaniem- ty płaczesz. Wiem, że to nie moja sprawa , ale co się stało? Mogę ci jakoś pomuc?- w jego głosie słyszałam, że naprawdę się martwi, nie próbuje mnie poderwać jak to każdy inny.

-Możesz poszukać mojego brata?- chce jechać do domu, położyć się i płakać.

-Jasne. Jak ma na imię?

-Dan.

-Dan? Dan Konor?

-T-Tak.

-Masz szczęście, bo gdyby nie to, że chodzimy razem na studia, to musiałabyś czekać jakąś godzinę zanim bym go znalazł - zaśmiałam się.

Podniósł się z ziemi i wyszedł z cienia, a moje serce na chwilę wstrzymało swoją pracę. Wygląda jak model wyjęty z okładki jakiegoś czasopisma. Ma piękne, brązowe jak budyń czekoladowy oczy, ciemne włosy ułożone w artystyczny nieład i choć jestem w szpilkach jest wyższy ode mnie o jakieś 30 centymetrów. Ubrany jest w granatowy podkoszulek, opinający jego umięśnione ciało, szare rurki i czarne buty nad kostkę od Nike. Ruszył w moją stronę. Teraz większość moich ruwieśniczek zaczęła by się cofać, lecz ja przez 5 lat brałam udział w lekcjach samoobrony, więc jeśli zrobi jakikolwiek ruch, który mi się nie spodoba mogę go powalić na ziemię.

Zatrzymał się przedemną i wyciągnął prawą dłoń.

-Will - przedstawił się.

Uścisnełam jego dłoń, lekko patrząsłam i puściłam. Widocznie mój mózg zaczął znowu pracować bo coś sobie uświadomiłam- Mój brat opowiadał mi, że do ich drużyny dołączył dziś jakiś pierwszy rocznik o imieniu Will, to pewnie ty.

-No tak - uśmiechnął się.

Przestałam oddychać. W tej właśnie chwili przypomina mi anioła.

-Co mam powiedzieć twojemu bratu?-zapytał.

Powoli i cicho zrobiłam wdech, by nabrać trochę powietrza do płuc.

-Przyprowadzisz go tu?- cudowny głos, jeszcze lepszy wygląd, a do tego wydaje się miły.

-Okej. Poczekaj tutaj, postaram się szybko wrócić.- poinformował.

Pokiwałam jedynie głową, na co on jeszcze raz się uśmiechnął i puścił mi oczko, po czym zniknął za drzwiami tarasu, a razem z jego zniknięciem wróciły myśli o Em.

×

Nie wiem ile już tu czekam i płacze, a Willa, a co za tym idzie Dana, nadal nie ma. Pewnie nawet nie zaczął go szukać, bo zobaczył jakąś laske i właśnie się liżą.

Sama znajdę Dana.

Otarłam łzy dłonią i skierowałem się w stronę drzwi.

Nie dane mi było wejść za próg, ponieważ wpadłam na kogoś, kto kierował się na taras. Byłam jakieś dziesięć centymetrów nad ziemią gdy ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął w górę do pozycji pionowej. Jak się okazało był to Will. Cały czas trzymał mnie za dłoń po której błądzić iskierki i patrzył w moje oczy, które nie mogły odwrucić wzroku od jego.

-Masz szczęście, że ją złapałeś- odezwał się mój brat stojący za Willem, przez co chłopak puścił moją rękę, lecz nie oderwał spojrzenia.

Chwila, chwila, Dan jest pijany. Przecież dobrze wiedział, że przyjechał samochodem i miał mnie odwieź do domu.

-To twój brat, tak?

-Tak....ale w takim stanie raczej mi się nie przyda.

-W jakim stanie? Przecież jestem zdrowy jak ryyyybka.- odpowiedział Dan.

-Taaa. Gdzie masz kluczyki?- sama pojadę do domu.

-Ooo ile się orientuje, to żeby prowadzić auto czeba mieć prado....prago....prawdojazdy- No cóż, tak się kończy picie.

-Umiem jeździć.

-A ja ch - chodzić po ścianach.- Z irytować wypuściła powietrze z płuc.

-Dobra, wracam na nogach.- Nie mam ochoty kłócić się z tym palantem.

-Chyba żartujesz. Ja cię zawioze- powiedział Will.

-Nie trze....

-Właśnieeee, Will cię zawiezie. Tylko żadnego bzykania, bo się dowiem i flaki z dupy ci powyrowywam!- zagroził.

Nie wytrzymałam I zaczęłam się śmiać, tak samo jak Will. Moje serce przyśpieszyło swój rytm.

Tego dźwięku mogę słuchać całe życie.

-I ty chcesz zostać lekarzem, jak nawet nie wiesz gdzie są flaki?- zapytałam przez śmiech.

-Nauczę się jeszcze wszystkiego, zobacysz.-zapewnił. Podszedł do mnie, dał causa w policzek i odszedł, co mnie zdziwiło, pewnym krokiem.

-Jedziemy?

-Nie chce sprawiać kłopotu, dojdę na nogach.

-Niema mowy. Myślę, że dobrze wiesz co może się stać jeśli sam wyjdziesz, a twój brat by mnie zabił jeśli bym cię puścił. A na dodatek jechać z taką pięknością w jednym samochodzie to przyjemność, a nie kłopot.- uśmiechnął się co odwzajemniłam.

____________

P.S

Postaram się, by następny rozdział był lepszy, przepraszam, że ten jest taki słaby, ale jakoś głowa mnie boli, a nie chce pisać raz na tydzień, bo jakoś tak mam milion pomysłów na dalszy ciąg, a na początek prawie nic. Sory trochę się rozpisałam.....no nic, do następnego. :)

Nie znam CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz