Chapter 5. Tell him how you must have lost your mind

334 34 3
                                    

3 lata temu


Tego dnia, niebyło go na uczelni. Oczywiście nie zdziwiło mnie to, powoli zaczynała to być norma, jednak dopóki brał ode mnie wszystkie notatki i z zadowalającymi wynikami zaliczał egzaminy nic niemówiłem. Rozumiałem jak wazne są dla niego te treningi, w końcu to jego przyszłość.

Zerknąłem na zegarek. Czwarta dwadzieścia. Z tego co wiem jeszcze przez godzinę i czterdzieści minut będzie na sali. Ponieważ wyjatkowo odwołano jutrzejsze zajęcia zacząłem rozważać odwiedzenie go.

Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy po wyjściu z sali, zobaczyłem go, stojacego tam, opartego o ścianę, z uśmiechem na jego perfekcyjnej twarzy

-Yo, Kise

-Aominecchi! Czy ty nie powinieneś mieć teraz treningu? - powiedziałem, przez chwilę rozważając, czy moge go przytulić. Postanowiłem jednak,ze nie zrobię tego w miejscu publicznym

Wtedy właśnie Daiki nachylił się, przytulił mnie i zostawiając swoją rękę na moim rameniu ruszył przed siebie ciągnąc mnie za sobą

-Powinienem. Ale ostatnio trochę Cię zaniedbuję a jeden opuszczony trening nic nie zmieni. Kawa?

Nie czekał na moją odpowiedź, od razu skręcił w uliczkę, w którą musimy odbić, by dojśc do kafejki, którą razem odkryliśmy. W całym swoim ciele czułem ciepło emanujące od reki, którą wciąż trzymał na moim ramieniu. Nie wiem co się zmieniło, ale coś zmieniło się na pewno, bo dawno nie widziałem, by tak szeroko i tak szczerze się uśmiechał.

Poza tym, Aomine cały czas mówi, a nigdy nie należał do ludzi, którzy dużo mówią. Gdy tak na niego patrzę, przez chwilę myślę, że próbuje zagadać stres, ale przecież nie ma czym się stresować, szybko więc odrzucam ten pomysł.

Może, może faktycznie jest to zwyczajna radość, może naprawdę po prostu cieszy się, że mnie widzi. Przez ostatnie tygodnie nie mielismy dla siebie zbyt wiele czasu. On zmęczony wracał z treningów ja z uczelni. Obaj szybko braliśmy prysznic i szliśmy spać, często bez kolacji, bo żadnemu z nas nie chciało się jej robic.

Gdy ja wstawałem on jeszcze spał, gdy on wracał ja już zasypiałem. Tak ostatnio wyglądało nasze wspólne życie. Radość jaką sprawił mi fakt,że Daiki znalazł dziś dla mnie czas była nie do opisania. To było prawie nie realne.

Słuchałem jak opowiada o ludziach z drużyny.jak utalentowani byli i że pewnie bym ich polubił. Wspomniał o tym, że Kagami także stara się o miejsce w drużynie. I, że żałuje, ze ja nie ćwicze już tak często jak kiedyś.

W praktyce, nie ćwicze już prawie wcale. I choć naprawdę za tym tęsknię studia są dla mnie o wiele ważniejsze. Nie mogę wyobrazić sobie siebie,rzucającego wszystko i jak Aomine wyjeżdżającego w świat za modelingiem lub sportem. Po prostu nie umiałbym tak żyć.

Daiki wciąż radośnie opowiada mi o wszystkim i to jest do niego aż nie podobne.Gdy docieramy do kawiarni nasza ulubiona kelnerka aż skacze z radości i mówi jak bardzo za nami tęskniła. Nie widzieliśmy jej przez długi czas więc przytulamy ją od razu, Aomine z trochę mniejszym zapałem niż ja.

Nie musimy podawać zamówienia. Shizuka od razu wie co nam podać siadamy więc do stolika w jej sektorze, tego, który zawsze przeznaczony jest dla nasi czekamy aż dziewczyna przyniesie nasze zamówienie.

Uwielbiam ten stolik. Słonce zawsze pada przez szybę w ten doskonaly sposób oświetlając Aomine, nadając jego włosom blask, a skórze ciemniejszy odcień, sprawiając, że wyglada jeszcze lepiej niżzwykle, a przez długi czas nie wierzyłem, ze to w ogóle mozliwe.

Po raz kolejny niemogę oprzeć się pokusie. Wyciągam telefon i udając, że odpisujęna smsa robię mu zdjęcie. Mam już całą kolekcję takich, ale nadal sprawia mi to radość. Czasem, gdy nie możemy się spotkać,po prostu siedzę i je przeglądam. Momentami nawet myslę, że powinienem je wywołać. Tylko co powiedziałbym Aomine, gdyby  przypadkiem je zalazł?

-Mam coś natwarzy? - pyta nagle Daiki,a ja zastanawiam się o co mu chodzi –Wiesz Kise, gapisz się.

-C-co? Wcale nie!Wcale się nie gapię. Ahomine. - czułem, ze się czerwienie.Przyłożyłem zimne dłonie do policzków i uderzyło mnie emanujące z nich ciepło. Naprawdę się gapiłem?

-Oczywiście, że się gapisz idioto, wiem, że jestem niebywale przystojny ale...

Shizucchi uratowała mnie od wysluchiwania komplementujacego samego siebie Aomine. Podziękowałem jej za kawę i ciasto, a ona uśmiechnęła się ciepło. Myslę, że to jedna z najmilszych osób jakie znam.

To dzisiejsze spotkanie w kawiarnii, było tak zwyczajne. Rozmowy o niczym,uśmiechy, ludzie dookoła. Jak zwykle Aomine skończył swoją kawe przede mną i czekał, w międzyczasie podkradając moje ciasto,pomimo tego, że miał swoje.

Co było inne niż zwykle to fakt, że pierwszy raz w życiu Daiki mnie pospieszał.Jest to coś, czego nigdy prędzej nie robił. Zawsze cierpliwie i spokojnie czekał aż skończę. Ale nie tym razem. Chyba 3 razy powtórzyl, że musimy się pospieszyć ale ani razu nie powiedział gdzie tak bardzo się spieszymy. W końcu nawet zmusił mnie bym po prostu wypił kawe w drodze, choć wiedział, że tego nie lubie.

Gdy praktycznie wybiegamy z kafejki Aomine łapie moją dłoń i ciągnie mnie za sobą,a ja naprawdę nie wiem co może być tak ważne, bym nie mógł nawet iść spokojnie. Ale nie kłócę się. Bo choć poddenerwowany, Aomine nadal zdaje się być szczęśliwy.

Gdy tak ciągnie mnie bocznymi uliczkami Tokio, nie mam pojęcia, gdzie idziemy.I nawet kiedy stajemy przed konkretnym lokalem, a Daiki posyła mi swój półuśmiech, wciąz nie wiem co to za miejsce, ani co tu robimy.

A kiedy drzwi otwierają się i słyszę głośne „Wszystkiego Najlepszego Kise!"przypominam sobie jaki jest dzień. 18 czerwca. To moje urodziny.Nawet ja o nich nie pamiętałem. Kiedy patrze na Aomine, jedynie wzrusza ramionami.

Mija sporo czasu,zanim udaje nam się wyjść gdzieś na chwilę tylko we dwójkę,pod pretekstem przyniesienia napojów. Jesteśmy jednak wreszcie sami, oddzieleni ścianą od wzroku pozostałych uczestników imprezy. Przysięgam jednak, że Aomine, jest już pijany.

- Dziękuję Aominecchi – mówię cicho, rumieniąc się, choć staram się to ukryć – Nie sądziłem, że będziesz pamiętał.

- Też nie sądziłem, że będę pamiętał. Ale chyba zaczynam tracić głowę.Dla ciebie, Kise – myslę, zę w tej chwili mój rumieniec jest już nie do ukrycia i widzę, że Aomine czerpie niekrytą przyjemność z wprowadzania mnie w zakłopotanie. Dodatkowo zwalam to na poziom jego upojenia – Może nawet cię kocham – mówi i korzystając znaszej samotności nachyla się i całuje mnie. Nie mam szans odpowiedzieć. Chwilę później nie ma go już w pokoju.

In the palm of your handsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz