Chapter 7. He'll open up the door and say you you're insane

353 26 6
                                    

3 lata temu


Kiedy przyszły wakacje Aomine wyjechał na pierwszy obóz koszykarski do Ameryki, a ja zatrzymałem się w letniej posiadłości mojej rodziny w Yokohamie. Odrobina odpoczynku jeszcze nikomu nie zaszkodziła, poza tym tu właśnie ma odbyć się sesja, którą mam za tydzień. A zatem 7 dni tylko dla mnie. Aż nie wiem co zrobić z tym czasem.

Przez cały lipiec miałem dosłownie sesje za sesją więc uznali, ze zasłużyłem an tydzień odpoczynku. Tylko dlaczgo akurat gdy pogoda zniechęcia do wszystkiego? Przez ostatnie dwa dni jest zimno i pada mimo tego, że jest drugi tydzień sierpnia.

Tak więc jest godzina 19. w piatkowy wieczór, za oknem wichura i ulewa tak okropna, ze przez okno nie widać drzew, które rosną w naszym ogrodzie.

Kiedy słyszę pukanie do drzwi serce prawie wyskakuje mi z piersi. Kto w takim deszczu chodzi sobie po Yokohamie i puka do drzwi. Przez chwilę rozważam otworzenie, ale potem uznaję, ze jednak się przesłyszałem. Jednak kiedy pukanie powtarza się drugi i trzeci raz postanawiam otworzyć.

-Yo Kise – Stał tam niczym duch trzęsąc się z powodu deszczu

-Aominecchi! Czy ty jesteś nienormalny? W taką pogodę chodzić po dworze? - Krzyknałem wciągając go do środka – Rozbierz się. Tam są ręczniki. Zrobię ciepłą herbatę i przyniosę ci suche ubrania.

Minęła chwila, zanim woda się zagotowała, a kiedy wróciłem do salonu Daiki siedział na kanapie z jednym ręcznikiem przewiązanym w pasie i drugim w ręku, próbując chociaż przesuszyć włosy. Kiedy podszedłem rzucił ręcznik na oparcie krzesła i wział ode mnie herbatę.

-Spróbuj się trochę ogrzać, a ja przyniosę ci suche ubranie – powiedziałem i odwrocilem się by wyjść

-Oi Kise, myślę, że mam lepszy pomysł – powiedział i jedną ręką odstawił herbatę a drugą szarpnął mnie za nadgarstek przysiągając do siebie.

Nie czeka na moją reakcje, nie daje mi nawet oswoić się z sytuacją; cauje mnie nagle szorstko, agresywnie, czuję zderzające się zęby i ssanie na jazyku, który sam nie wiem kiedy wpuściłem do środka. Po chwili podgryza moją dolną wargę i czuję jak z mojego gardła wyrywa się jęk.

Popycham go na kanapę, a kiedy siada, okrakiem rozsiadam się na jego nogach i przyciskam go do oaparcia i zaczynam całować jego szyję, wbijająć palce w ramiona. Powoli przenoszę się na obojczyk, który lekko muskam zebami potem językiem, by za chwilę ugryźć i zacząć ssać, upewniając się, ze zostaje malinka. Usłyszałem gardłowy dźwięk.

-Za... dużo... ubrań...Ryouta – wciągnąłem powietrze przez zaciśnięte zęby. Uwielbiałem, gdy używał mojego pierwszego imienia

-O tobie, nie można tego powiedzieć, Daiki – powiedziałem wędrując dłonią po jego brzuchu, pod ręcznik, który ledwo zakrywał budzący się do życia członek.

Aomine szarpnął moją koszulkę i prawie zerwał ją ze mnie sprawiając, że prawie straciłem równowagę. Poczułem też jak walczy z paskiem, któy miałem przy spodniach.

-Jaki.. chetny. Daiki. Uspokuj się trochę, nie chcemy chyba, zebyś za wcześnie skończył – powiedziałem ponownie umieszczając rękę pod ręcznikiem.

Zacząłem przerażliwie powoli zataczać drobne kułka na czubku, w międzyczasie równie wolno tworząc ścieżkę pocałunków na jego uchu.

Po chwili przesunąłem się na jego szczęke i czuły punkt za uchem

-Daiki- szepnąłem po czym podgryzłem go w płatek a on jęknął. W tym samym momencie udało mu uporać się z moimi spodniami i bokserkami.

Jedną dłonią wciąż zajmuję się Aomine, a drugą zaczynam przygotowywać samego siebie. Brak lubrykantu niestety mi w tym nie pomagał. Za chwilę wkładam drugi palec i zaczynam jęczeć. Znacząco wpoglądam na Aomine

In the palm of your handsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz