Chapter 9. When you left him all alone and never told him why

273 29 9
                                    

2,5 roku temu


Tego dnia wstaję wyjatkowo wcześnie. Jest 4.30 rano w sobotę, gdy budzi mnie dźwięk budzika przypominajacy mi o zaplanowanej na 5.30 sesji. Wstaję z łóżka powoli i bardzo spokojnie, by nie obudzić śpiącego Aomine. I choć dobrze wiem, że zbudzenie go o tak wczesnej porze jest praktycznie nie możliwe i tak co chwile zerkam przez ramię, by upewnić się, ze śpi.

Śmieję się pod nosem, gdy zaczynam się zastanawiać, czy gdy wrócę, co będzie pewnie kolo 2-3 po południu, nadal będzie spał. Nie powiem, by to się prędzej nie zdażało.

Przez chwilę rozglądam się po naszym pokoju. Mojej części idealnie ułożonej oraz jego, w chaosie, który jak twierdzi jest tylko „artystycznym nieładem". Myślę, że poproszę go dzisiaj by to posprzątał.

Ubieram się wygodnie, czyli w sprane, czarne, luźne jeansy, ciepły szary sweter i jesienny płaszcz, do tego zakładam ciepłe jesienne buty i wychodzę, zostawiając Aomine samego, śpiącego w ciepłym łóżku,podczas gdy ja o tej tragicznej godzinie zmuszony jestem jechać prawie na drugi koniec miasta.

Gdy tam docieram,większość ludzi jest już na miejscu, więc nie dają mi ani chwili, od razu rzucają mnie w wir przygotowań – makijażystka stylistka to wszystko zajmuje prawie półtorej godziny. Zanim przygotowana zostaje dziewczyna z która mam pracować mija kolejna godzina.

Kiedy w końcu wchodzimy na przygotowany prędzej plan widzę agenta z ameryki, z którym podpisałem niedawno kontrakt. Zapowiadał, że przyjdzie lepiej przyjżeć się mojemu systemowi pracy nie spodziewałem się go jednak tak szybko.

Myślę, że nic to jednak nie zmienia. Tak jak każdego innego dnia daję dziś z siebie wszystko. Dzisiejsza sesja jest męcząca, w połowie przeprowadzona w pomieszczeniu, w połowie w pobliskim parku,dziewczyna z którą pracuję, Yura, jeśli dobrze pamiętam, jest wyjątkowo nieznośna, kapryśna.

Jest wschodząca gwiazdą tej samej agencji co ja i myślę, że sława powoli zaczyna uderzać jej do głowy, choć tak naprawdę nie jest jeszcze nikim wielkim, jest jednak niebywale piekna, wszyscy więc wiemy, ze wkrótce będzie. 

Współpraca z nią jest jednak trudna i niechcę sobie nawet wyobrażać, jak ciężko będzie się z nią dogadać za rok czy dwa.

Kiedy nagle zaczyna padać i psuje się jeden z aparatów mam wrażenie, że wszechświat uparł się, bym nie zrobił dobrego wrażenia, na moim nowym agencie. Dziewczyna najwyrażniej zirytowana deszczem, odgraża się, że pójdzie do domu ja jednak rozmawiam chwilę z fotografem i decyduję się na parę zdjęć nawet w tej pogodzie.

Nie lubię marnować czasu i nie rozumiem czemu mały deszcz miałby odebrać mi radość, którą chcę czerpać z dzisiejszej sesji. Dlatego kiedy mój fotograf pokazuje mi najnowsze ujęcia i stwierdza, ze jedno jest tak wspaniałe, że nadaje się na okładkę cieszę się, że nigdy nie pozwalam niczemu popsuć mi humoru.

Kiedy pogoda poprawia się, a ekipie udaje się cudem udobruchać Yurę, robimy ostatnie kilka ujęć mające zakończyć dzisiejszą prezentację strojów. Przebierałem się dziś 4 razy i muszę przyznać, ze brązy czerwienie i odcienie rudego, które mają być modne w tym sezonie zdecydowanie przypadły mi to gustu.

Bardzo cieszę się, kiedy kierowniczka sesji, mówi mi,ze mogę zatrzymać ciemnorudy kardigan, który mam teraz na sobie, a który bardzo mi się spodobał. Dziękuję jej oferujac swój najlepszy uśmiech. Widzę jak kobieta rumieni się, po czym mówi, ze to nic takiego i żebym poszedł do domu odpocząć.

Żegnam się ze wszystkimi i widzę jak agent z amerykańskiej agencji z aprobatą kiwa głową. Myslę, że jednak udało mi się wywrzeć na nim dobre wrażenie.

Jestem w dośc dobrym humorze i myślę, ze warto byłoby podzielić się nim z Aominecchim nadkładam więc trochę drogi, by zajrzeć do naszej ulubionej kawiarni. Kiedy oczekuję, aż kelnerka przygotuje nasze stale zamówienie upewniam się, że jest już odpowiednia godzina by przywitać go ze śniadaniem. Trzecia dwadzieścia. Myślę, że otej godzinie powinien być już na nogach.

Kiedy kelnerka podaje mi spakowane na wynos dwie kawy i muffinki z uśmiechem płacę jej i wybiegam ze sklepu machając dziewczynie na do widzenia. Gdy otwieram drzwi po kawiarrni rozchodzi się cichy dźwięk dzwoneczka wiszącego przy drzwiach. Powolnym krokiem kieruję się w stronę campusu zastanawiając się, czy Aomine ma dzisiaj wolne i czy będziemy mogli spędzić razem dzisiejszy dzień.

Cicho nuce pod nosem i kładę ręke na klamce naszego pokoju z lekkim zdziwieniem wpatrując się w nią gdy drzwi stawiają opór. Daiki zwykle nie zamyka ich, gdy jest w pokoju. Przerywajac melodię sięgam do tylnej kieszeni po klucze, które po chwili wkładam w zamek i otwieram drzwi

-Aominecchi,przyniosłem śniada....- pierwsze co uderzyło mnie, gdy wszedłem do pokoju, to pusta po stronie, która zawsze zajmował aomine.

Podszedłem do zwykle okupowanej przez niego szafy. Teraz zajętej jedynie przez trzy puste wieszaki. Rozejrzałem się, otworzyłem szafkie w biurku. Nie było nic co mogłoby świadczyć o tym, że kiedykolwiek miałem lokatora.

Odłożyłem zapomnianą kawę z muffinkami na biurko i wyszedłem z pokoju, nie przejmując się nawet zamykaniem go. Poszedłem prosto do studenta będącego przewodniczacym naszych akademików. Gdy zapukałem przeglądał akurat jakieś papiery.

-Dzień dobry,Kise, jak się masz? - powiedział uśmiechajac się w moją stronę i na chwilę odkładając segregator który obecnie trzymał na półkę

-Dzień Dobry,Ichinose. Wiesz może gdzie jet Aominecchi? - pytam z nadzieją w głosie, wiem,z e jeśli jest cos, co dzieje się w tym akademiku to właśnie ten człowiek, będzie o tym wiedział.

-Aominecchi...Ah,Aomine Daiki tak? Wymeldował się wczoraj wieczorem. Mówił cos o wyjeżdzie do Ameryki. Wielka szkoda, myslałem, ze dokończy studia,w końcu to już tylko pół roku – Ichinose mówił dalej ja jednak nie słyszałem już zbyt wiele, czułem jak lzy podchodzą mido oczu

Sześć miesięcy.Aomine miał poświęcić mi jeszcze 6 miesięcy swojego czasu, a nie zniknąć z dnia na dzień nie zostawiając po sobie nic. Poczułem jak zaciskam pięści i paznokcie wbijają się w delikatną skórędłoni

-Ryouta...Myślałem,że wiesz – zaczął Ichinose.

Ja jednak nie miałem już siły by go słuchać, wybiegłem z jego gabinetu kierujac się prosto do swojego pokoju, po drodze wyławiając telefon z kieszeni. Dotknąłem klawisza szybkiego wybierania czekając na sygnał łączenia z Aomine. Byłem nawet przygotowany na drażniące przywitanie jego poczty głosowej.

Byłem przygotowany na wszystko, ale nie na to. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach a telefon wypadł z ręki, gdy usłyszałem spokojny kobiecy głos mówiący „Przepraszamy, nie ma takiego numeru"

______________________________________________________________________________

Serio, powinnam cos zrobic z ta bezsennością. Tak więc jest 3.49, a ja ofiaruję wam kolejny rozdział. I tak własnie myślę, że w sumie zostało już jakieś 6 max 7 rozdziałów do końca całej tej historii. Mówiac szczerze sama niejestem pewna, czy jestem gotowa rozstać się z Aoki. Ehh.

Ponownie, przepraszam za wszystkie błędy, ale jest środek nocy, a ja jestem juz trochę śpiąca, chora i zdenerwowana od kłótni na temat mojego otp (wspomniana w notce z porpzedniego rozdziału) ale myslę, ze teraz w spokoju mogę iść spać.

Dajcie znać co myślicie o rozdziale :D

Miłego dnia! Enjoy!

p.s. Myślę, ze niedługo dodam też pewien one shot, na który wpadłam parę dni temu. nie jestem jednak jeszcze pewna, czy powinno to byc Aoki czy Grimmichi. Jak myślicie?

2 p.s. jeszcze raz przepraszam was za te spacje, naprawdę nie mam pojęcia co mam z tym zrobić. Chyba zwyczajnie przeniosę to opowiadanie z wattpada na AO3, jesli to nie byłby dla was problem? Dajcie znac co o tym myślicie

In the palm of your handsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz