Rozdział 25

413 49 4
                                    

Byle tylko nie pogryzł go za bardzo, bo będzie lipa gadać z jego rodzicami. Chwile zajęły zakupy Filipowi oraz dotarcie do domu. Usłyszałem szeleszczące torby i trzymając Florka za obroże czekałem aż wejdzie do sypialni.

- Jaś? - Usłyszałem jego głos który zbliżał się do mnie aż w końcu przekroczył próg, na co ja puściłem Florka krzycząc ,,bierz go!''. Florek od razu rzucił się na jego nogę wpijając się w nią, a Filip przewrócił się do tyłu krzycząc. Chyba lepiej było nie testować Florka na dobrym człowieku. Odczepiłem psa od nogi Filipa odpychając go trochę dalej i spojrzałem się na ranę czterech kłów, z których leciała krew. W sumie czego się spodziewałem. Psy gryzą mocno, bo nie rozumieją co to znaczy lekko.

- CO TO KURWA MIAŁO BYĆ!? - Krzyknął na mnie Filip patrząc na swoją nogę.

- J-ja... Przepraszam... Filip.... Ja.. - próbowałem dobrać słowa, ale mi nie wychodziło. Spojrzałem się Smavowi w oczy i poszedłem po kawałek bandażu. Akurat owy miałem więc wziąłem i wróciłem szybko do niego. Siedział już na łóżku mierząc wzrokiem Florka. Sam pies na niego warczał leżąc przy ścianie.

- Florek! - Upomniałem psa który od razu się na mnie spojrzał i położył łeb na podłogę, patrząc swoimi pięknymi niebieskimi oczami podobnymi do właściciela imienia. Potrząsnąłem głową kucając pod nogi Filipa i owinąłem ranę.

- Ja jeszcze raz Cię przepraszam Filip... Głupio mi jest, że przetestowałem Florka na Tobie.

- Wybaczę Ci jak powiesz co Cię łączy z Tomkiem. - odpowiedział patrząc się mi w oczy. Mały sabotaż z jego strony. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Oto jest pytanie.

Usiadłem obok niego i uśmiechnąłem się nerwowo.

- Przyjaciel...

- W takim razie czemu nie chciałeś powiedzieć wcześniej?

- Tomek to przyjaciel.

- Powiedz prawdę... nikomu nie wygadam. - Rzekł przeprawiając swoje włosy do tyłu. Zaciągnąłem powietrza którego nagle zrobiło się za mało w płucach.

- Chłopak. Tomek jest moim chłopakiem. - Natychmiast odwróciłem głowe i zacmokałem do psa który powoli do mnie przyczłapał machając swoim czarno brązowym ogonem. Pogłaskałem go i cicho parsknąłem śmiechem patrząc jak mierzy Filipa wzrokiem. Spojrzałem się na Smava który wyglądał na zdziwionego, ale pewnie i tak się tego spodziewał.

- Zjemy z rana. - Powiedziałem przerywając ciszę i wstałem zobaczyć co kupił. Torby leżały w kuchni na blacie. Podszedłem do pierwszej i rozpakowałem wszystko co w niej było, układając wszystko na swoje miejsce. Wszystko wystarczy mi na miesiąc. Schowałem zakupy i wróciłem do Smava. Leżał przy samym krańcu łóżka, od stóp do głów zakryty kołdrą.

- Poszedł sobie? - Zapytał będąc w ciągłym bezruchu. Usiadłem obok niego i odkryłem jego twarz.

- Tak się jego boisz?

- Czworonożny potwór. - Odpowiedział rozglądając się po pokoju. Dopiero mogłem zobaczyć, że zdjął z siebie koszulkę, bo widziałem jego nagie ramiona. Położyłem się obok niego i zamknąłem oczy, gdy poczułem jego ręke na moim podbrzuszu. Wzdrygnąłem szybko otwierając oczy i złapałem jego rękę.

- Chyba nie będziesz spał w koszulce i spodniach? - Zapytał się patrząc na swoją ręke. Po chwili puściłem i poprawiłem sobie koszulkę. W sumie wolałem spać w samych bokserkach, ale przy Filipie wolałem już w ubraniach. Chociaż jeśli mu to pasuje, to chyba nic się nie stanie. Spojrzałem kątem oka w jego oczy i rozpiąłem sobie spodnie ściągając je w dół i odłożyłem blisko łóżka. Podobnie zrobiłem z koszulką i wziąłem kawałek kołdry z Filipa zachaczając o jego brzuch. Był ciepły a moje ręce biły chłodem więc od razu się ugiął.

- Sorki. - szepnąłem podnosząc kąciki ust i zamknąłem oczy czując jak jego ciepło otula mnie do snu.

*Pięć dni później*

Godzina 16:46. 29 wrzesień. Moje urodziny. Nikt do mnie nie przyszedł, co oznacza, że będzie jakaś niespodzianka, czego nie chciałem.

Siedziałem gapiąc się na tapetę, na której był Florian Skowron. Mój były, jeśli można to tak nazwać. Siedziałem już tak dobre pół godziny przeglądając jego zdjęcia. Podszedłem do półek w których miał swoje ubrania. Otworzyłem szafkę wyjmując pierwszą lepszą jego koszulkę, w którą wtuliłem się czując jego zapach. Czułem się jakby mnie otulał. Czułem się jakby tu był i szeptał mi do ucha miłe słówka całując po szyi. Przetarłem oczy, które napełniały się łzami i wyjąłem jego bluzę. Założyłem ją na siebie wtulając się sam w siebie i wstałem z podłogi wkładając ręce do kieszeni. Był tam jakiś papierek, który wyjąłem, natychmiast go odwijając. Plan moich urodzin? Kupił wino... róże. Film był w pendrive w tej samej kieszeni. Miał mnie wyciągnąć z domu, a wtedy przygotowałby dom zapalając świeczki a na podłodze leżałyby płatki róż. Oglądalibyśmy film popijając kieliszki wina.

Skapnęła mi łza na papierek który szybko ją wsiąknął robiąc plamę. Musze do niego iść. Muszę. Zadzwoniłem do Tomka, który miał zająć się psem dopóki nie przyjdę. Oczywiście mówił że chętnie, ale to tylko dlatego że miałem urodziny. Sam raczej nie przepadał za psami. Za puszystymi kulkami pragnącymi miłości jak każdy człowiek. Czekałem gotowy na niego przed domem w bluzy ,,ex'' chłopaka. Przyszedł, dałem mu klucz i od razu poszedłem do szpitala.

Need You Now (Tasiek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz