Rozdział 39

406 49 13
                                    

Na moje szczęście zaczął jeszcze padać deszcz. Wszyscy od razu biegli pod jakiś dach żeby nie moknąć a ja szedłem dalej. Już lało. Z włosów zrobiła mi się papka, a ubrania były przemoknięte tak jak i plecak. Samochodów było mało. Jakby każdy chciał się ukryć. Zostałem sam. Szłem dalej przemoknięty. Zaczęło się robić zimno, a deszcz nie przestawał padać. Przez okna domów było widać rodziny. Szczęśliwe. Postanowiłem, że wrócę do samochodu i tak zrobiłem. Zawróciłem się i szedłem na parking, który leżał całkiem blisko domu Filipa. Z głową w dole szłem do auta. Droga wydłużała się, bo wolnym krokiem przemierzałem chodnik. Przez to bardziej zmokłem. Zwiększyłem tępa i po niespełna 3 minutach byłem przy samochodzie. Otworzyłem drzwiczki i wsadziłem tam plecak. Zamknąłem i usiadłem opierając się o auto. Woda spływała po całym moim ciele. Wczoraj pieprzyłem się z Tomkiem. Teraz zgwałciłem kolegę, a na pogodzenie go pocałowałem. Bez sensu.

Zwinąłem kolana do brody i patrzyłem się na pobliskie drzewo. Liście z niego spadały wprost na kałuże, które z każdą chwilą się powiększały. Wstałem i zciągnąłem z siebie bluze kładąc ją na masce samochodu. Wyciągnąłem ręce przed siebie i patrzyłem jak woda skapuje z nich wprost na ziemie. Otworzyłem drzwiczki i biorąc bluze usiadłem na fotelu. Trzasnąłem nimi i wyciągnąłem kluczyki z plecaka wkładając je do stacyjki. Wyjechałem z parkingu i wciskając gazu pędziłem przez miasto.

*

Byłem już w Warszawie. Przyjazd się troche opóźnił bo dostałem mandat za szybką jazde. Do tego były też punkty. Może nie strace prawka w tym roku. Deszcz przestał lać i z chmur wyjawił się kolorowy pasek znikając za horyzontem. Powoli robiło się ciemno więc słońce dawało pomarańczowo żółte kolory. Dojechałem pod blok i zaparkowałem czym prędzej wychodząc z auta. Zamknąłem jedynie drzwi i schowałem do kieszeni spodni bienąc do swojego domu. Dodatkowym kluczem otworzyłem ,,właz'' i szybko znalazłem się przed swoim mieszkaniem. Wlazłem do niego bez pukania i odrazu zdjąłem buty z nóg.

- Tabiiiii! - Zapiszczałem do psa rzucając się na niego jak niektóre dziewczyny na mnie.

- Jaś? Gdzie Ty byłeś.. Mówiłeś że.. - Nie dałem mu dokończyć całując lekko jego spękane usta. Wszedłem w niego językiem i przez chwile zabawiałem się jego włosami z tyłu głowy. Tabasco zaczął szczekać przez co musiałem się oderwać od Tomka i spowrotem zacząłem go głaskać.

- Jaś. Ty zabiłeś człowieka..

- Chyba dziwke. - szepnąłem do siebie. Jak on może ją nazywać człowiekiem? Przecież to gatunek suk, a to co innego niż ludzie. Nie usłyszał tego.. chyba. Wstałem od Tabiego podchodząc bliżej Tomka. Gwałt jest męczący. chce odpocząć. pomyślałem obejmując go w pasie. Wtuliłem się w jego ramie i zamknąłem oczy kołysząc się lekko do muzyki, która grała u sąsiadów.

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też. - Odpowiedział mocniej mnie przytulając. Czy mogłem trafić na lepszego mężczyznę mojego życia? Zdecydowanie nie. Nie każdy wybaczył by morderstwo. A o gwałcie niech nie wie. Niech to będzie sekret. Mój słodki sekret. Brakowałoby kolejnej rozmowy na temat Smava. Gibiąc się na boki staliśmy w uścisku który ugrzał mnie i w środku i na zewnątrz.

_______________________

Ogłoszenia xDDDD :

1. Następny rozdział - 23 gwiazdki :D

2. Od następnego rozdziału nie mam 'bety' czyli osoby która poprawia mi tekst - mogą być błędy ;-;


Need You Now (Tasiek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz