Oczami Gajeel'a:
Ludzie mają lepsze i gorsze dni, a ten zdecydowanie zaliczam do tych najgorszych. Jestem twardy jak metal na zewnątrz i w środku też, ale to nie znaczy, że jestem odporny na wszystko. Jeśli spotkam się z wysoką temperaturą mogę nie wytrzymać i się roztopić, rozpaść, zniszczyć.
Służę królowi i królestwu od małego. Zawsze byłem tym najwierniejszym, najsilniejszym i najbardziej okrutnym. Każdy kto widział jak walczyłem mógł tak powiedzieć, ale ona tego nie zrobiła. Zawsze uśmiechała się życzliwie i dawała mi siłę by przetrwać następny dzień. Jej spojrzenie było ciepłe, wręcz gorące, ale mimo zagrożenia, które za sobą ciągnęło i tak za nim podążałem. Jej dotyk był delikatny i za każdym razem, gdy nasze ciała się stykały czułem jak coś iskrzy.
Dzisiaj to wszystko miało się skończyć. Stałem obok jej ojca i patrzyłem prosto na drzwi, którymi on wejdzie. Nie mogę królowi wybaczyć tego co chce zrobić. Przysiągłem mu wierność i nawet jeśli pokryję się hańbą to, złamię tę przysięgę by uszczęśliwić Levy.
- Witam, Gajeel - Levy spojrzała na mnie z uśmiechem tak prawdziwym jak smutnym i odwróciła wzrok do króla. - Ojcze. - ukłoniła się lekko i zajęła miejsce obok niego.
Wyglądała... Bosko? Przepięknie? Nawet nie wiem jak mam opisać jej wygląd. Biała suknia z ciepłego koloru kwiatami sięgała jej prawie do kostek, peleryna z jedwabiu była jeszcze dłuższa i wyglądała jak skrzydła należące do anioła. We włosach miała przepiękną różę, która tylko podkreślała jej jeszcze piękniejsze oczy. Próba oderwania od niej wzroku zakończyła się porażką. Podziwiałem jej piękno i myślałem jak wspaniale by było, gdyby to dla mnie się tak ubrała.
Moje przemyślenia przerwały otwierające się drzwi. Levy i król stanęli i z gorącym uśmiechem przywitali naszego gościa - księcia Jacka Hell. Facet był wysoki, dobrze zbudowany i miał czarne włosy i tego samego koloru oczy. Ubrany był jak na księcia przystało, ale można było wyczuć, że nie należy do poważnych i sztywnych charakterów, ale wydawał się też niebezpieczny. ( Levy nie może za niego wyjść. Nawet jeśli będę musiał ją porwać to powstrzymam te małżeństwo! )Jest księciuniem z naszego sąsiedniego, wielkiego królestwa i król uznał, że dobrze by było, gdybyśmy nie mieli go za wroga. Jako generał armi królewskiej się z nim zgadzam, ale jako "tylko przyjaciel" Levy nie.
- Witamy w naszym królestwie, książę Jack Hell! - król szeroko się uśmiechnął i przywitał się z czarnowłosym uściskiem ręki.
- To zaszczy poznać króla tak wspaniałego państwa, jak Fairy Tail - Hell odwzajemnił uśmiech i kontem oka spoglądał na Levy. Wyglądał jakby ocenił ją na "przejdzie". Jeśli kiedyś będę miał okazję mu przywalić to, wykorzystam ją podwójnie.
- Cała przyjemność po mojej stronie, a to... - wskazał ręką na księżniczkę. - To jest moja córka, Levy.
- Miło mi cię poznać, księciu Hell - podeszła i podała mu rękę.
- Niee... - z czarującym uśmiechem, od którego robiło się niedobrze, spojrzał w jej oczy i ucałował jej rękę. - Cała przyjemność po mojej stronie. - w jego spojrzeniu widziałem pożądanie i wielką pewność siebie.
- Może zasiądziemy do stołu? - zapytał król. - A może chce pan pierw przejść się z moją córką po ogrodzie?
- Chciałbym jak najszybciej poznać tą piękność, więc król wybaczy - ruchem ręki dam Levy pierwszeństwo i ruszył za nią.
Natychmiastowo się zerwałem i pobiegłem za nimi, ale król zatrzymał mnie jeszcze przed drzwiami.
- Gejeel... - jego spojrzenie było zimne, jak zawsze, gdy widzi jakiegoś szczura, który może przynieść do królestwa nową zarazę i zniszczyć jego królestwo. - Pamiętaj co ja i te królestwo dla ciebie zrobiło.