^Mellisa POV^
- Znowu jesteś spóźniona. Ile mam czekać na tę kawę? - za plecami słyszałam zirytowany głos ojca. Kolejny dzień jest w złym humorze, a co za tym idzie, bardzo łatwo jest wyprowadzić go z równowagi. - Nie nadajesz się do niczego, cholerny nierób...
Nie odpowiedziałam na jego zaczepkę. Nie chciałam wywoływać kolejnej kłótni, nie chciałam, by kolejny raz mógł na mnie wyżyć swoją frustrację. Postawiłam kubek kawy przed nim i wróciłam do przygotowywania śniadania dla Meredith i Nicka. Była sobota, więc nie powinni się pojawić w kuchni wcześniej, jak o dziewiątej. Dla mnie, nie miało znaczenia, jaki jest dzień tygodnia. Codziennie budziłam się przed siódmą. Nie potrzebowałam żadnego budzika... Kończyłam smażyć naleśniki dla mojej macochy i jej syna, gdy Thomas wyszedł z domu. Odetchnęłam z ulgą. Teraz mogłam spokojnie zjeść moją porcję śniadania. Nie jadałam razem z nimi. Zwykle udawało mi się zjeść, gdy przygotowywałam ich porcje. Chociaż z zewnątrz, mogłoby się wydawać, że jesteśmy szczęśliwą rodziną, nie jesteśmy tacy. Przez większość czasu jestem ignorowana przez Thomasa i Meredith, a kiedy już zwracają na mnie uwagę, zazwyczaj się kłócimy. Na szczęście, nie zdarza się to często. Nie znoszę kłótni, tego milczenia potem i tego, że chociaż nie ponoszę żadnej winy, za całą sytuację, to ja muszę ich przeprosić... Po zakończonym posiłku, uporządkowałam kuchnię i zostawiłam na stole porcje dla Meredith i Nicka. Nie mając wiele do zrobienia, przeniosłam się do mojego pokoju. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zabrałam się za powtarzanie materiału do klasówki z matematyki. Przy okazji odświeżałam sobie zagadnienia na popołudniowe korki. Robiąc notatki, przygotowałam zadania dla mojego "ucznia". Nauka nie zajęła mi dużo czasu. Zapamiętywanie nowych informacji przychodziło mi z łatwością. Lubiłam się uczyć, ale moją pasją od zawsze była muzyka. Uwielbiałam, gdy mając wolne popołudnia, a nikogo nie było w domu, mogłam siedzieć w swoim pokoju i grać na gitarze... W dniach, takich jak ten, gdy pozostanie samą nie było zbyt możliwe, wymykałam się wieczorami do starego magazynu na obrzeżach miasta i tam grywałam. Nie jestem pewna, dlaczego, ale ciągnie mnie do tamtego miejsca. Czuję się tam bezpiecznie, chociaż miejsce jest na prawdę zniszczone i wygląda jakby miało się za chwilę zawalić. Ten sam magazyn, służył mi, jako miejsce spotkań z moim "uczniem". Początkowo chłopak nie chciał tam nawet zajrzeć, ale po przedstawieniu mu wszystkich plusów, jakie to miejsce posiadało, zgodził się, abyśmy się tam spotykali.
Przed południem ponownie zeszłam do kuchni. Włączyłam moją ulubioną radiostację, dość nisko ustawiając głośność i zabrałam się za sprzątanie domu. W międzyczasie przygotowałam także obiadokolację dla pozostałych. Wiedziałam, że powinnam była zostać w domu przynajmniej do piątej, ale nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Z mojej specjalnej kryjówki w pokoju, wzięłam gitarę oraz torbę z zeszytami z matmy, ubrałam ulubione trampki i wyszłam z domu. Spacerem ruszyłam w kierunku cmentarza. Do umówionego spotkania miałam jeszcze kilka godzin i chciałam je spędzić w jak najlepszy sposób, to jest odwiedzając grób matki, spacerując i grając. To mój sposób na udany weekend... Praktycznie każdego tygodnia, staram się, spędzić tak, chociaż jedno popołudnie. Nie zawsze się to udaje, ale gdy tylko mam okazję, nic nie może mnie powstrzymać. Idąc przez miasto, obserwowałam śpieszących się ludzi, zastanawiałam się, jaki mają cel, kim są, czego w życiu pragną. Równocześnie w moich myślach szukałam odpowiedzi, czego ja chcę i jaki jest mój cel. Do tej pory nie potrafię znaleźć swojej drogi. Zdaję sobie sprawę, że moje wycofanie z życia, problemy w kontaktach z innymi oraz cholerny strach przed pokazaniem siebie, nie pomaga mi w poszukiwaniach. Chciałabym móc, za kilka lat, powiedzieć sobie - tak, to jestem ja, to jest moje życie i moje decyzje. Żałuję, że nie potrafię tego zrobić już teraz... Dotarcie na cmentarz, nie zajęło mi wiele czasu. Kilkanaście minut od opuszczenia domu, siedzę przy grobie mamy. Uśmiecham się delikatnie i opowiadam jej o sobie. Mówię wszystko, co mi leży na sercu, fantazjuję, co by było, gdyby ona żyła. W pewnym momencie uświadamiam sobie, że nie jestem sama. Powoli odwracam się i tuż za mną widzę kogoś, kogo nie chciałam tu nigdy spotkać. Kogoś, kto miał nie wiedzieć o tym, że ja wiem i że tu przychodzę. Thomas... Stał dosłownie kilka metrów za mną, a jego mina jasno wskazywała na to, że jest wściekły. Nim zdążył się odezwać, wstałam i biegiem opuściłam cmentarz. Zrozumiałam, że gdy tylko wrócę do domu, będę miała przechlapane. Cholernie się tego boję, ale mam też świadomość tego, że im dłużej będę poza domem, tym gorzej zakończy się to dla mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/48160858-288-k388115.jpg)
CZYTASZ
Broken Hearts | *Zawieszone do odwołania*
FanficCzłowiek potrafi znieść wiele zła. Jedynie ci najsilniejsi są w stanie przekuć złe przeżycia w zbroję i siłę do dalszej walki o własne szczęście... Mierząc się z największym strachem, sprawiamy, że przestaje on nas przerażać. Jednak, co jeśli zamias...