^Mellisa POV^
- Mel! Mellisa, poczekaj! – usłyszałam wołanie, dlatego zatrzymałam się i odwróciłam w stronę wejścia do klasy, gdzie przed chwilą miałam lekcje. Zdziwiłam się widząc, kto mnie woła. – Uf, usłyszałaś mnie. Myślałem, że nie zdążę cię złapać... - powiedział chłopak, dysząc lekko po krótkim biegu. W milczeniu czekałam, aż brunet złapie oddech. Zastanawiałam się, czego może chcieć.
Większość klas zajęcia kończyła dopiero za godzinę, ale naszej grupie odwołano ostatnią lekcję z powodu niedyspozycji nauczyciela. Nie powiem, żeby mnie to nie ucieszyło. Mam na myśli odwołane zajęcia, nie powód, dla którego je odwołali. Najbliższą godzinę chciałam przeczekać w sali muzycznej, nikogo tam teraz nie powinno być, a ja mogłabym popracować trochę nad piosenką. Później w domu nie będę miała okazji, żeby to zrobić. Lekkie szturchnięcie w ramię przywróciło mnie do rzeczywistości.
- Hej, słuchasz mnie? – zapytał Calum, marszcząc brwi.
- Ymm, ta-nie. – W pierwszym odruchu chciałam skłamać, ale widząc jego spojrzenie, zmieniłam zdanie. – Zamyśliłam się, przepraszam. O czym mówiłeś?
- Zostawiłaś zeszyt na ławce. – Chłopak wyciągnął wspomniany zeszyt przed siebie. Odebrałam go i uśmiechnęłam się do bruneta.
- Dzięki... - nie wiedziałam, co powiedzieć, więc urwałam i spojrzałam na chłopaka. Nasze oczy się spotkały, a ja poczułam jak zaczynam się rumienić. Zakłopotana odwróciłam wzrok, chociaż kątem oka nadal widziałam jego sylwetkę. Ta sytuacja jest dosyć niezręczna, dlatego chcę odejść. Jednak po zrobieniu kilku kroków, czuję jak ktoś łapie mnie za ramię. To niby nic wielkiego, ale odskakuję jak oparzona i wyrywam ramię z uścisku. Przez nagły skok adrenaliny mój oddech przyspiesza, a ja z lękiem przyglądam się zaskoczonemu chłopakowi.
- Co..? Czemu... – urywa niezrozumiale.
- J-ja... Ugh, przestraszyłeś mnie, Calum. – Mówię spokojnie, chociaż w głębi, cała się trzęsę. Przez Thomasa boję się dotyku innych. Jeśli widzę czyjś ruch i się go spodziewam, jakoś jeszcze daję radę. Ale jeśli ktoś zachodzi mnie od tyłu, nie panuję nad swoimi odruchami. Nienawidzę tego, ale niewiele jestem w stanie zrobić.
- Oh, sorry. Nie chciałem. – Odpowiada mi brązowooki. Widzę, że jest w szoku, ale po upływie kilku sekund na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech. – Jeszcze jedno, umm... – chłopak przez chwilę się waha, ale kontynuuje – Dzięki, za twoją radę, sprawdza się.
- Nie ma sprawy. Dobrze ci poszło. – Odwzajemniłam jego uśmiech, uspokajając się. Od razu wiedziałam, do czego nawiązywał. – Ym, ja już będę szła. Do zobaczenia, Hood. – Pospiesznie się pożegnałam z brunetem i odeszłam w stronę skrzydła artystycznego, gdzie mieściła się sala muzyczna.
- Do zobaczenia, Trumpet! – zawołał za mną i ruszył w swoją stronę.
Rozejrzałam się uważnie po korytarzu. Większość uczniów już opuściła szkołę, dlatego ze spokojem mogłam podejść do sali muzycznej. Chciałam sprawdzić nowy pomysł na piosenkę, nad którą pracuję od kilku dni. Starałam się nie zwrócić niczyjej uwagi. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, że gram i tworzę własne kawałki. Boję się oceny innych, tego, że mogliby mnie wyśmiać. Gdy docieram do drzwi sali, z zaskoczeniem stwierdzam, że ktoś już tam jest. Zza zamkniętych drzwi dobiegały dźwięki gitary i towarzyszący im męski głos. Nie chciałam podsłuchiwać, ale chłopak zdecydowanie miał talent. Byłam ciekawa, kto to jest. Delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka.
- O cholera... - szepnęłam do siebie zdziwiona. Miałam nadzieję, że chłopak tego nie usłyszy, ale pomyliłam się. Niemal od razu jego zielone oczy spojrzały w moją stronę.
CZYTASZ
Broken Hearts | *Zawieszone do odwołania*
FanficCzłowiek potrafi znieść wiele zła. Jedynie ci najsilniejsi są w stanie przekuć złe przeżycia w zbroję i siłę do dalszej walki o własne szczęście... Mierząc się z największym strachem, sprawiamy, że przestaje on nas przerażać. Jednak, co jeśli zamias...