#No man has become wicked all at once.

51 7 0
                                    

Cześć!
Zanim wstawię rozdział, chciałam napisać kilka słów wstępu. Przez ostatnie miesiące miałam bardzo dużo na głowie, do tego doszły problemy z pomysłem na ten rozdział... Trochę się tego uzbierało, ale przez cały ten czas myślałam intensywnie nad tą historią. Jak ją poprowadzić, które plany warto zrealizować, a z których lepiej zrezygnować. Poskładałam wszystko i teraz powinno być nieco prościej pisać kolejne części. Postaram się publikować przynajmniej jeden rozdział na miesiąc, chociaż tyle mogę Wam obiecać  :)

Nie przedłużając... Zapraszam do czytania! Jeśli Wam się spodoba, lub będziecie mieli jakiekolwiek uwagi - zachęcam do komentowania.

Pozdrawiam,
Franceska.

PS: Dziękuję za tysiąc wyświetleń! Jesteście wspaniali! :D
-------------------------------------------------------------

^Thomas POV^

Zawsze jest lepiej, żeby ten, kto wzbudza w nas strach, bał się nas bardziej.

~ Umberto Eco

„Nie! Zaczekaj na mnie!" wołałem, widząc jedynie jej cień. Po raz kolejny umyka mi w ciemnościach, a ja nie potrafię się do niej zbliżyć nawet na metr. Z mojego gardła wydostaje się rozpaczliwy krzyk „Indali, poczekaj!" Ale ona się nie zatrzymuje. Słyszę jedynie jej śmiech, gdy znika za kolejnym zakrętem. Brakuje mi tchu i nie mam już sił dalej biec. Chcę zwolnić, złapać oddech, ale nie potrafię. Duszę się i zaczynam trząść. Nie, tylko nie kolejny atak paniki... Kolejny krzyk wyrywa się z mojego gardła, ale tym razem nie jestem w stanie nawet rozpoznać tego, co krzyczę. Wewnętrzny ból przysłania wszystko...

Zrywam się z łóżka, z trudem łapiąc oddech. Rozglądam się, ale w pokoju nie ma nikogo oprócz mnie. Przez kilka minut nie wiem, gdzie jestem, ale później sobie przypominam. Wyjazd służbowy, Perth, hotel Duxton... No tak, teraz chociaż mam świadomość miejsca i czasu. Spoglądam na zegarek i widzę, że jest kwadrans przed czwartą. Chociaż czuję zmęczenie, wiem, że nie dam rady już zasnąć. Wstaję z łóżka i kieruję się do łazienki. Gorący prysznic rozluźnia zesztywniałe mięśnie, pozwalając mi zapomnieć o koszmarze. W głębi duszy, czuję się zawiedziony... Od siedemnastu lat nawiedza mnie ten sam sen, a ja nie potrafię go w żaden sposób zmienić, nie potrafię zapomnieć, odciąć się... Z drugiej strony czuję wściekłość. Gdyby nie pewna brunetka, nic z tego nie miałoby miejsca. Nic. Nie miałbym córki, która każdego dnia przypomina mi moją stratę, nie miałbym koszmarów o kobiecie, która jako jedyna zdołała posiąść moje serce. I na co mi to? Czy kogokolwiek to interesowało? Dopóki nie spotkałem Meredith jakoś dawałem radę. Mellisa była pod opieką mojej matki, a mnie nie trzymały żadne zasady. Conocne imprezy? Każdy wieczór w towarzystwie innej? To było nic... Byłem panem własnego świata, nie obchodziło mnie, co inni o mnie myślą. Studia zakończyłem z wyróżnieniem, sam zdobyłem świetną posadę, a w pracy... Powiedzieć, że spisywałem się świetnie, to za mało. A potem pojawiła się szansa awansu, stanowisko dyrektora lokalnego oddziału. Byłem najmłodszym kandydatem, miałem najkrótszy staż i najmniejsze szanse na zdobycie tego etatu. Moje rokowania mógł podnieść jedynie ślub z wysoko postawioną kobietą. Założenie rodziny budziło szacunek, pokazywało moją dorosłość i stabilizację. Więc się oświadczyłem. Z Meredith znaliśmy się od kilku lat. Wiedziałem, że jej poprzedni związek się rozpadł. Spotykała się z jakimś żonatym facetem, a kiedy powiedziała mu, że jest w drugiej ciąży – on wyrzucił ją z mieszkania. Wylądowała na ulicy... Akurat wracałem ze spotkania służbowego, gdy ją zobaczyłem. Siedziała na ławce w parku, cała zapłakana i roztrzęsiona. Obok niej był mały Nicholas, bawił się zabawką i próbował ją rozśmieszyć. Kiedy miałem taką możliwość, nie pomogłem Indali w potrzebie. Widok Meredith obudził coś we mnie. Sam nie wiem dlaczego, co mnie wtedy podkusiło, ale podszedłem do niej i zaproponowałem rozmowę. To był pierwszy wieczór, gdy wróciłem do domu trzeźwy. Pomogłem Meredith wynająć pokój w hotelu i obiecałem jej pomoc w rozprawie z byłym kochankiem. Zaintrygowała mnie. Choć ewidentnie była przywiązana do swojego byłego faceta, chciała walczyć o to, co się jej należało. Spędziła z nim blisko dziesięć lat i włożyła wiele do ich związku i wspólnego mieszkania. Klasyczny przypadek, on – żonaty facet, znudzony monotonnym życiem u boku jednej kobiety, bogaty, nie dbający o nikogo, oprócz samego siebie, i ona – młoda dziewczyna, bez żadnych zobowiązań i samotna. Ich romans podobno rozkwitł szybko i burzliwie, później nie było już tak pięknie... On obiecywał, że zostanie z nią, po czym wracał do żony. Ona wiecznie mu wierzyła. Przez lata nie pozwalał jej odejść, choć próbowała. Groził jej i zastraszał. Pilnował, by żaden ich stosunek nie zakończył się ciążą. Ale coś się nie udało, więc postanowił wszystko zakończyć. Zajęło mu to ponad dwa lata, ale było już za późno... Pożyczyłem Meredith pieniądze na dobrego prawnika, ba! Sam jej go załatwiłem. Puściła swojego eks-kochanka z torbami, zgarniając większą część jego majątku. Niestety, cały stres związany z rozprawami i walką w sądzie sprawił, że poroniła. Przeżycie tej tragedii wstrząsnęło nią, przeszła depresję. Przez trzy miesiące nie wychodziła z pokoju, a potem nagle coś się zmieniło. Założyła własną firmę, zaczęła życie od nowa... Moje relacje z Meredith nie były platoniczne. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy mają swoje potrzeby. Od czasu do czasu spotykaliśmy się, jednak nie obiecywaliśmy sobie nic. Nicholas dobrze się rozwijał, a Meredith była szczęśliwa. Częściej się uśmiechała, rozkwitła jako kobieta. Coraz częściej łapałem się na myśleniu o niej. Tak bardzo przypominała mi Indali... Nie z wyglądu, pod tym względem różniły się zupełnie. Ale siła charakteru, poczucie humoru i uśmiech. Tak, były podobne. Meredith pomogła mi podnieść się z mojego dołka, przeganiała wewnętrzne demony i dawała siły do walki. Wspierała mnie w dążeniach do sukcesu w pracy, w zamian biorąc zaledwie cząstkę mojego czasu. Spędziliśmy w ten sposób kilka lat. W końcu, gdy się oświadczyłem, zrozumiałem, że stała mi się bliska. Przywróciła mnie do życia, a ja, nie wiedząc kiedy, oddałem jej resztkę mojego serca. Po ślubie, Meredith przekonała mnie, żeby zabrać Mellisę do nas. Nie znała całej prawdy o niej, ale powiedziałem jej, że to ja jestem prawnym opiekunem małej. Niestety po stracie dziecka, okazało się, że już nigdy nie zajdzie w ciążę, dlatego zgodziłem się na jej propozycję. Wiedziałem, że zawsze chciała mieć dużą rodzinę.

Broken Hearts | *Zawieszone do odwołania*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz