Zostało tylko kilka godzin do balu. Siedziałam razem z Ginny w dormitorium. Dziewczyna stała przed lustrem w niebieskiej sukience. Jej długie, rude włosy były kręcone, a makijaż mocniejszy niż zwykle. Wyglądała pięknie. Ja leżałam na łóżku, a moje nogi swobodnie zwisały nad podłogą. Nie byłam ubrana w sukienkę ani nie miałam zrobionego makijażu. Postanowiłm nie iść, poprostu nie miałam ochoty.
-Harry będzie zawiedziony. - narzekała Ginny - Hermiona...
-Harry... Obiecałam mu to.. - mruknęłam. - Ginny, pójdę ale tylko na chwilkę.
Słysząc za sobą uradowany głos rudej, wyciągnęłam sukienkę. Po jej założeniu Ginny zrobiła mi makijaż i fryzurę. Minęły dwie godziny, do balu zostało mało czasu, a my siedziałyśmy w dormitorium i dawałyśmy rady innym gryfonką, które dopiero zaczęły się przygotowywać. Mimo że, na początku nie chciałam iść, ale wiem że Harremu zależy na tym aby ktos byl przy nim. Spojrzałam na uradowaną przyjaciółkę. Jeszcze pare lat temu przy Harrym nie mogła wydobyć słowa, a teraz odrzuciła jego uczucia. Naprawdę nie moge uwierzyć jak ludzie się zminiają.
-Idziemy? - mruknęłam do Lavender, która po raz ósmy przyglądała się w lustrze.
-Zaraz.. - odpowiedział cicho. -Wyglądasz pięknie.. - odparłam od niechcenia.
-Słuchaj, bez dbania o siebie nie ma urody, a bez urody nie ma chłopaka. - juz chciałam coś powiedzieć ale ta spiorunowała mnie wzrokiem. Wkońcu ruszyłyśmy w strone Wielkiej Sali.
-Hermiona jest tutaj? - spytała pani Granger, gdy opowiedziałem im wszystko co do tej pory się wydarzyło.
-Tak, jest. - odparłem.
-Moglibyśmy się z nią zobaczyć? - spytał mężczyzna. - Tak bardzo byśmy chcieli..
-Jasne, ale tylko wtedy gdy jej cos wyjaśnię, to naprawdę ważne. A teraz nie zwlekajmy, bal się zaczął.
Szedłem razem z rodzicami Hermiony ubrany w garnitur w stronę pomieszczenia gdzie znajdywał się bal. Wyglądało jakbym był pewny siebie, ale w środku byłem zdenerwowany. Jeszcze nigdy nie stresowałem się przed rozmową z jakąś dziewczyną. Ale Hermiona to nie jest jakaś dziewczyna, jest to osoba która dała mi szczęście, dzięki niej zrozumiałem po co żyję, po co czuje. Ale tylko jednego mnie nie nauczyła. Nie nauczyła mnie jak poradzić sobie w sytuacji, w której wszystko tracisz. Bo co będzie jeśli nie będzie chciała mnie znać? Załamie się? Czy raczej będę żyć nowym dniem? Obiecuje sobie, że jeśli mi wybaczy, zapytam ją o to.
Zanim się zorientowałem staliśmy już przez Wielką Salą. Poprawiłem swoje gęste włosy i zacisnąłem pięść.
-Boje się. - Powiedziałem zanim zorientowałem się że powiedziałem to głośno.
- Czego się boisz? - zapytała pani Granger.
W jednej chwili w głowie pojawiły się setki myśli... Boję się tego, że po utracie Hermiony będę zwykłym szarym człowiekiem. Tego, że potem nie spotkam osoby, która uczyni moje życie wyjątkowym... Także tego, że nie będę w stanie dawać radości osobom, które kocham. Boję się życia... Ale najbardziej boję się tego, że ona nigdy nie zrozumie, co chcę jej powiedzieć, bo jest to dla mnie za trudne.
- Boję się... pająków - odpowiedziałem, a ich twarze przybrały dziwne miny.
Ostatni raz odetchnąłem i otworzyłem drzwi. W Wielkiej Sali muzyka była głośna, a krzyki uczniów odbijały się od moich uszu. W pewnej chwili pomyślałem żeby się wycofać, ale ujrzałem ją. Stała w pięknej sukni niczym księżniczka. Rozmawiała razem z Potterem pare metrów dalej. Na jej twarzy widać było uśmiech, ale w oczach płynęła rzeka wielkiego smutku. Stałem i patrzyłem na nią szarymi oczami. Tak bardzo mi jej brakowało. W pewnym momencie brunet coś jej powiedział a ta odwróciła się w moją stronę. Teraz w jej oczach dostrzegłem zadowolenie, smutek i rozczarowanie. Nie wiedziałem co zrobić, jej widok sprawił że zapomniałem o wszystkim. W końcu zaczęła iść w moją stronę. Zatrzymała się przedemną i popatrzyła na mnie wielkimi oczami. Po chwili poczułem jej ręke na moim policzku. Należało mi się.
-Hh-erm-ionaa - wydukałem niepewnie, a ta tylko się odwróciła. - Zaufaj mi.
-Czemu? Czemu miałąbym ci zaufać? Odeszłeś... - zaczęła.
-Wcale nie odszedłem. Zawsze byłem, nie fizycznie, ale byłem. Zawsze cię wspierałem i cierpiałem tak jak ty.
-Jakoś nie odczułam twojej obecności. Czułam tylko że mnie opuściłeś. A ta kartka...O zaufaniu.. Wolałabym to usłyszeć od ciebie.
-Hermiona..
-Chciałam się dowiedzieć czemu to zrobiłeś. - odwróciła się szeptając. Popatrzyła na mnie, a po jej policzku poleciała łza.
Stałam blisko niego i patrzyłam się w jego oczy. Te tylko się uśmiechnął, a zaraz za jego plecami otworzyły się drzwi. Lekko się wychyliłam i ujrzałam moich rodziców. Z niedowierzaniem popatrzyłam najpierw na nich a potem na Draco. Patrzył na mnie z radością, której dawno nie widziałam u nikogo. Podeszłam szybko do rodziców i ich przytuliłam. Właśnie wtedy zrozumiałam jak bardzo mi ich brakowało. Rodzicielska miłość to coś czego potrzebuje każdy. Wtedy czujesz bezpieczeństwo i wsparcie u innej osoby. To niesamowite uczucie.
-Tak za wami tęskniłam! - powiedziałam.
-Och córciu! - mruknęła wzruszona mama.
-Kochamy cię tak bardzo!
-Musze wam tyle opowiedzieć! - powiedziałam podekscytowana.
-Ale najpierw kruszynko.. - tato wskazał na Draco. Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę blondyna.
-Ty.. Odnalazłeś ich? - zapytałam. A w odpowiedzi dostałam tylko uśmiech.
-Przepraszam. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwa.. - zaczęłam, ale Draco przerwał mi pocałunkiem.
Tego mi brakowało. Miłości i bliskości.
Teraz wiem że chłopak o szarych oczach jest tym z kim chciałabym spędzić resztę życia. Jeszcze pare godzin temu chciałam zapomnieć, a teraz kocham go każdym calem mojego ciała.#Bum! Bum! Przedostatni rozdział po krótkiej przerwie. Nie najlepszy, nie najgorszy ale mam nadzieje że choć troche wam się spodoba! :) #
![](https://img.wattpad.com/cover/36606654-288-k633864.jpg)
CZYTASZ
Dramione //zakończone
FanfictionW Hogwarcie zaczynają dziać się dziwne wypadki. Hermiona i Harry za wszelką cene chcą zapobiec dalszym nieszcześcią i postanawiają jak najszybciej zabić Voldemorta. Jednak nie sami. Pomaga im w tym wysoki blondyn o mlecznej cerze. Czy uda im się zni...