Próba sił

3.1K 210 14
                                    

- Jaki trening? - spytałam, gdy weszliśmy znów do salonu.

Nie chciałam dłużej przebywać w tamtym pokoju, zwłaszcza, że nie wiedziałam co Loki tam robił i jak długo tam był.

- Skoro zdążyłaś nam już udowodnić, że jesteś po naszej stronie to najwyższy czas, żebyś opanowała swoje moce - powiedział Thor, opierając się o ścianę.

- Oraz parę innych rzeczy - dodała Natasha. - Między innymi strzelanie...

- Sztuki walki i samoobronę... - dodał Kapitan.

- Mechanikę... - włączył się Stark.

- Fizykę kwantową i promieniowanie gamma... - dorzucił Banner.

- Wtapianie się w otoczenie... - powiedział Sam.

- I oczywiście, biała broń - zakończył Clint.

Osłupiałam lekko.

- Wy wszyscy naprawdę chcecie mnie uczyć...? - spytałam z niedowierzaniem.

Pokiwali zgodnie głowami. Usmiechnęłam się szeroko.

- Zatem - zaczął Tony. - Zapraszamy na salę treningową.

-------------

Weszliśmy do ogromnej sali. Ściany były z tworzywa przypominającego mieszankę adamanydu i wibranium.

- Chyba jej się tu podoba - usłyszałam szept Clinta.

- Też mi się tak wydaje - wyszeptała Wdowa. - Ale wiesz, że musisz jej powiedzieć. Nie możesz tego bagatelizować.

- Powiem w swoim czasie. Na razie niech się skupi na treningu - odpowiedział jej Barton.

Kobieta westchnęła w odpowiedzi.

O czym on ma mi powiedzieć? - zastanowiłam się. - Co on przede mną ukrywa? Czego nie chce mi mówi?

Zaczęłam mieć wątpliwości.

Oni wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nie chce mi tego wytłumaczyć. Może jednak, aż tak mi nie ufają?

Thor stanął i odwrócił do nas.

- Na wszelki wypadek powinniście stąd wyjść - powiedział. - Nie chcę, żeby komuś z was się coś stało.

Barton wyglądał, jakby chciał zaprotestować. Pokiwał jednak głową i wyszedł razem z resztą zespołu.

Zostałam sam na sam z Gromowładnym.

-------- pół godziny później ---------

- Prawie dobrze! Jeszcze raz.

Wysiliłam wolę, tworząc kolejną falę płomieni i posłałam ją w kierunku boga.

Z każdym razem wychodziło mi to coraz lepiej.

- Właśnie o to chodziło! - krzyknął z drugiego końca sali. - A teraz tarcza!

Ugięłam lekko nogi i wyciągnęłam przed siebie rękę.

Bóg posłał w moją stronę strumień czerwonych płomieni.

Tuż przed moją dłonią płomienie zmieniły kierunek, omijając mnie o centymetry.

- No ładnie - zaczął Thor. - Nauczyłaś się wszystkiego, co sam opanowywałem przez miesiące w pół godziny - pokręcił głową z uznaniem. - W życiu nie widziałem takiego potencjału magicznego.

Zarumieniłam się, słysząc taką pochwałę.

Ogień, tarcza i wyładowania elektryczne były moim dzisiejszym tematem. Z tymi ostatnimi miałam jednak pewne trudności.

Samo przekierowanie błyskawicy wymagało nie lada skupienia i niosło ze sobą śmiertelne ryzyko.

Okazało się bowiem, że poprawne przekierowanie składało się z parunastu etapów. Poczynając od wchłonięcia energii, przez gromadzenie, ominięcie narządów wewnętrznych, poprowadzenie ich przez układ krwionośny - pomijając serce - i na koniec skierowanie w odpowiednim kierunku całej zgromadzonej energii elektrycznej. Tak w dużym skrócie.

Jednak o wiele szybciej zapamiętuje się wszystko jak raz czy dwa razy cię "kopnie". Tak pożądanie, że tracisz czucie na pewien czas w różnych częściach ciała.

- To co teraz robimy? - spytałam, widząc, jak zmierza w moim kierunku.

- Na dziś starczy - odparł. - Inni też czekają na swoją kolej.

Poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu i wyszedł. Do sali wszedł Kapitan.

- Mała wymiana rozumiem? - spytałam uśmiechając się lekko.

Zaśmiał się cicho i pokiwał głową.

- Na to wychodzi - odparł. - Każdy ma dla ciebie przygotowanych parę ćwiczeń. Ja zajmę się twoimi umiejętnościami bojowymi. Jeśli będziesz potrzebowała przerwy, mów śmiało.

Kiwnęłam entuzjastycznie głową.

- Zatem do roboty.

------ Dwadzieścia minut później ------

- Aua! - krzyknęłam, znów padając na matę treningową. Kapitan mi nie odpuszczał.

Lądowałam na ziemi średnio co pół minuty.

- Chcesz chwilę odpocząć? - spytał.

- To znaczy, że już się poddajesz?

Parsknął cicho i pomógł mi się podnieść, by chwilę później mnie podciął.

Padłam plackiem na podłogę. Steve złapał mnie za rękę i po raz kolejny mnie podniósł.

Znów spróbował mnie podciąć. Podskoczyłam i powaliłam go na podłogę. Przeturlaliśmy się kilka razy. Siedziałam na nim i przytrzymałam jego ręce.

- Punkt dla ciebie - powiedział z uznaniem i szarpnął się przewracając mnie. Teraz to on siedział na mnie. - I znów dla mnie.

Zaśmiałam się i skupiłam wolę, tworząc tarczę. Odepchnęłam go lekko z uśmiechem na twarzy.

- Ej, oszukujesz! Miało być bez magii - powiedział z udawaną obrazą. Jednak jego uśmiech go zdradził. Po chwili śmialiśmy się w głos.

Gdy już się uspokoiliśmy, wstaliśmy z maty. Oboje byliśmy cali mokrzy.

- Całkiem nieźle, jak na pierwszy raz - powiedział.

- Mnie też się podobało - odparłam, uśmiechając się. - Co teraz robimy?

- A teraz pod prysznic i chwila przerwy. Następny trening masz za pół godziny z Nat - uśmiechnął się. - Jeśli wolisz możemy dać ci trochę więcej czasu...

- Nie, nie - zaprotestowałam szybko. - Pół godziny mi wystarczy.

Kiwnął głową i skierował się do wyjścia. Ruszyłam za nim.

Jedyne o czym teraz marzyłam, była ciepła woda.

--------------

Hej kochani.
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale byłam chora na tzw. "brakus wenus".

Mam jednak złe wieści :(
W najbliższym czasie mam masę rzeczy do zrobienia, więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.

Zapraszam też Was do przeczytania mojej drugiej książki
"Jeździec Sleipnira - Nowy Avenger"

Chwilowo skaczę z jednej książki do drugiej, więc chwilowo nie ma tego za wiele. Ale postaram się to nadrobić.

To do przeczytania ;)

Wróg czy sojusznik [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz