Rozdział 2

520 49 1
                                    

Pada. Pada, pada, pada, pada. Wielgaśne krople deszczu ze stukotem obijają się o wszystko. A ja jadę niebieskim tramwajem numer sześć i patrzę na wyścigi kropel, które przed chwilą spadły na szybę. Skrycie kibicuję tej po prawej, ale oczywiście wygrała środkowa. No cóż, takie życie. Ale mi nigdy nie udaje się zgadnąć, która z kropli spadnie pierwsza, to boli. Zaśmiałam się w duchu na moje myśli. Jedni ludzie martwią się, że ich koty maja coś z żołądkiem (myślę o pani Ilonie) inni tracą pracę, miłości i rodziny. Moim największym zmartwieniem jest to, że krople deszczu nie spadają po szybie tak jak bym chciała. Jestem strasznie płytka. Odwróciłam się od szyby i moją uwagę przykuła pani Ilona, która jak zwykle miała swoją tragiczną czapkę i rozmawiała przez telefon-Wiesz, że poza Mruczusiem zachorowała jeszcze Pusia? Moja maleńka Pusiunia!- z plasknięciem uderzyłam dłonią o twarz zwracając na siebie uwagę kilku osób, ale niespecjalnie się tym przejęłam. Czy tej kobiecie nudzi się aż tak bardzo, że teraz będzie dręczyć drugiego kota? Najwidoczniej tak. Ona jest serio trzepnięta, nie, żeby coś.
-Wypada jej futerko! Mówię ci, że czeszę bidulkę i czeszę a jej to futerko wypada i wypada. Kupiłam jej taki preparat i wcieram go jej za uszami i na brodzie, powinno zadziałać. A tak sobie teraz myślę, że jak Mruczek dalej będzie miał te problemy z brzuszkiem to też zacznie mu wypadać futerko, ja to z nimi mam!- lamentowała a ja dodałam w myślach "albo to one mają z panią" Tramwaj zahamował i znów nastąpiła wymiana wsiadających i wysiadających. Ci ludzie przepychają się jakby od tego zależało ich życie, nie są w stanie poczekać by najpierw jedni wyszli by oni mogli wejść. Brak kultury naszego społeczeństwa niemal uderzył mnie w twarz. Swoją drogą moje miejsce przy drzwiach było mocno strategiczne. Jak wiemy- nie wszyscy przestrzegają zasad kultury. Niektórzy natomiast nie przestrzegają podstawowych zasad higieny osobistej- siedząc przy wyjściu miałam regularną wymianę powietrza przez ciągłe otwieranie i zamykanie drzwi. Dlaczego nikt jeszcze nie zrobił jakiejś kampanii reklamowej "Idź śmierdzieć gdzie indziej" i do tego jakiś schematyczny rysunek transportu publicznego? Jestem przekonana, że by zadziałało bo do ludzi (czasem dość tępych mówiąc szczerze) trzeba podejść dosadnie. Ale no tak, zapomniałam- osoby, które mogłyby ewentualnie zrobić taki spot reklamowy siedzą w swoich własnych, wypachnionych i ekstremalnie drogich samochodach i widzą transport publiczny najwyżej zza szyby (antywłamaniowej oczywiście)
Nagle ktoś usiadł obok mnie, aż podskoczyłam. Tyle wolnych miejsc- dlaczego akurat obok mnie, dlaczego? Czy kogoś skrzywdziłam? Wydaje mi się, że nie bo generalnie mało gadam i przebywam z ludźmi. A jeśli już to staram się nie zawadzać.
-Wystraszyłem cię? Wybacz.- mruknął chłopak, którego głos kojarzyłam. To był ten chłopak, który wpadł wczoraj do tramwaju na ostatnią chwilę. Ale wsiadł dwa przystanki wcześniej. Może się spóźnił i wsiadł na późniejszej stacji? Patrzyłam się na niego jak sroka w kość niespecjalnie wiedząc jak się zachować.
-Naomi.- palnęłam z głupia frant po sekundzie karcąc się za to w myślach.
-Co proszę?- teraz to on patrzył się na mnie jak na zjawisko a ja byłam coraz bardziej pewna, że ma piętnaście lat i jest po prostu niespotykanie wysoki.
-Naomi. Tak mam na imię.- brnę w to dalej, no po prostu świetnie, ale jestem mądra, na prawdę. Przewróciłam oczami karcąc się w duchu za to, że mówię bez sensu.
-Aha, fajnie.- wzruszył ramionami i odwrócił ode mnie wzrok. Zapłonęłam szkarłatnym rumieńcem już po raz trzeci (lub czwarty, jestem totalną nogą z matmy) karcąc się za beznadziejną próbę nawiązania rozmowy. Właściwie to nie chciałam z nim gadać, bo po co? Nie będę się nikomu wcinać w życiorys, po prostu ten koleś mnie przestraszył. Znów wbiłam wzrok w szybę totalnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dlaczego wszystkie moje wypowiedzi są zawsze odsyłane z kwitkiem pod tytułem "aha. Nie powiem ci tego ale mam cię w dupie."? Pomijam fakt, że te moje nieszczęsne wypowiedzi składają się z co najwyżej pięciu, w porywie sześciu słów. No ale kurde ludzie mogliby choć udawać miłych, prawda? Czy to by było fałszywe? Nie wiem, pewnie tak. Choć sprawiłoby, że ludzie byliby milsi. A tego nam zdecydowanie brakuje. Sympatii do siebie nawzajem, nawet jeżeli jesteśmy dla siebie obcy to dlaczego mamy być wobec siebie ponurymi mrukami?
Na czwartym przystanku nie wsiadła pani Kamila co trochę mnie zmartwiło. Może nie zmartwiło, ale zasmuciło. Ona była zawsze gdzieś tam w sobie taka pogodna, taka sympatyczna. Pewnie wróci za jutro lub pojutrze z mocniejszym makijażem i kilkoma nowymi siniakami.
Tajemniczy i niesympatyczny chłopak o brązowych oczach wysiadł na siódmym przystanku. Zaintrygował mnie tym trochę. Wsiada na innym przystanku niż wczoraj, to samo z wysiadaniem. To bez sensu. Nie mógłby być jakimś turystą bo jest w moim wieku (lub młodszy) i na pewno chodzi do szkoły. A jeśli chodzi do szkoły to bez sensu jest jego wysiadanie i wsiadanie gdzie indziej. A może ma gdzieś naukę i idzie gdzie go nogi poniosą. W sumie trochę na takiego wygląda i mówię tu o jego ciuchach a nie twarzy. Bo twarz ma idealnego synka mamusi. Nie lubię ludzi, których nie mogę zrozumieć.

▼▼▼


No to mamy rozdział drugi :D Jak Wam się podoba? Jest nieco więcej Jasia. I poznajemy kolejnego kotka pani Ilony! <3 :D Mam nadzieję, że się podobało :) Piszcie co sądzicie i takie tam ;)
Cieplutko pozdrawiam, Miśka


When You Are With Me /Jdabrowsky/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz