Moje życie jest do dupy. Z takim nastawieniem siedziałam w niebieskim tramwaju numer sześć i zdrapywałam granatowy lakier z paznokci. Dlaczego? Wstaję- jest ciemno, wracam do domu- jest ciemno. Zima ma to do siebie, że dni są krótkie, zimne (co ja, Sherlock) i kompletnie nie ma słońca. A jeśli już jest jasno to cały ten czas spędzam w szkole i ewentualne promienie słońca są przygaszone przez mury szkoły. Z resztą- i tak siedzę w ostatniej ławce, w najciemniejszym kącie klasy, więc słońce raczej tam nie dociera, tak samo wzrok ludzi z klasy, których nie cierpię. Dziewczyny w mojej szkole to wredne, puste, zimne suki, które myślą, że wszystko i wszyscy kręci się w okół ich ego. Chłopcy to albo nerdy, które gadają tylko o grach i zdobywaniu poziomów, albo "BadBoy'e", którzy patrzą się na co ładniejszą dziewczynę jak na mięso i maja podobne zdanie o sobie co dziewczyny. I podobnie się ubierają, hehe. A może to ja jestem złośliwą, zapatrzoną w siebie, głupią nastolatką, która ciągle i wciąż czepia się wszystkich i wszystkiego, nie mając na uwadze, że kogoś może to zranić? To drugie na pewno, ale jak z tym pierwszym to nie wiem. Nawet moi rodzice mnie nie lubią, nie wspominam już o bracie, który uważa mnie za swoją sprzątaczkę i coś do pomiatania, lub wyżywania się gdy ma gorszy humor. Moi rodzice tak bardzo mnie olewają, że czasem jest mi aż przykro. A ja nie ukrywam uczuć, jeśli coś mnie wkurza to od razu to po mnie widać, więc często dochodzi między nami do różnych spięć. Generalnie staram się hamować, ale czasami się kurczę nie da i wtedy wszystkie skrywane i tłumione emocje w jednej chwili wychodzą na zewnątrz. I to tworzy... coś w stylu armagedonu. Może dlatego ludzie mnie nie lubią? Bo potrafię w jednej chwili wybuchnąć teoretycznie bez powodu? Ale powodów jest mnóstwo. Tylko, że są malutkie, niedostrzegalne dla osób, które mnie otaczają. "Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka" to chyba najlepiej opisuje moją sytuację. Czasem czuję się jak jakaś gąbka, która wchłania w siebie wszystkie dogryzki i złośliwości ludzi w okół, stara się je ukryć w sobie, ale ktoś ją przyciska i wtedy wszystko z niej uchodzi. Nagle tramwaj szarpnął a ja uderzyłam głową w okno, brawo ja. Zaczęłam rozcierać bolące czoło, obok mnie ktoś usiadł. Odsunęłam się trochę od niego, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem i znów zaczęłam zdrapywać lakier z paznokci. Czemu jestem taką pierdołą? Teraz boli mnie głowa.
-Pomasować ci?- usłyszałam znajomy i lekko rozbawiony głos. Odwróciłam się w stronę chłopaka, ale ten na mnie nie patrzył.
-Sama sobie poradzę, to moje czoło.- prychnęłam. Nawet się nie przywitał, od razu kpi.
-Ja nie mówię o czole...- popatrzyłam się na niego i przez chwilę zaniemówiłam.
-Zamknij się Jasiek.- za moje zirytowane słowa chłopak zaśmiał się perliście, ludzie na nas spojrzeli, ale po chwili odwrócili wzrok. Spostrzegłam, że nie było pani Ilony. Może Mruczek jej uciekł w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia? Albo czesze Pusię i nie może się wygrzebać spod jej sierści? Nie wiem, nie wnikam.
-Tak w ogóle to dlaczego nigdy nikt obok ciebie nie siada?- zagadnął znów patrząc się na ludzi. Znów odjęło mi mowę. I co mam mu powiedzieć? Że nikt mnie mnie lubi? Że mają mnie za nudną, prawie nieistniejącą dziewczynę o dziwnym imieniu?
-Nie szukam towarzystwa.- odparłam po krótkim namyśle.
-Albo to towarzystwo nie szuka ciebie.- tyknął mnie w ramię, od razu się odsunęłam. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Jego odpowiedź mocno zabolała. Czy to aż tak widać? Jestem trochę odludkiem, jestem trochę nielubiana, to fakt. Ale, że człowiek, który mnie nie zna to widzi?
-To nie było zbyt miłe.- przyznałam by nie pozostawić tego bez odpowiedzi.
-Nie muszę być miły, nie zależy mi na tobie w żaden sposób, więc mówię co myślę.- ała, ała, ała. Czuję się jakbym dostała cios w policzek. Wiem o tym, ale on to powiedział tak po prostu. Jest chamski.
-Czyli, że jak kogoś lubisz to go okłamujesz?
-Nie, po prostu pozostawiam to bez odpowiedzi. Nigdy nie kłamię.- zaakcentował ostatnie zdanie i odwrócił ode mnie wzrok. Nie sądzę by nigdy nie kłamał, to nie ten typ człowieka. Widać to po nim od razu. Z resztą: ukrywanie czegoś też podchodzi pod kłamstwo, a on praktycznie nigdy nie odpowiada na pytania.
-Skoro mnie nie lubisz to po jaką cholerę ze mną zawsze siadasz? I coś mówisz?
-Rozmową można zabić czas. A siadam tu bo to jedyne wolne miejsce blisko drzwi.- och. To też zabolało, ale już nic nie mówię. Nie,żebym chciała by mnie lubił, ale mógłby nie być aż tak... szczery? Prawdomówność jest fajna, ale nie powinno się mówić wszystkiego co ślina na język przyniesie.
-Skoro jesteś taki prawdomówny to powiedz mi: dlaczego ciągle wsiadasz na innych przystankach?- popatrzył mi się w oczy przenikliwym wzrokiem , zerknął za okno i mruknął
-Nie wydaje mi się by było ci to do czegoś potrzebne.- tramwaj zahamował, chłopak wstał i stanął przy drzwiach. Patrzyłam jak Janek znika w tłumie. Poszedł nie mówiąc nawet "cześć" czy choćby lekceważącego "nara" Za to wróciła pani Kamila. Ze złamana ręką. Zapytałabym się co jej jest, ale byłoby to dziwne. Ona pewnie nigdy nie zwróciła na mnie uwagi, tak jak wszyscy z resztą.▼▼▼ Kooolejny rozdział! :D Dziś niesamowicie dużo dialogów, wow. Jak się podoba? Co myślicie o zachowaniu Jaśka, o Naomi? Co się stało pani Ilonie i pani Kamili? Dzis w rozdziale tyle akcji, że wowo, prawda? :D Piszcie co myślicie :>
Cieplutko pozdrawiam,
Miśka
CZYTASZ
When You Are With Me /Jdabrowsky/
FanfictionNajtrudniej jest zacząć. Chyba, że chodzi o rozpoczęcie czekolady czy ulubionej paczki chrupek. Znacznie gorzej jest wtedy gdy musimy zacząć odkurzać lub powiedzieć coś o sobie. Zadajemy sobie pytanie "Kim ja właściwie jestem?" Nikim ciekawym, tak w...