Rozdział19

319 45 4
                                    

Kilka(naście) tygodni później. Na tyle dużo, że nagle zrobił się kwiecień.

Jest już cieplej. Trawa staje się zielona i wszystko idzie za jej przykładem. Ogółem wiosna, przecież wszyscy wiedzą jak wygląda wiosna. Choć może w mieście jest trochę mniej spektakularna niż na wsi, ale też jest. Oderwałam wzrok od małego parku po drugiej stronie ulicy i zwróciłam się w stronę Janka. Zawsze stoimy na tym samym przystanku i zamieniamy kilka zdań aż on nie musi iść na swój tramwaj. Tak właściwie to na prawdę powinien już iść.
-Spóźnisz się na swoją nitkę.- zwróciłam mu uwagę.
-Nie spóźnię.- odparł pewnie.
-Już jedzie.- prychnęłam zirytowana, gdy zobaczyłam, że jedenastka (jego tramwaj) jest blisko.
-Nie jedzie.- nadal był pewny siebie. Nic nie mówiłam.
-Ogłupiałeś?- zapytałam gdy jego kurs zatrzymał się po drugiej stronie torów. Uśmiechnął się w stylu serio-jesteś-tak-nie-ogarnięta? i przetarł ręką twarz.
-Co dziś mamy?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Środę. Ale co to zmienia?
-Chodzi mi o miesiąc.- hamował śmiech. Teraz zrozumiałam, a uśmiech sam wszedł na moje usta.
-Czyli wracasz do szóstki?- powiedziałam trochę głośniej i trochę weselej niż chciałam. Tylko kiwnął głową. Nie wiem czy się nie cieszy, czy nie chce tego okazać. W sumie znam go bardzo słabo. Tak na dobrą sprawę: co o nim wiem? Wiem, że ma na imię Jasiek, ale nie wiem jak ma na nazwisko. Wiem, że nie ma nic wspólnego z byciem sławnym lub branżą nielegalną, kiedyś o tym mówił, ale i tak nie wiem gdzie pracuje. Nie wiem dokładnie ile ma lat, ale daję mu rok lub dwa więcej niż ja. Nie wiem gdzie mieszka, jacy są jego znajomi, jaki jest jego numer telefonu i co lubi jeść na śniadanie. Wiem jednak, że nie lubi mówić o sobie i, że mimo niesympatycznego pierwszego wrażenia i nieco oziębłej postawy, którą przybiera jest bardzo ciepłą i miłą osobą. Choć to drugie tylko czasami. I mimo, że twierdzi, że nigdy nie kłamie to gdy chciał mnie obronić przed chłopakami- skłamał. Hipokryta z niego. Wiem, że umie wysłuchać i doradzić, czasem nawet pomóc. I jest bardzo skryty. Nasza relacja jest dziwna. Nie wiem o nim podstawowych rzeczy, ale znam jego cechy charakteru. To głupie.
-Jest.- chłopak wyrwał mnie z zamyślenia i wskazał na tramwaj. Wsiedliśmy do niego i zajęliśmy nasze standardowe miejsca przy oknie w niebieskim tramwaju numer sześć.
-Jasiek, co się dzieje?- zapytałam gdy po dwóch przejechanych przystankach nadal się do mnie nie odezwał.
-Nic takiego.- mruknął. Widząc moje badawcze spojrzenie dodał
-Serio.- nie odpuszczałam, widzę przecież, że coś jest nie tak.
-Naomi, na prawdę. Jeśli będzie coś o czym powinienem ci powiedzieć to masz sto procent pewności, że się o tym dowiesz. O tym będę musiał ci powiedzieć, ale wszystko w swoim czasie. Na razie wszystko jest ok.- stwierdziłam, że odpuszczę temat. Na prawdę rzadko zwraca się do mnie po imieniu, więc na prawdę nie chce o tym rozmawiać. Poczęstowałam go maślanką, którą kupiłam wychodząc z domu. Jak to mówią "przez żołądek do serca" więc gdy miał usta pełne bułeczki odezwał się już zupełnie luźno
-Może powiesz mi jak u ciebie?- w tym momencie mogłabym powiedzieć mu na prawdę dużo. To, że pani Magda jest najcudowniejszym dorosłym człowiekiem, którego dane mi było spotkać. Że czasem rozmawiam z moją mamą, byłam nawet dwa razy u nas w domu, ale wtedy byłyśmy same, tylko we dwie. Że straciłam pracę i generalnie z finansami robi się na prawdę dramatycznie źle.
-Nawet ujdzie.- również zapchałam sobie buzię bułką, aby uniknąć kłopotliwych odpowiedzi na kłopotliwe pytania.
-Mów co jest.
-Gdasilam Gladace.- odparłam niewyraźnie bo nadal miałam pełne usta. Chłopak parsknął śmiechem, a ja szybko zjadłam resztę i powtórzyłam
-Straciłam pracę.- wbiłam wzrok za okno. Wystawy w kwiaciarniach znów zaczęły wyłazić na chodniki, wreszcie zrobi się kolorowo.
-Co?- odwrócił mnie w swoją stronę.
-Straciłam pracę. I prawdopodobnie to ostatnia rzecz, którą jem dopóki czegoś nie znajdę.
-Kiedy to się stało? I szukasz czegoś?
-Jakoś dwa tygodnie temu. Pewnie, że szukam. Nie jestem aż tak nie poradna.- fuknęłam.
-I?
-I odrzucili mnie cztery razy.- powiedziałam cichutko.
-Jednak jesteś. Załatwię ci coś.- westchnął.
-To może weź załatw mi jeszcze kota i dwa psy.- dodałam ironicznie. We wszystkim chce mnie wyręczać.
-Chcesz mieć dwa psy w tak małym mieszkaniu? Wiesz, że mogę ci je skombinować, ale nie sądzisz, że to będzie nieodpowiedzial...
-Jezus, przecież to żart! Poza tym jak miałabym je dostarczyć do domu dwa psy? Które musiałabym przekitrać w tramwaju i osiem godzin w szkole?
-Przyprowadziłbym ci je do domu, proste. No przecież wiem gdzie mieszkasz.- wywrócił oczami widząc moje zaskoczone spojrzenie.
-No tak. Dobrze, że nie jesteś jakimś zboczeńcem i, że nie masz kluczy do mieszkania.- na moje słowa zrobił taką minę, że zwątpiłam w to co powiedziałam. W tym momencie tramwaj zatrzymał się, chłopak wstał.
-Do jutra.- zmierzwił ręką moje włosy.
-Do jutra.- ze śmiechem strąciłam jego rękę. Po chwili wyglądania przez okno straciłam go z oczu.


▼▼▼


No witam! :D Jak podoba się rozdział? Chyba wyszedł krótki, z resztą nie wiem bo piszę go szybciutko i lecę się uczyć. Co i Wam doradzam! :P Mówiliście, że nie chcecie bym opisywała za dużo okresu, w którym Naomi i Janek nie jeżdżą razem tramwajem, więc poprzestałam na jednym rozdziale :) Ale teraz: co myślicie o zachowaniu Janka? I o relacji, nad którą myślała Naomka? Cieszycie się, że wszystko wraca do normy? Piszcie :>I gwiazdkujcie, to pomocne! :D
Cieplutko pozdrawiam, Miśka

When You Are With Me /Jdabrowsky/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz