5.

39 4 4
                                    

Spotkali się.
Było prawie tak jak kiedyś. Gdzieś w oddali zachodziło słońce, wiał chłodny wiatr, oplatając jej policzki pięknymi pasmami ciemnych włosów.
Wypowiadali tysiące słów, a każde z nich miało ogromne znaczenie. Ich życia ponownie zmieniały się na lepsze.
Chwycił delikatnie jej nadkarstek.
I zobaczył na nim blizny.
Rany, świeże i starsze, wszystkie takie wstrząsające.
Ten obraz tak bardzo różnił się od jej siedmioletniego, bladego przegubu, który chłopak trzymał dziesięć lat temu.

-Czemu? - spytał patrząc w jej błyszczące od łez oczy

-Nasze słabe, delikatne ręce to główna przeszkoda dla skrzydeł, które pragną się rozłożyć. - odparła nie powstrzymując już wodospadów słonych łez - Nienawidzę swoich nadgarstków. Nienawidzę świadomości, że p o w i n n i ś m y żyć, że jesteśmy za życie odpowiedzialni, że krew pulsuje w naszych żyłach, że te małe komórki o nas dbają nieświadome tego jak okropni jesteśmy...

-Bycie odpowiedzialnym za swoje życie to chyba najtrudniejsze co nam powierzono do zrobienia. - odpowiedział

-Może jeśli ja będę odpowiedzialna za ciebie, a ty za mnie, uda nam się przeżyć to życie...

Nic już nie mówił. Nie musiał.

BirdsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz