Pogrzeby były dla niej czymś jednocześnie najpiękniejszym i najsmutniejszym na świecie. Były niczym zachody słońca: cudowne, niezapomniane, ale zwiastujące ciemność.
Śmierć jest jak zachód słońca w dniu życia; jest piękna, ale jest zakończeniem.
Jednak Adelajda wierzyła, że po każdym dniu nastaje kolejny i po tym długim, burzliwym życiu - kolejne, lepsze życie.
Mimo to nie potrafiła powstrzymać łez. Niewiele było osób na tym świecie, które potrafiły ją pokochać.
Danniel powiedział, że przypomina mu deszcz.
"Ludzie kochają ideę ulewy, symbolu oczyszczenia, bo kajarzy im się słońcem przedzierającym się przez burzliwe chmury i potoki. Ale tak trudno im pokochać prawdziwą ulewę..."
Ale Andrei się udało. Była mimo wszystko warta tych łez.
I wtedy Adelajda odkryła, że odnalazła to, czego chciała szukać.
Odnalazła miłość, rodzinę, szczęście.
Przez chwilę myślała: "Ale właśnie to straciłam..."
Jednak, czy to co czyste i prawdziwe nie jest wieczne?
Czy zachód słońca musi urywać nić plecioną cały dzień?Nic nie jest w stanie jej przerwać, oprócz tego, kto ją stworzył.
I nagle poczuła też obecność Tego, który stworzył wszystko. Pierwszy raz w życiu.
Zawsze wydawało jej się, że całe jej beznadziejne życie szepce tylko "Wszyscy umrzemy" Ale teraz, nagle, w ciszy usłyszała Jego głos, wypowiadający słowa-brakujący element układanki jej życia:"Wszyscy umrzemy, ale Ty dostaniesz prawdziwe, szczęśliwe nowe życie, by wynagrodzić Twoje cierpienie"
Wtedy zrozumiała sens życia, sens śmierci i cierpienia.
I czuła, jakby jej nowe życie już się rozpoczęło.
CZYTASZ
Birds
RomanceDan Louison kończył dziś siedemnaście lat. Mimo to ten dzień miał być jak każdy inny. Jednak wszystko zmieniła pewna piękna dziewczyna wpadając na niego na ulicy. Kim jest? Jakie tajemnice kryje? Czemu wydaje się być... znajoma?