Siedzieli znów obok siebie, stykając się ramionami. Siedzieli w szarym, zwyczajnym autobusie, który tak bardzo nie pasował do ich historii. Do nadzwyczanej historii. Miała przymknięte oczy, a on wpatrywał się w nią. Była piękna, ale nie tak jak inni ludzie. Była jak zniszczone dzieło sztuki, od którego odpadło trochę farby.
Z jej oczy odpadł blask.
Z jej ust odpadł uśmiech.
Z jej policzków odpadły rumieńce i dołeczki.
Zaginęły gdzieś w otchłani.
Bał się zobaczyć jak płacze, choć widział to nie raz. Czuł, że tym razem tego nie przetrwa.
Jeśli ulewa zmyje jeszcze trochę farby z tego obrazu, co będzie?Nie chciał iść na ten pogrzeb, nie czuł się na siłach stanąć twarzą w twarz ze śmiercią.
I wiedział, że ona tym bardziej.
A jednak jechali, malowani czarną farbą smutku, rozmazaną przez łzy. Jechali cały dzień, rozmawiając i patrząc sobie w oczy. I kiedy dotarli na miejsce, chwycił jej rękę.
Nie tak jak normalny chłopak trzyma rękę normalnej dziewczyny.
Trzymał jej rękę, jakby wyciągał ją z oceanicznej toni.
CZYTASZ
Birds
RomanceDan Louison kończył dziś siedemnaście lat. Mimo to ten dzień miał być jak każdy inny. Jednak wszystko zmieniła pewna piękna dziewczyna wpadając na niego na ulicy. Kim jest? Jakie tajemnice kryje? Czemu wydaje się być... znajoma?