Moja misja była prosta. Cały plan opracowałam wspólnie z moją ciotką w każdym najmniejszym szczególe. Nie mógł nie wypalić. Szczególnie dla tego,że moja ciotunia była naprawdę starą kobietą, a co ciekawsze, wampirem.
Nazywam się Marika Brilliant i mam 16 lat. Właśnie skończyłam ostatnią klasę gimnazjum, chociaż w mój wiek nie do końca należy wierzyć.. bo równie dobrze może on wynosić 160... Albo nawet 1600 lat! W końcu jestem wampirem ..
Znana jestem również pod innymi imionami... Ale te informacje są przeze mnie dobrze schowane. Jedynie moja ciotka zna moją prawdziwą tożsamość.
A co do mojego idealnego planu. Nie musiałabym go nawet układać, gdyby nie to, że nieco zamieszałam. Mężczyzna, który był mężem mojej ciotki Areolli przez jego krótki żywot adoptował razem z nią pewną dziewczynkę. To dziecko nie było przypadkowe, Areolla doskonale wiedziała co robi. Wampirzyca wmówiła temu biednemu człowiekowi mnsóstwo bzdur, wszystko po to aby dobrze zajął się dziewczynką. Nie do końca wtajemniczyła mnie w swój plan. Poprosiła jedynie abym zaprzyjaźnieniła się z Yui jako jej "kuzynka" i rozwiązywanie jej problemów oraz sprawienie aby była szczęśliwa. Zgodzilam się, a wampirzyca upozorowała swoją śmierć i obserwowała cały eksperyment z ukrycia. Dokładnie rok temu zawaliłam całą sprawę. Dziewczyna była ładna, ale nie błyszczała wśród innych, a ja wmówiłam sobie, że to mój obowiązek aby była naj, naj. Taka głupota zadufanego w sobie wampira. Rano, gdy jeszcze spała, upuściłam kilka kropel swojej krwi i dolałam je do herbaty, którą wypiła na śniadanie Yui.
Być może stałoby się inaczej, gdyby ciotka mnie dokładniej wtajemniczyla. Jak się później dowiedziałam uratowało by to bardzo wiele. Dostałam jednak szansę aby naprawić choć trochę i miałam zamiar ją wykorzystać.