Słońce dobijało się do okien budynku. Te jednak były szczelnie chronione przez ciemne zasłony. Taka pogoda była rzadkością w tych okolicach. Prawie 360 dni w roku panowało zachmurzenie, często również padał deszcz. Tego dnia, choć był to koniec jesieni, słońce górowało.
Nie była to lubiona pogoda wampirów i to wcale nie dla tego, że pod wpływem słońca spalały się, czy coś. Nie można było tego jednak całkowicie zaliczyć do bajek. Problem "spalania się wampirów pod wpływem słońca" leżał na podłożu psychicznym. To była i jest kwestia wiary, Wierzysz w to- spalasz się, nie wierzysz- nie spalasz. Głównie młode i niedoświadczone istoty były ofiarami, dzięki plotką oraz głupim filmom. Sama coś o tym wiedziałam.
Ubrana w ciemne ubrania, z kapturem nasuniętym na twarz, wyszłam z budynku. Musiałam być ostrożna i szybka. Domownicy mogli mnie zauważyć, a to wszystko by zepsuło. Na rękę mi było, że pogoda przyprawiała o ból głowy, a trójka moich nowych "przyjaciół'' nie była aktualnie w mieszkaniu.
Gdy nareszcie wydostałam się z posiadłości braci Sakamakich, byłam zmuszona aby zmienić mój dotychczasowy plan. Wszystko przez mój realistyczny sen o Yui. Nie byłam w stanie dowiedzieć się niczego więcej dopóki nie obudzę swoich wampirzych zmysłów. W tym celu udałam się do miasta. Po kwadransie jazdy autobusem znalazłam się w centrum.
Nie było to duże miasto, można by powiedzieć, że odrobinkę opustoszałe. Na szczęście wypatrzyłam bar. Gdy otworzyłam drzwi wejściowe wszystkie oczy skierowały się na mnie. Byli tam głównie starsi mężczyźni obsługiwani przez cycatą kelnerkę. Przy barze stał znużony człowiek, zapewne barman. Skierowałam się prosto w jego stronę. Po drodze jakiś nachlany facio próbował chwycić mnie swoimi brudnymi łapami. Uchyliłam się jednak i "przez przypadek" przyłożyłam mu z torby. Jego sąsiad zachichotał nerwowo.
Przysiadłam na krześle i zagadałam do barmana:
- Mały macie dzisiaj ruch?
Po chwili mi odpowiedział.
- Jak widać.
Zależało mi znaleźć jakąś młodą (czytaj - świeżą) osobę, na której mogłabym się pożywić. Przez chwilę rozglądałam się dookoła, aż natrafiłam w rogu sali na jakiegoś młodego mężczyznę. Czym prędzej, uwodzicielskim krokiem podeszłam do nieznajomego. Wcześniej rozpięłam sweter ukazując kuszący dekolt. Niewinnie pochyliłam się przed nim.
- Co taki przystojniak robi w takim miejscu?- zaćwierkałam słodko.
Chciałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy, wtedy będzie już mój. Po chwili bajerowania młodzieniec był wręcz zahipnotyzowany. Wstałam z krzesła i pokazałam palcem na toaletę. Mężczyźnie oczy się zaświeciły. Myślał, że chodzi mi o to samo co jemu.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg błyskawicznie zamknęłam drzwi na klucz. Następnie odchyliłam głowę zdezorientowanego chłopaka do tyłu i wbijałam się kłami w jego szyję.
Rozkosz ogarnęła mnie natychmiastowo. Krew była tak słodka, że straciłam poczucie czasu. Ssałam ją z zachłannością, a chłopak słabł i słabł. Usłyszałam pukanie do drzwi i wtedy oprzytomniałam.
- Chwileczkę- zawołałam.
Wyszeptałam chłopakowi do ucha formułkę zapomnienia i przyłożyłam papier do jego rany. Następnie otworzyłam drzwi i wyślizgnęłam się z pomieszczenia zostawiając w środku moją ofiarę. Czułam się niesamowicie silna. Pewnym krokiem zmierzałam do wyjścia, gdy jakiś zapach podrażnił mój nos. Odwróciłam się bardzo powoli.
Przy barze siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał blond włosy i jedno oko czerwone, a drugie niebieskie. Natomiast ten wyższy, czarne włosy i niebieskoszare oczy. Patrzyli prosto na mnie, już gdzieś ich widziałam. Czułam to wyraźnie.. oni byli wampirami.