Co ja tu właciwie robię? Nic. Od tamtego dnia żaden z domowników nie zainteresował się bardziej moją osobą. Snułam się po korytarzach lub siedziałam w swojej komnacie próbując czytać po raz dwudziesty tą samą książkę. Moich ''panów'' widywałam tylko podczas śniadań i kolacji. Wiem, że czasem wychodzili do swoich tajemniczych prac i nauczyłam się, żeby nigdy nie odwiedzać głównego salonu, bo to drugie miejsce oprócz ich własnych pokoi, gdzie można zawsze się na kogoś natknąć. Nie powiem, zaczynało być strasznie nudno...
Aż pewnego dnia Ruki zadecydował, że pójdę z nimi do szkoły. Do szkoły?! W swoim dosyć długim życiu ukończyłam już dziesiątki różnych szkół. Lekko podirytowana udałam, że ich toleruje i udałam się wraz z nimi do liceum. Znowu mnie zamurowało, gdy każdy poszedł w swoją stronę, a mnie zostawili zupełnie samą. Aż tak mi ufają, czy im na mnie nie zależy?
Kompletnie zdezorientowana przechadzałam się korytarzami i obserwowałam ludzką młodzież. Na widok tych pełnych życia stworzeń w moich ustach zebrało się trochę śliny. Czułam ich tętno tak kusząco wołające do mnie. Przyjemny dreszcz przebiegł mnie gdy zobaczyłam przystojnego blondyna otoczonego grupką rozpiszczanych dziewczyn. Miał przyjemny zapach, zielone oczy i pociągającą postawę. Poniosło mnie. Podeszłam do niego i użyłam starych sztuczek aby go w sobie zauroczyć. Zagadałam patrząc mu prosto w oczy;
-Hejka, jestem tu nowa... Czy mógłbyś oprowadzić mnie po szkole?- zaćwierkałam.
Chłopak przez chwilę nie mógł oderwać ode mnie spojrzenia, a potem nagle zapomniał o innych i podszedł prosto do mnie.
- Hej!- uśmiechnął się ukazując niezwykle ładny uśmiech.- Jestem Aleksander.
- Marika.
Skinęłam głową w kierunku jakichś schodów.
- Może pójdziemy najpierw tam? - dotknęłam delikatnie jego ręki.
- pewnie.
Słyszeliśmy jeszcze sprzeciw jego fanek ale kompletnie nic sobie z tego nie robiliśmy.
Okazało się, że na końcu schodów jest jedynie strych.
Zatrzepotałam rzęsami i zachęcająco spojrzałam najpierw na Aleksandra, a potem na drzwi. Nie trzeba było go przekonywać bo już wkrótce byliśmy w środku pośród niemal zupełnych ciemności. Musiałam przyznać, że nie tylko jego krew mnie przyzywała.. aż płonęłam, chciałam go dotknąć. Od razu się na siebie rzuciliśmy. Pierwsze wpił się w moje wargi na co odpowiedziałam ochoczo. Lekko wzdychając gdy podniśół mnie do góry i oparł o ścianę, nachalne pocałunki, zbłąkane ręce, niegrzeczne myśli..
Był dobry w te klocki jak na człowieka. Już niebawem jego ręce rozpinały moje guziki od mundurka. W tym czasie ja chłonęłam zapach jego szyi i lekko muskałam ją palcami. Żałuję, że musiałam to tak szybko doprowadzić do finału, ale nie było zbyt dużo czasu. Złożyłam motyli pocałunek na jego delikatnej skórze a następnie jeszcze jeden, mocniejszy. Drżałam z pożądania. Pożądałam jego krwi, czy tak słodkiej jak sobie wyobrażałam. Chłopak był gorący i wyraźnie zniecierpliwiony.
- Przepraszam..- wymamrotałam.
Nagle pomieszcze zostało rozświetlone. Obejrzałam się zaskoczona.
- Chyba w czymś przeszkodziłem.. ups- w drzwiach stał Laito...